Maximo Guillermo Manus, tak bowiem naprawdę nazywał się Max Manus (nie był z pochodzenia Hiszpanem czy Latynosem – jego ojciec Johan Magnussen przez wiele lat żył w krajach hiszpańskojęzycznych i zmienił imię i nazwisko na Juan Manus; matka z kolei była Dunką), urodził się w 1914 roku w Bergen. Zmarł stosunkowo niedawno – w roku 1996. Max walczył jako ochotnik po stronie fińskiej w wojnie fińsko-radzieckiej, po zajęciu przez Niemców Norwegii wrócił do ojczyzny i był jednym z założycieli tamtejszego ruchu oporu. Szybko został aresztowany przez gestapo, ale udało mu się uciec do Wielkiej Brytanii, gdzie przeszedł szkolenie w zakresie sabotażu. Stał się specjalistą od zatapiania statków, po jego akcjach zatonęły SS Monte Rosa i SS Donau. Po wojnie napisał kilka książek o swych przygodach.
I to właśnie na podstawie dwóch jego autobiograficznych książek („Det vil helst ga godt” i „Det blir alvor”) napisano scenariusz „Maxa Manusa” (scenarzysta Thomas Nordseth-Tiller zmarł w wieku 28 lat na raka tuż po premierze). Film z budżetem wynoszącym 55 milionów koron okazał się najdroższą w historii norweską produkcją: pracowało nad nim około dwóch tysięcy osób, przed kamerą pojawiło się blisko dwa tysiące statystów, o 70 lat postarzono kilka uliczek w Oslo, a paradny przemarsz wojsk faszystowskich wypadł tak realnie, że omal nie doszło do rozruchów. W pierwsze trzy tygodnie od premiery film zobaczyło około 15% mieszkańców kraju nad fiordami, a hollywoodzkie hity sromotnie przegrały walkę o widza.
Film przedstawia kilka lat z życia głównego bohatera – od czasów jego walk na froncie fińskim, do zakończenia II wojny światowej. To kino nakręcone w stylu starych produkcji wojennych, z klasą, bez nadmiernego epatowania efektami (choć ich nie brakuje). Świetnie oddano realia epoki i ducha panującego w norweskim społeczeństwie w czasie okupacji (a duch ów był dość podzielony: wielu popierało przecież propozycje Vidkuna Quislinga). Niestety, twórcy nie ustrzegli się w wielu scenach nadmiernego wybielenia swego bohatera, który miast charyzmatycznego lidera zaczyna niebezpiecznie przypominać mitycznego herosa walczącego ze Złem. „Max Manus” dostał 6 najważniejszych norweskich nagród filmowych (Amanda), w tym oczywiście dla najlepszego filmu roku.
Jan |