Prawdopodobnie jury miało problem z jego sklasyfikowaniem – niby to animacja, ale nie do końca dla dzieci, z kolei dorośli wolą inne komputerowe zabawy Zacka Snydera (to pierwszy jego film, który nie dostał kategorii R, czyli dla dorosłych…). I zbyt wiele jest chyba w „Legendach sowiego królestwa: Strażnikach Ga'Hoole" odniesień do polityki i historii. Amerykańska publiczność w każdym razie nie dopisała – ekranizacja trylogii Kathryn Lasky okazała się za trudna w odbiorze…
Fabuła na pozór nie jest skomplikowana: dwie małe sówki wypadają z gniazda, trafiają do Nieskazitelnych, obozu sów płomykówek, które… chcą, by ich rasa zapanowała nad światem. Soren chce się stamtąd jak najszybciej wyrwać, jego brat Kludd ulega fascynacji ideami płomykówek. Po ucieczce z obozu Soren wyrusza na poszukiwanie legendarnych obrońców sowiej rasy, Strażników Ga’Hoole, którzy jako jedyni mogą ocalić ten ptasi ród.
A więc tradycyjna baśń o walce dobra ze złem (a nawet Dobra ze Złem), doprawiona w finale wątkiem starcia obu braci. W „Legendach…”, choć to niby bajka, krew naprawdę się leje, lecą pióra, a „zły” brat do końca wierny będzie swym ideałom – bo też i płomykówki przypominają jako żywo… nazistów. Czystość rasowa, podsowy, kult siły i wodza, obozy – tak wygląda świat ptasich odszczepieńców! Pod ptasimi piórkami ukryto mroczną opowieść o dyktaturze, praniu mózgów i bratobójczej wojnie.
O stronie wizualnej nie za bardzo można się rozpisywać – jest po prostu rewelacyjna! Sceny z sowami lecącymi w deszczu lub finałowe sekwencje ogromnego pożaru są jednymi z najbardziej dopieszczonych ujęć w animacjach ostatnich lat. Oglądamy rzadkie połączenie filmu pięknego i mądrego zarazem.
Jan |