Ekranizacja słynnej powieści Kazuo Ishiguro rozgrywa się w czymś w rodzaju alternatywnej rzeczywistości. W połowie XX wieku zaczęto badania genetyczne, dzięki którym udało się wyhodować klony człowieka. Klony takie – wyglądające i zachowujące się identycznie jak ludzie – są żywymi składzikami organów potrzebnych do przeszczepów. Dba się o ich zdrowie, rozrywki, a czasem nawet o odpowiednie wykształcenie – to właśnie w elitarnej szkole w Hailsham poznamy głównych bohaterów: przebojową Ruth, nieśmiałego Tommy’ego i dojrzałą Kathy (ta ostatnia jest narratorką opowieści). Po skończeniu szkoły Ruth i Tommy żyją przez pewien czas nadzieją, że prawdą jest krążąca po uczelni plotka, jakoby w przypadku, gdy dwa klony się pokochają, będą mogły wieść zwyczajne życie! Oboje jednak raz po raz trafiają na stół operacyjny, a ich opiekunka Kathy odkrywa, że takiej możliwości nigdy nie było… Ją wkrótce, po wykonaniu misji opiekuńczej, czeka los podobny do losu podopiecznych…
Skromny w sumie film Marka Romanka zmusza do zastanowienia się, co by było, gdyby możliwe było klonowanie: czy klony to ludzie, czy też – jak w filmie – można im odmówić praw ludzkich? Przecież wyglądają tak samo jak my, tak samo kochają i nienawidzą… Można film uznać także za metaforę losów narodu uważanego w swej ojczyźnie za podludzi (Żydów w nazistowskich Niemczech, Haitańczyków na Dominikanie, Tybetańczyków w Chinach; z Żydami łączy zresztą klony pogodzenie się z losem, brak sprzeciwu wobec systemu). To ponadto chłodna, stylowa, dopracowana w każdym szczególe opowieść o godzeniu się z losem i własną śmiertelnością. Piękna wizualnie, doskonale zagrana. Romanek wykonał kawał naprawdę dobrej roboty (choć można psioczyć, że książka długo trzyma w niepewności co do tożsamości bohaterów, jest bardziej tajemnicza, a w filmie od początku wyłożono wszystko kawa na ławę).
Jan
|