Nawet Virgila Oldmana, znawcę sztuki prowadzącego we wspaniałym stylu aukcje znanych obrazów i rzeźb, a przy okazji niezbyt reklamującego się kolekcjonera co lepszych kąsków, które na owych aukcjach ktoś kupuje w jego imieniu. Virgil sztuce i swej kolekcji poświęcił całe życie – nie ma i nie było w nim miejsca na żadną kobietę, miłość czy romanse, potomków, zwykłe uciechy: kolekcjoner żyje w świecie, który sobie stworzył, napawając się dziełami mistrzów. Pewnego dnia kontaktuje się z nim tajemnicza Claire, młoda kobieta, która w spadku po rodzicach otrzymała stary, podniszczony dom pełen bibelotów i być może cennych płócien. Claire chce, by Virgil wycenił te przedmioty. Kobieta kontaktuje się z nim jedynie telefonicznie lub przez… otwór w ścianie (cierpi na rzadkie zaburzenia psychiczne i lęki)! Wkrótce przekazuje kolekcjonerowi klucze do domu, co ten wykorzystuje, by czasem zostać – symulując wyjście – i przyglądać się tajemniczej piękności. Stopniowo Virgil zaczyna tracić dla Claire głowę…
Przez dłuższy czas wydaje się, że wyrafinowane plastycznie dzieło Giuseppe Tornatore będzie historią miłosną dwojga ludzi żyjących w jakże różnych, ale i podobnych (ze względu na totalną izolację) światach. Oczekujemy, że odkryją miłość, znajdą wspólny język i nić porozumienia, zmienią swój styl życia. Okazuje się jednak, że reżyser tylko z nami grał – im bliżej finału, tym bardziej akcja zaczyna przyspieszać i stopniowo zmieniać swój charakter z melodramatycznego na… kryminalny i to z niezłym dreszczykiem! I nagle jesteśmy świadkami perfekcyjnie dopracowanej scenariuszowo opowieści o przekręcie, mówiącej, że nikomu nie należy ufać, że pożądanie może zaślepić nawet największego twardziela i manipulatora… „Koneser” może i jest opowiedziany nieco staroświecko – jak wiele filmów Tornatore, lubiącego powolną akcję, nostalgiczny klimat – ale zachwyca właśnie klimatem, scenariuszem, świetnym aktorstwem (Geoffrey Rush w roli Virgila!) i muzyką (Ennio Morricone).
ASPEKTY TECHNICZNE
W filmie zastosowano sporo zbliżeń, tym bardziej zadowalających nas, że to zbliżenia pięknych przedmiotów: antyków, obrazów, boazerii… Na szczęście ostrość jest idealna i jesteśmy w stanie uchwycić zarówno kunszt pociągnięć pędzla jak i fakturę na ściennej draperii. Nie mówiąc już o tym, że kamera pieści ciało Claire, muzy Virgila, prześlizgując się często po jej ciele, twarzy czy falujących włosach. To film mocno voyerystyczny, w którym sporo zbliżeń obserwującego np. przez dziurę w ścianie więc mniej piękne detale twarzy i postaci Virgila również nie umkną naszej uwadze. Kolory są stonowane, ale zdarzają się mocniejsze akcenty: czerwieni czy błękitów.
Dźwięk szalenie ciekawy. Pomimo tego, że „Koneser” to w dużej mierze obyczaj, jednak wszelkie odgłosy tła są pięknie rozłożone, a ich dynamika jest zdumiewająca. Duże wrażenie robią zwłaszcza odgłosy tła willi Claire, opuszczonej i tajemniczej gdzie stuk kroków w piwnicy, ptak podrywający się do lotu na poddaszu, furkot skrzydeł obudzonego nietoperza czy echo głosu rozchodzi się pięknie po ogromnych przestrzeniach. Ciekawie jest też w warsztacie Roberta, w którym nieustannie tykają zegary, odzywają się ich kuranty, a wreszcie do głosu dochodzi mechaniczny człowiek. Cudownie wybrzmiewa muzyka w której sporo fletu i intrygujących wokaliz. Basy podkręcają klimat w scenie niefortunnych odwiedzin w willi i w scenie napadu na Virgila, któremu towarzysza grzmoty i rzęsisty deszcz.
BONUSY
Zwiastuny.
Jan/veroika
|