Nick to sprzedawca od 16 lat pracujący w jednej firmie. Generowane przez niego zyski jednak systematycznie spadają, co jest wynikiem nadużywania przez mężczyznę alkoholu. W końcu szefostwo ma dość – Nick wylatuje z pracy (a przy okazji traci służbowy samochód i telefon, a jego karty kredytowe zostają zablokowane). Jak się okazuje, nie tylko tam przebrała się miarka… Nick zastaje w domu zamknięte drzwi, zmienione zamki i swoje rzeczy wystawione na trawnik przed domem. Mężczyzna siada na kanapie i postanawia odtąd tak, niejako w ramach protestu, spędzać swe dni: kanapa, zgrzewka browara, obijanie się od rana do wieczora (aż serce połowicy skruszeje). Takie zachowanie budzi kontrowersje sąsiadów, więc za poradą znajomego gliniarza Nick zaczyna udawać, że zwyczajnie prowadzi przed domem sprzedaż niepotrzebnych przedmiotów. Dni mijają, serce żony nie mięknie, zaś Nick zaprzyjaźnia się z synem sąsiadów i ciężarną sąsiadką, i obserwując okolicę zaczyna dostrzegać wiele rzeczy, które dotychczas mu umykały. I zaczyna coraz bardziej zdawać sobie sprawę z tego, że jego wcześniejsze życie chyba nie było – z jego winy – całkiem idealne…
„Na sprzedaż” to ekranizacja opowiadania „Why Don’t You Dance?” napisanego przez pisarza i poetę Raymonda Carvera. Co za tym idzie, nie jest to głupawa komedyjka, ale całkiem mądry, często zaskakujący komediodramat o dojrzewaniu człowieka, który sięgnął dna. Komediodramat z solidnie napisanymi dialogami, z kilkoma scenami-perełkami (ta z udziałem Laury Dern), bardzo dobrze zagrany – Will Ferrell (ekranowy Nick) ze swym wyglądem i zachowaniem wiecznego chłopca portretuje w bardzo wiarygodny sposób rozterki i przemiany niemłodego już faceta chcącego przejść przez życie jak najmniejszym nakładem sił, a nagle tracącego grunt pod nogami. To kino niskobudżetowe, skromne, ale naprawdę przyjemne z odbiorze i, co ważne, skłaniające do kilku refleksji na ważkie tematy.
ASPEKTY TECHNICZNE
Jak się można domyślać ścieżka dźwiękowa filmu, którego akcja rozgrywa się de facto na trawniku na przedmieściach dużego miasta jest dosyć skromna jeśli chodzi o odgłosy. Ot przejedzie samochód, zaćwierka ptak, przejedzie ktoś po trawniku, zaszumi woda w spryskiwaczach. Jest kilka mocniejszych brzmieniowo, by tak rzec, scen typu brzęk wybijanej szyby czy demolka w sklepie, których dopuszcza się główny bohater. Mowa oczywiście o tylnych kanałach, z których poza wymienionymi odgłosami płynie jednak głównie muzyka: gitarowa o nieco ponurawym klimacie.
Kolory naturalne, nawet niespecjalnie przytłumione czego można by się było spodziewać po filmie o przegranym życiowo bohaterze. Sporo zieleni, granatów i brązów. Lekko szumi tło i falują krawędzie (żaluzje w oknach).
BONUSY
Zwiastuny.
Jan/veroika |