W Detroit źle (a może dobrze?) się dzieje – ktoś morduje skorumpowanych policjantów należących do tajnego oddziału do walki z narkotykami. Do zbadania sprawy oddelegowany zostaje młody detektyw Dan Sullivan. Do pomocy żółtodziobowi przydzielono doświadczonego Marty’ego Kingstona, który swego czasu należał do feralnego oddziału.
Pierwsza połowa filmu – po bożemu i zgodnie z wymogami gatunku opowiedziana historia śledztwa wewnątrz policji – jeszcze trzyma w napięciu, potem, po ujawnieniu tożsamości zabójcy (co staje się zdecydowanie za szybko), tempo i napięcie siada. Scenariusz jest przeciętny, mało zaskakujący, aktorstwo – poza sztywnym Shawnem Hatosym grającym młodego detektywa – i strona techniczna też oscylują w granicach średniej amerykańskiej. Można zobaczyć, ale z pewnością nie jest to lektura obowiązkowa nawet dla fanów kryminalnych akcyjniaków.
Jan