Joey był komandosem, służył w Afganistanie, zabijał ludzi, potem miał trafić przed sąd wojenny. Uciekł, rozpłynął się w powietrzu, rozpoczął nowe życie w Londynie – to jednak nie wymarzona wojskowa emerytura, ale życie bezdomnego, grzebiącego w śmietnikach, poharatanego psychicznie wyrzutka… Pewnego dnia uciekając przed grupką zwyrodnialców katujących bezdomnych Joey włamuje się do pustego mieszkania. I tam już zostaje – przyjmuje tożsamość nieobecnego właściciela, zakłada jego luksusowe ubrania, nawiązuje kontakty ze światkiem podziemnym, zostaje facetem wykonującym brudną robotę, jednocześnie jednak pomaga finansowo bezdomnym z ochronki prowadzonym przez znajomą siostrę Cristinę. Od czasu do czasu daje też niezły wycisk tym, którzy podnoszą rękę na dawnych kompanów spod jednego kartonu. No i wciąż szuka Isabelle, dziewczyny, z którą wiódł przez pewien czas wspólne życie bezdomnego. Kiedy okazuje się, że Isabelle została zamordowana, Joey postanawia znaleźć winnych.
Z opisu może wynika, że to typowy dla Stathama akcyjniak, w którym po kilkunastu minutach wprowadzenia zacznie on efektownie masakrować winnych śmierci Isabelle. Tymczasem wcale tak nie jest – główny bohater rozmawia z siostrą Cristiną o wierze, chce zmienić swe życie, ale przeszłość wciąż się o niego upomina, rzuca alkohol i do niego wraca, siostra Cristina (w tej roli Agata Buzek) okazuje się zaś nie aniołem z misją, a zagubioną kobietą, która w habicie szuka ucieczki przed problemami… W tle pobrzmiewają echa wojny w Afganistanie, widać londyńskie slumsy i prężną przestępczość zorganizowaną – dla bohaterów stolica to nie pełne zabytków kolorowe miasto, ale rynsztok, z którego trudno się wydostać… „Koliber” jest jednym z ambitniejszych filmów z udziałem Stathama (kilka naparzanek zobaczymy, ale ich ilość jest śladowa w porównaniu z „Transporterem” i spółką), z wielowymiarowymi bohaterami i złożoną fabułą. Miła odmiana po wcześniejszych seryjnie kręconych „zabili go i uciekł”: Statham pokazał w „Kolibrze”, że bohater kina akcji może być złożoną postacią z krwi i kości.
Jan |