Francja Ludwika XIV. Młodziutka Angelika Sancé de Monteloup wykrada spiskowcom, którzy chcieli otruć króla, truciznę i ważne dokumenty. Po kilku latach zostaje zmuszona do poślubienia bogatego, ale oszpeconego i kulawego markiza Jeoffreya de Peyrac. Mąż początkowo budzi w niej wstręt, ale z czasem dziewczyna przekonuje się, że jej mąż to pociągający, intrygujący i niezwykle inteligentny mężczyzna, który wkrótce zdobywa serce swej żony. Sielankę przerywa oskarżenie de Peyraca o czary, ale tak naprawdę intryga wymierzona jest przeciwko wciąż niebezpiecznej dla spiskowców markizie.
Remake kultowej serii filmów płaszcza i szpady z lat 60-tych z Michelle Mercier w roli głównej. Remake dosyć udany, bo wprawdzie uwspółcześniono nieco manierę i dodano opowieści tempa, ale starano się zachować ów tradycyjny styl tamtych produkcji, a i obyło się tym razem bez specjalnych udziwnień montażowych. Pierwsza część (bo być może będzie ich więcej) wprowadza postać markizy Angeliki, która z temperamentnej, ale wiejskiej gąski staje się powabną, uroczą i bardzo odważną kobietą. Poznajemy dzieje jej trudnej miłości do męża, jego tragiczny los, a także wydarzenia (spisek na życie króla), które w przyszłości zagrożą życiu markizy. Wielka miłość splata się z polityką w dramatyczny sposób. Jest tragicznie na sposób romantyczny, bo odbiorcami a raczej odbiorczyniami filmu będą głownie panie i to one zachwycać się będą w tej samej mierze eleganckimi sukniami, wystrojem pięknych wnętrz jak i uronić łzę nad losem markizy. Muszę przyznać, że mając w pamięci starą wersję, do której mam zupełnie irracjonalny sentyment obawiałam się nowej wersji, ale obawy okazały się płonne. Współczesną ogląda się równie dobrze, choć trudno się oprzeć wrażeniu że lata 60. obfitowały w większa liczbę przystojnych mężczyzn na ekranie.
ASPEKTY TECHNICZNE
Produkcja broni się elegancją obrazu i żywością dźwięku. Kolorystyka koresponduje z fabułą, barwy słoneczne z początków filmu ciepłe żółcie, łagodne oranże, nasycone czerwienie, złote beże zmieniają się powoli w ponure granaty, gołębie szarości i studzienne czernie. Kontrast głęboki, wydobywający z tła kontury oświetlone światłem świec (co ważne bo wiele scen rozgrywa się w takich klimatach). Ostrość nie przesadnie żyletkowa, ale choć kontury znamionuje raczej miękkość, bez trudu widać pojedyncze pasma włosów, blizny czy krople krwi.
Dźwięk w chwilach bardziej akcyjnych dynamiczny i przestrzenny. Sporo odgłosów obyczajowych to tych charakteryzujących ówczesny Paryż czy langwedocką wieś: stukot kopyt po wyłożonym kocimi łbami bruku, strzały z muszkietów, czy szczęk rapierów. Basy odzywają się w scenie niedoszłej katastrofy w kopalni złota kiedy spada prowizoryczna winda czy w scenie egzekucji, w której na pierwszy plan wysuwa się basowy szum ognia trawiącego ciało skazańca.
BONUSY
Tylko zwiastuny.
veroika
|