Linda Susan Boreman w szkole średniej miała pseudonim Panna Święta Święta. A potem, już jako Linda Lovelace, zagrała w najbardziej chyba znanym pornosie w historii kina, „Głębokim gardle”. Film o niej składa się z dwóch części. W pierwszej oglądamy oficjalną wersję wydarzeń – Linda poznaje Chucka Traynora, producenta filmu porno, w którym się zakochuje, a potem, za jego namowami, występuje w „Głębokim gardle”. Powoli zdobywa doświadczenie, nieźle się bawi, po premierze zostaje gwiazdą. Druga część opowiada to samo, ale z punktu widzenia Lindy – młoda dziewczyna zakochuje się w starszym doświadczonym facecie, ten zmusza ją do nietypowego seksu, a potem – nierzadko rękoczynami – do udziału w pornosie. Linda męczy się, próbuje uciec od Chucka, zerwać z przeszłością, mężczyzna natomiast liczy wpływy z kolejnych filmów. Po ucieczce od brutalnego męża zaczyna udzielać się jako aktywistka walcząca o prawa kobiet, pisze autobiografię.
Jak było naprawdę? Obydwie strony głosiły rzecz jasna swoje wersje, udzielały wywiadów, pisały książki. Racja została przyznana Lindzie. I za tą opcją opowiadają się twórcy „Królowej XXX”, ostatecznie przedstawiając gwiazdę porno jako ofiarę i potępiając jej męża-oprawcę. Nie ma powodów w tą wersję nie wierzyć, ale nie wspomina się na przykład o tym, że Linda przed tragiczną śmiercią w wypadku zgodziła się na sesję do pisma erotycznego, podkreślając jednocześnie gdzie się dało, jak to nienawidzi tego przemysłu… Postawa cokolwiek budząca kontrowersje… A pozostawiając kwestie prawdy i nieprawdy, skupiając się na samym filmie: jest za bardzo melodramatyczny, wykorzystano w nim zbyt wiele tanich chwytów rodem z obyczajowych produkcji telewizyjnych, za dużo jest w nim jednoznacznej czerni i bieli… Pod względem technicznym solidna, aktorsko całkiem niezła, „Królowa XXX” jednak troszeczkę rozczarowuje.
ASPEKTY TECHNICZNE
Obraz stylizowany na wczesne lata 70. Jest lekki efekt prześwietlenia obrazu, zwłaszcza na początku filmu, co dodatkowo potęguje dosyć słoneczna kolorystyka. Obraz ma lekko żółtawe zabarwienie, przypominające fotografie z rodzinnego albumu. Sporo podstawowych kolorów, ale niezbyt jaskrawych i mocno przydymionych. Dużo pasteli, oranżów, brązu w „oficjalnej” części, nieco mroczniej kolorystycznie jest w drugiej opowiadanej z punktu widzenia Lindy. Ostrość dosyć rozmiękczona, co zresztą zdaje się być składową efektu stylizacji obrazu. Kontrast przeciętny. Mocne szemranie tła.
W ścieżce dźwiękowej sporo muzyki lat 70. Dźwięk dookólny tylko momentami: wybuchy śmiechu widzów towarzyszące projekcji filmu, wybuchy sztucznych ogni czy aplauz tłumu. Reszta dialogowa z centrum.
BONUSY
Zwiastuny.
Jan/veroika |