Jeszcze do niedawna Henry pracował jako architekt i wiódł szczęśliwe życie u boku ukochanej żony Penny, oczekując narodzin pierwszego dziecka. Niespodziewana śmierć Penny w wypadku samochodowym sprawiła, że jego świat legł w gruzach. Próbując pozbierać się po tej tragedii, postanawia wypełnić złożoną żonie obietnicę i pomóc bezdomnej nastolatce z sąsiedztwa w realizacji marzenia, jakim jest zbudowanie tratwy, na której uda się przepłynąć Atlantyk.
Fabułą filmu przypomniała mi pewien fragment biografii Romana Polańskiego związany z jego zamordowaną przez gang Mansona żoną Sharon. Przed rozstaniem z mężem zostawiła na nocnej szafce książkę, która czytała, mówiąc mu, że byłby z niej świetny materiał na film. Była to „Tess d’Urberville” Thomasa Hardy’ego. Gdyby nie zainteresowanie Sharon powieścią, być może Polański nigdy by jej nie zekranizował… Podobnie jest z bohaterem filmu, Henrym, który po śmierci ciężarnej żony, zaczyna interesować się dziewczynką o której wspomniała mu tuż przed wypadkiem. Co prowadzi oczywiście do rozwijającej się nie bez trudności niezwykłej przyjaźni. Dziewczynka, mająca fatalne doświadczenia z dorosłymi, którzy ją zawiedli musi przełamać mnóstwo uprzedzeń, by zaufać Henry’emu. Henry’emu z kolei autentyczność młodej osóbki, jej pozbawiona pozy naturalna szczerość i pasja jaką się oddaje bardzo przypomina zmarłą żonę, artystkę która wnosiła do jego życia energię i nieprzewidywalność. Przyjaźń z Milie łagodzi więc ból po starcie Penny, ale i pomaga przewartościować swoje życie i odnaleźć się w samotności jaką doświadczył go los. Filmy pokazujące relacja młodej dziewczyny i dorosłego mężczyzny zazwyczaj wskazują na jakieś erotyczne podteksty tutaj tego uniknięto, to czysta magia spotkania człowieka z drugim, rozumiana tak jak rozumieją to filozofowie i etycy. I jeśli funkcjonowanie świata ma jakąś logikę , to trudno uciec od myśli, że spotkanie tych dwojga powinno się było wydarzyć.
Ale nawet nie wchodząc jaka głębiej w przesłanie filmu jest to obraz który ogląda się z dużą przyjemnością, ciepły ale nie ckliwy, mądry ale nie przeintelektualizowany, zabawny ale śmieszny z ciekawymi dialogami i zajmująco odmalowanymi postaciami drugoplanowymi: robotnicy remontujący dom Panny i Henryego czy matka Penny. Role pierwszoplanowe to oczywiście klucz sukcesu filmu. Henry w wykonaniu Jasona Sudeikisa jest przekonujący we wszystkich emocjach jakie przeżywa, zaś znana z „Gry o tron” Maisie Williams mocno odcina się od stereotypu rozwydrzonej i roszczeniowej nastolatki do jakich przyzwyczaiły nas YT-owe filmiki.
Jeśli komuś podobał się klimat znakomitego „Mów mi Vincent”, to „Księga miłości” jest jego łagodniejszą, męsko-damską wariacją.
ASPEKTY TECHNICZNE
Dźwięk obyczajowy ze spora ilością dialogów. Czasem tyłach zabrzmi trzask dewastowanej ściany czy rozbijanych mebli w scenie furii Henry’ego czy trzask palącego się drewna w scenie zaprószenia ognia. Spokojna ścieżka dźwiękowa.
Obraz wyraźny acz sekwencje ze wspomnieniami dotyczącymi Penny są lekko rozproszone przez światło i zamglone. Poza tymi wyjątkami ostrość i kontrast nie odbiegają od normy. Kolory naturalne, raczej ciemnawe z przewagą brązów i zieleni.
BONUSY
Wydanie z książeczką.
veroika |