Film jest biografią zmarłego w 2011 roku wynalazcy Steve’a Jobsa. Zaczynał od pracy w Atari, gdzie projektował gry komputerowe, potem wspólnie ze swym kumplem Steve’em Wozniakiem założył – w garażu – firmę Apple, w której projektował i wykonywał komputery. Sprzedawały się świetnie, firma weszła na giełdę, zaczęła obracać sporymi sumami. A Jobs, zawsze niepokorny i trudny we współpracy, został… z niej zwolniony! Założył więc inną, NeXT, został też dyrektorem generalnym Pixaru, studia filmowego odkupionego przez Jobsa od Georga Lucasa (jeszcze jako Lucasfilm). W 1996 roku Apple, będące w złej kondycji finansowej, wykupiło NeXT, ale Jobs został nowym prezesem – i wypuścił na rynek iMaca, iPoda, iPhone’a, a w końcu iPada…
Joshua Michael Stern pokazuje swego bohatera jako niepokornego geniusza, który niczym mityczny Midas zamienia wszystko w złoto. Nie skupia się za bardzo na jego relacjach z najbliższymi (a te są bardzo ciekawe – Jobs był synem syryjskiego emigranta, został w dzieciństwie adoptowany, potem zaś… sam nie uznał córki z wcześniejszego związku, u kobiet miał powodzenie, nigdy nie stał się człowiekiem rodzinnym, zwracając się raczej w stronę pracy), ani z współpracownikami (a z wielu relacji wynika, że traktował ich, delikatnie mówiąc, jak podrzędne istoty i zawsze był zapatrzony w czubek swego nosa), nie szkicuje również w ciekawy sposób początków kariery swego bohatera (młodość Jobsa była burzliwa, był przez pewien czas buddystą, weganinem, podróżował po Indiach, eksperymentował z LSD). A tutaj w pierwszej scenie mamy hippisa, a w kolejnej genialnego wynalazcę… To raczej hołd niż biografia, problem jednak w tym, że i na początku, i na końcu filmu niespecjalnie kibicujemy Jobsowi, który pozostaje dla nas postacią obojętną. Szkoda, tym większa, że Ashton Kutcher w tytułowej roli zaskoczył bardzo pozytywnie – mógł się okazać totalnym niewypałem, ale trzeba mu przyznać, że podołał aktorsko i stworzył być może najlepszą kreacje w karierze.
ASPEKTY TECHNICZNE
W ścieżka muzycznej ciekawie i klimatycznie, sporo klasyki, ale i rocka oraz popu inspirowanego latami 70 i 80. Oprócz muzyki tylko nieliczne odgłosy znalazły miejsce w tyłach: ot jakiś aplauz podczas wystąpienia Jobsa, wieczorne granie świerszczy czy szum wiatru w liściach drzew.
Obraz estetyczny, jasny ze zdjęciami nawet lekko chwilami prześwietlonymi. Na początku kolorystyka oscyluje wokół brązów i żółci, by potem skierować się w stronę szarości i błękitów. Ostrość przeciętna, kontrast w porządku. Lekko falują krawędzie (żaluzje okienne).
BONUSY
Jest materiał „Za kulisami” (5 min) koncentrujący się na ścieżce muzycznej filmu, traktujący o tym że aranżacje muzyczne miały odzwierciedlać kolejne etapy życia Steve’a Jobsa i zilustrować jego specyficzny charakter: brak emocjonalności z połączeniu z pasją do pracy. Są więc utwory z jego wczesnej młodości inspirowane latami 70-tymi, a wiolonczela i flet przeplatają się z utworami Beatlesów. W „Making Of” (5 min) mowa o fenomenie Jobsa o którym wszyscy słyszeli ale nie znali jego historii, ani charakteru, który kazał mu nie zwracać uwagi na innych i dążyć do wytkniętego celu. Poza zwiastunami są jeszcze tylko trzy sceny niewykorzystane, które może oprócz tej z herbatką podawaną przez córkę powinny się znaleźć w filmie.
Jan/veroika |