Głównym bohaterem tego słodko-gorzkiego filmu jest Colin Clark, angielski filmowiec i pisarz, propagator sztuki, syn brytyjskiego lorda, brat znanego konserwatywnego polityka Alana Clarka. Swą przygodę z kinem Colin Clark rozpoczął, asystując reżyserowi na planie filmu „Książę i aktoreczka” z udziałem Laurence’a Olivera i Marilyn Monroe. Spotkanie z tymi wielkimi aktorami zaowocowało napisaniem przez niego poczytnych pamiętników (na ich podstawie nakręcono film dokumentalny) oraz książki „Mój tydzień z Marilyn”. W książce owej Clark opisał swój romans – bo chyba tak można to w sumie nazwać – z Marilyn Monroe. Sama aktorka o takim wydarzeniu nic nie wspomina, odżegnuje się od tego także kilka osób z ekipy pracującej przy „Księciu i aktoreczce”, czy jest to więc przelane na papier niespełnione marzenie rozkochanego w gwieździe młodzieńca, czy też coś było na rzeczy, nie wiadomo (Colin Clark zmarł 10 lat temu i już nic nie zdradzi)…
Film Simona Curtisa łączy w sobie elementy melodramatu, komedii romantycznej i dramatu psychologicznego. Pokazuje kulisy powstawania słynnego filmu, relacje łączące Laurence’a Olivera i Marilyn Monroe (mimo różnic w podejściu do aktorstwa, kilku zgrzytów i dziwnych zachowań seksbomby Oliver był zachwycony amerykańską gwiazdą), relacje Monroe i jej ówczesnego męża, Arthura Millera, a przede wszystkim przemieniającą się w coś więcej przyjaźń gwiazdy z granym przez Eddie’ego Redmayne’a Colinem Clarkiem.
„Mój tydzień z Marilyn” być może przeszedłby bez większego echa, film to bowiem przyjemny, ale niespecjalnie głęboki, gdyby nie rewelacyjny występ Michelle Williams w roli „boskiej Marilyn”. W jej interpretacji aktorka zmienia się w kilka chwil z rozkapryszonej gwiazdy w milutką kokietkę, z kobiety w depresji w uwodzicielkę, ekranowa Marilyn jednym gestem potrafi rzucić na kolana mężczyznę, omotać tłum dziennikarzy, a za chwilę spazmatycznie wić się na łóżku i rozpaczliwie szukać choć nikłego kontaktu z drugą osobą. Wielka rola, nagrodzona Złotym Globem, nominowana do BAFTA i Oscara (podobnie zresztą jak występ Kennetha Branagha jako Laurence’a Olivera). Dla tej roli warto sięgnąć po dzieło Simona Curtisa.
ASPEKTY TECHNICZNE
Elementem ścieżki dźwiękowej nieustatnnie sygnalizującym wykorzystanie systemu dookolnego jest niewątpliwie dźwięk dzwonka na planie filmowym, rozlegający się zza pleców chyba w sumie kilkanaście razy. Także odgłos fleszy aparatów fotograficznych czy wrzawa czyniona przez tłum fanów na ulicy dochodzą z różnych stron, tak jak jeszcze parę innych pojedynczych dźwięków (warkot silnika samochodu, zamknięcie drzwi itp.). Generalnie jednak najwięcej dźwięków dobiega z przodu.
W przeważającej części filmu kolory (głównie szarości, fiolety i ciepłe brązy) są odrobinę przygaszone, a światło, zwłaszcza we wnętrzach, nieco przydymione. W plenerach mamy do czynienia albo z nieco chłodnymi, ale naturalnymi kolorami, albo z ciepłymi, rozświetlonymi ciepłym, miękkim jesiennym światłem. Brak zabrudzeń obrazu, widoczność szczegółów w zbliżeniach dobra (piegi na twarzy Colina), ostrość przeciętna.
BONUSY
W „Na planie filmowym” (10 min) zobaczymy migawki z planu zdjęciowego, w tym, pod koniec, nagrywanie piosenek oraz grane na fortepianie i przez orkiestrę niektóre tematy muzyczne. Drugi dodatek to „Wybrane sceny” (1.15 min), tu Marilyn śpiewająca podczas kąpieli w wannie i w piosence otwierającej film. Na koniec galeria zdjęć (1.43 min) i zwiastun. W okładce płyty książeczka.
Jan / itk
Premiera DVD: 5.07.2012
|