Temat i jego rozwinięcie jest bardzo amerykańskie: oto anonimowy autor pisze poradnik, w którym zdradza swoje przemyślenia na temat tego jak żyć, osiągnąć sukces itp. itd. Lektura poradnika zmienia życie kilkorga bohaterów, wśród których jest między innymi redaktor naczelny i jego podwładny, brutalny tajny gliniarz, gwiazda rapu, była więźniarka (ich losy będą się co pewien czas łączyć i przenikać). Wspomniany reporter, Roger, na życzenie naczelnego wyrusza na poszukiwania tajemniczego autora książki.
Wielowątkowe opowieści na ekranie wypadają zazwyczaj albo bardzo dobrze, albo są niestrawne. „Motywacji” bliżej do tej drugiej kategorii… Scenariusz jest trywialny, mało oryginalny, nie wykorzystano też potencjału znakomitej obsady – o dziwo, to Sylvester Stallone w roli wrażliwego Geralda z zamiłowaniem machającego pędzlem (prywatnie Sly jak wiadomo także maluje) wypada najbardziej pełnokrwiście i naturalnie. Reszta bohaterów jest zaledwie naszkicowana (a i zagrana, jak w przypadku Thomasa Jane’a, na pół gwizdka), niektóre wątki też aż proszą się o rozwinięcie (w tak krótkim metrażu trudno przedstawić życie tylu bohaterów). Film ma swoje dobre strony (muzyka, kilka dialogów, wspomniana kreacja Stallone’a) i nie jest takim dnem, jak go malowano po premierze (na portalu Rotten Tomatoes „skopali go” do dziś dosłownie wszyscy oceniający), ale jednak to spory zawód…
ASPEKTY TECHNICZNE
Obraz bardzo naturalny, zrealizowany bez udziwnień kolorystycznych i stylistycznych. Sporo ładnych pasteli, kolory nie nadmiernie nasycone, odpowiadające rzeczywistości. Ostrość porządna, kontrast
Dźwięk raczej obyczajowy. Jest kilka scen, w których energiczniej grają tyły, ale w większości dźwięk oparty jest na dialogach i muzyce. Więcej czadu pojawia się w sekwencji ostatniej, kiedy panika wybucha na pomoście, w tyłach słychać strzały, kroki ludzi, krzyki wydawane przez tumult.
BONUSY
Zwiastuny.
Jan/veroika
|