Owszem na pierwszy rzut oka jest to film o ratowaniu małej Żydówki przez dzielną Polkę i jako taki nie zaskakuje nowatorstwem ani oryginalnością tematu.
Tytułowa bohaterka to mieszkanka Krakowa, która w czasie okupacji ratuje żydowską dziewczynkę o imieniu Róża. Matka dziewczynki została aresztowana, a próby odnalezienia jej spełzają na niczym. Jak łatwo się domyślić, szlachetność Joanny wystawia ją na wielkie ryzyko i poważną próbę – musi nie tylko uchronić dziecko przed wydaniem Niemcom, ale także zapewnić jej i sobie przetrwanie.
Ale tak naprawdę pojawienie się małej Róży to tylko pretekst do opowiedzenia historii kobiety postawionej w dramatycznej życiowej sytuacji, której świat w przeciągu kilku tygodni wali się niemal na głowę i której dramatycznej sytuacji nie dostrzega nawet najbliższa rodzina. To też film o tym, jak łatwo szafować czyimś życiem wydając szybki osąd, jak nieludzcy okazują się, ci którzy występują w imieniu prawa, i jak ludzcy potrafią być ci, którzy de facto nie muszą tacy być.
Tak naprawdę Róża spełnia w tym pozbawionym uczuć świecie rolę niepoślednią – rozumie więcej niż dorośli, a na pewno jest w stanie wypełnić – przynajmniej na trochę – uczucie pustki i kompletnego osamotnienia bohaterki. Z osoby ratowanej staje się ratującą, jeśli nie przed Niemcami to przed obezwładniającą czarną depresją, która okazuje się równie niebezpieczna.
Aby zwiększyć napięcie, reżyser, będący także autorem scenariusza, wprowadza w życie Joanny dwuznaczną postać niemieckiego oficera, człowieka równie samotnego jak ona, który lawiruje między potrzebą bliskości a przywilejami, jakie przysługują mu jako okupantowi. Zresztą inne postacie drugoplanowe są równie złożone, nawet jeśli to tylko epizody, jak choćby postać sprzątaczki grana przez Kingę Preis czy dozorczyni, w roli której wystąpiła zażywna Stanisława Celińska.
Pełnowymiarową i przejmującą kreację, w której nie ma cienia fałszu, stworzyła Urszula Grabowska. Za wykazanie się aktorskim kunsztem w kreśleniu postaci z jednej strony kruchej i delikatnej, z drugiej jednak odważnej i niezłomnej Urszula Grabowska została nominowana do Nagrody im. Zbyszka Cybulskiego.
ASPEKTY TECHNICZNE
Jak na film, którego akcja w dużej mierze rozgrywa się w jednym mieszkaniu, dźwięk jest rewelacyjny. Właściwie już sama czołówka daje tego przedsmak. Podczas gdy na ekranie pojawiają się nazwiska twórców i wykonawców, wita nas podkład, jakim jest kawiarniany gwar – odgłos sztućców uderzających o talerze, ciche rozmowy i gra skrzypiec w tle. Wszystko świetnie uprzestrzennione. Potem jest tylko lepiej: w mieszkaniu słychać odgłosy kroków, szmer ubrań i pojedyncze odgłosy zabaw dzieci dobiegające z podwórka. Stawia nas na nogi dzwonek do drzwi wyraźnie dobiegający z lewego głośnika, płynący z niego stuk pięści dobijającej się do drzwi mieszkania Joanny matki, a potem jej sączący się przez nie szept. Ciekawe, że odgłosy z komórki, w której ukrywa się mała Róża, zwłaszcza jej kaszel, dochodzą adekwatnie do układu mieszkania, z prawego głośnika. Odgłos nocnego najścia (basowy tupot butów, walenie w drewniane drzwi) też podrywa na nogi. Dialogi idealnie wyraźne, a cudowne tło muzyczne (Dworzak, Paganini), ze znakomitymi końcowymi chórami i wokalizami w środku, świetnie dobrane. Trzeba przyznać, że to jeden z najlepiej udźwiękowionych filmów polskich, jakie pojawiły się na DVD.
Obraz na podobnie dobrym poziomie. Utrzymany w monochromatycznych barwach – głębokich granatach, grafitowych szarościach i głębokich czerniach – ma świetny kontrast sprawiający, że barwy te zyskują masę odcieni w zależności od minimalnych zmian oświetlenia. Odcień karnacji skóry bohaterów ziemistoróżowawy, lekko nienaturalny, ale pasujący do ogólnego klimatu. Zero usterek poza lekkimi zmiękczeniami w planie dalszym. W zbliżeniach obraz ociera się o jakość HD – niemal widać pory skóry.
BONUSY
Oprócz czterech zwiastunów obszerna galeria zdjęć podzielonych na zdjęcia z planu, zdjęcia portretowe i fotosy z filmu. Dodatkowa gwiazdka za angielskie napisy. Brawo!
ren / veroika
Premiera DVD: 12.05.2011
CIEKAWOSTKI CUDOKADR
|