Znajdziemy w nim wiele elementów typowo akcyjnych i kilka wstawek rodem z kina fantasy (magia Indian). Mimo tego dziwnego pomieszania gatunków fabuła jest w sumie dość prosta i typowa dla obrazów o Dzikim Zachodzie: to opowieść o łowcy głów Jonahu Heksie tropiącym złoczyńcę, który niegdyś zamordował jego żonę i dziecko (dodajmy, że złoczyńca ów, paląc żywcem rodzinę Hexa, sam kierował się chęcią zemsty), zaś Jonaha koszmarnie okaleczył. Akcja rozgrywa się w czasie wojny secesyjnej.
Producenci nie szczędzili pieniędzy (budżet wyniósł aż 47 milionów dolarów), zaangażowano kilka gwiazd (początkowo nawet w roli tytułowej miał zagrać zamiast Josha Brolina Matthew McConaughey), zadbano o naprawdę interesujący montaż – połączenia wstawek animowanych nawiązujących do komiksowego rodowodu historii i scen aktorskich wypadły świeżo i oryginalnie. Ogólnie pierwsze pół godziny filmu jest udane: mroczne, efektowne, czasem zaskakujące. Potem jednak twórcom bardziej zależy na widowiskowym pokazaniu strzelanin i uśmiercaniu przeciwników Hexa niż na psychologii postaci (a obaj antagoniści mają dosyć ciekawe osobowości). Film staje się typowym produktem dla współczesnych dużych chłopców – jeśli ktoś strzela, to wykonuje jeszcze przynajmniej dwa salta w powietrzu, główny bohater nigdy nie chybia, a jego samego kule się nie imają. Do tego dorzucono obowiązkową twardą dziwkę o złotym sercu wspomagającą Hexa (w tej roli nieco drewniana Megan Fox). Z czasem zaczyna to nudzić, tym bardziej że przecież wiemy od początku, jak skończy się pojedynek głównego bohatera z podłym Turnbullem (niewysilający się zbytnio John Malkovich)… Finał nie wzbudza już większych emocji (nie wzbudził także w Amerykanach – film był jedną z większych finansowych klap tego roku).
Jan