Cyniczny dziennikarz Jeff postanawia odnaleźć autora ogłoszenia, w którym poszukiwane są osoby chętne do odbycia (na własną odpowiedzialność) wspólnej podróży w czasie. W służbowym wyjeździe towarzyszy mu dwoje stażystów Darius i Arnau. Jak można się było spodziewać, autor anonsu, Kenneth, okazuje się równie dziwny jak ów anons. Mimo to trójka dziennikarzy daje się wciągnąć w szalony pomysł, przy okazji realizując własne cele.Choć może trudno w to uwierzyć, ogłoszenie podobnej treści jak to w filmie ukazało się naprawdę w jednej z amerykańskich gazet kilkanaście lat temu. Jeszcze ciekawsze jest to, że odpowiedziało na nie ponad tysiąc osób. Pozytywnego odzewu doczekało się nie tylko ogłoszenie sprzed lat, ale i film wykorzystujący ten motyw jako punkt wyjścia. „Na własne ryzyko” spotkało się z ciepłym przyjęciem widzów. I zasłużenie, bo jest to od pierwszych chwil wciągająca, inteligentnie zabawna historia. Jej solidną podstawą jest dobrze napisany scenariusz, dochodzi do tego sprawna reżyseria, a całości dopełnia świetna gra całej czwórki aktorów wcielających się w pierwszoplanowe postacie (choć przyznać trzeba, że najbardziej błyszczy na ekranie Aubrey Plaza w roli Darius). „Na własne ryzyko” nie jest typową komedią romantyczną, nie jest także obrazem SF, do jakich przyzwyczaiło nas kino, w którym filmy z tego gatunku nie mogą obejść się bez efektów specjalnych. Ten się obchodzi.
ASPEKTY TECHNICZNE
Dźwiękowo to obyczaj, a nie science fiction. Bas odzywa się dopiero, gdy bohaterowie uruchamiają maszynę do podróży w czasie. Tyły raczej leniwe, poza muzyką nic się w nich nie dzieje. Troszkę odgłosów ptasich świergotów, dyskretny gwar rozmów w knajpie czy trąbkowo-okrzykowy gwar na meczu footballu to jedyne, co oprócz muzyki wyłowimy z tyłów. Kolory niezbyt nasycone, raczej naturalne nie podrasowane. Podobnie jest z ostrością, która jest porządna, acz bynajmniej nie brzytewna. Troszkę zdjęć jest prześwietlonych, zdarzają się szemrania tła, lekkie falowania krawędzi i krzyżowanie kolorów (męskie swetry).
BONUSY
Zwiastuny, które nie zaryzykowały podroży w czasie.
itk/veroika
|