„Stopover – Life” to trzeci album krakowskiego Moonrise, zespołu multinstrumenty Kamila Konieczniaka.
Płyta przynosi kawał, oryginalnej i świetnie zaaranżowanej muzyki z kręgu rocka progresywnego. Zagranej bez zadęcia, z wyczuciem i bezbłędnym warsztatem. Album jest wyjątkowo spójny brzmieniowo i klimatycznie, nieomal jak concept-album. Nie ma tu ewidentnie słabych momentów, a każda następna kompozycja jest logiczną kontynuacją poprzedniej. Ta płynność aranżacyjna i kompozytorska sprawia, że „Stopover – Life” jest pozycją godną polecenia, i taką, do której słuchacz często wraca z uczuciem gwarancji dobrej rozrywki.Co prawda w muzyce Moonrise jest dużo zapożyczeń, które sprawiają, że coś już gdzieś wcześniej słyszeliśmy, ponieważ muzyka grupy oscyluje wokół klimatów Marillion z Hogarthem, klasycznego Camel ze złotego okresu czy Porcupine Tree. W „Guardian Angel” można usłyszeć saksofon i bas, instrumenty chwilami przenoszące nas w klimaty Garbarka. Jednak muzycy zespołu potrafią tak te klocki muzyczne ze sobą poskładać, że te podobieństwa nie przeszkadzają.
„Stopover – Life” to pozycja idealna na wyciszenie, do słuchania i kontemplowania wieczorem, przy skąpym świetle, na dobrym sprzęcie stereo. Duża w tym zasługa produkcji, z wyczuciem wykorzystywanego saksofonu wplątanego w partie klawiszy i operowania świetnymi melodiami. Mimo że to płyta z nurtu rocka stricte progresywnego, zespół zrezygnował z popisów instrumentalistów na rzecz budowania architektury kompozycji i klimatu. Moonrise z wrodzoną łatwością aranżuje kompozycje, tworzy klimatyczne przestrzenie. Jako całość trzeci album zespołu szczyci się świetnymi aranżacjami, talentem kompozytorskim (gęsto tkane partie klawiszy), tempem oraz słabością do nostalgicznych klimatów. Jednak ci, którzy w rocku progresywnym szukają adrenaliny tu jej nie znajdą. Z kolei ci, którzy szukają kontemplacji, na pewno.W dużym stopniu wydźwięk muzyki łagodzi flegmatyczny wokal Marcina Jajkiewicza.
Są tu więc fragmenty mocniejsze („Flying In Empty Lands”, „Mr Strange”), ale są one tylko fragmentaryczne. Zamiast czadu, postawiono na klimat, wirtuozerię, urozmaicone brzmieniowo i aranżacyjne kolaże i delikatne formy. Przydałoby się całości jednak więcej rockowej zadziorności, która zapewne eksploduje w wykonaniu na żywo.
Atut płyty to wyjątkowa łatwość w budowaniu nastroju, płynność aranżacyjna, niezwykła melodyjność i przede wszystkim to coś, co sprawia, że „Stopover – Life” możemy wysłuchać wiele, tyle w niej bogactwa melodii i klimatów.
Marcin Kaniak |