Jak bardzo dobrze, słychać i widać na „En Vivo!”, najnowszym koncertowym DVD Iron Maiden zarejestrowanym na Estadio Nacional de Chile w Santiago 10 kwietnia 2011 roku, przed – jak podają wiarygodne źródła – 55 tysiącami widzów. Zespół oddał hołd i zademonstrował fascynację (z wzajemnością) Ameryką Południową. Zapewne był ten kontynent dla zespołu tak atrakcyjny i dziewiczy jak swego czasu Europa Wschodnia (czytaj Polska). Wtedy to, w połowie lat osiemdziesiątych, z koncertami do naszego kraju zawitał Iron Maiden. Nawet z tej okazji zrealizowano film dokumentalny „Behind The Iron Curtain”, który po latach w formie bonusów trafił na DVD „Life After Death”. Tyle wspomnień.
Repertuar „En Vivo!” stanowi przekrój kompozycji pochodzących z płyt „The Final Frontier”, „Powerslave”, „Dance Of Death”, „Piece Of Mind”, „Brave New World”, „Seventh Son of a Seventh Son”, „Fear of the Dark”, „The Number of the Beast” i „Iron Maiden”. Zabrakło niestety kawałków m.in. z „A Matter Of Life and Death”. Co zrozumiałe, całkowicie został pominięty okres współpracy Iron Maiden z Blaze'em Bayleyem. Jeśli chodzi o wykonanie, mimo że znam kawałki zespołu na pamięć, to z dużą przyjemnością zasiadłem do obejrzenia DVD. Zespół niczym nowym tu nie zaskakuje, bo to wszystko jest znane, ale też nie rozczarowuje. Poczułem się mile zaskoczony produkcją dźwięku oraz montażem obrazu.
Zespół po mrocznym intro rozpoczyna koncert od promocji ostatniego albumu, „The Final Frontier”, kawałkiem „Satellite 15”, który razem z tytułowym i „El Dorado” z niego pochodzą. Potem mamy powrót do przeszłości w postaci „2 Minutes to Midnight”, znów skok na ostatnią płytę w postaci „The Talisman” i „Coming Home”. „Dance of Death” nieznacznie przenosi nas o parę lat wstecz. „The Trooper” to wycieczka do początku lat osiemdziesiątych. Zamykający pierwszą płytę „The Wicker Man” jest symboliczny, gdyż to dzięki płycie „Brave New World”, z której pochodzi, zespół w oryginalnym składzie powrócił na rynek w 2000 roku. Wrażenie bezcenne – wysłuchanie, jak stadion śpiewa refren z Dickinsonem. „Blood Brothers”, pochodzący z „Brave New World” inauguruje drugą część koncertu. Blisko 10-minutowy „When The Wild Wind Blows” przypomina, że bohaterem wieczoru oprócz klasyki jest album „The Final Frontier”. Później ze sceny słyszymy już tylko klasykę: „The Evil That Men Do”, „Fear of the Dark”, „Iron Maiden”, „The Number of the Beast”, „Hallowed Be Thy Name” i na sam koniec „Running Free”.
„En Vivo!” jest pozycją, do której bardzo trudno się przyczepić czy coś złośliwie zglanować. Zespół, mimo upływających wiosen, od lat trzyma BARDZO WYSOKI POZIOM WYKONAWCZY. Nie słychać między nutami rutyny, bo to starzy wyjadacze. Oglądając „En Vivo!”, czuje się emocje: publiczności – wyjątkowo dobrze zgranej i sfilmowanej, ale również zespołu. Ten priorytetowo potraktował rejestrację koncertu i dał z siebie wszystko. Dzięki temu stare kawałki brzmią świeżo, inspirująco, wyjątkowo witalnie, jakby zespół na nowo tchnął w nie życie. Znane to wszystko, lubiane, ograne, ale znów fajnie się tego słucha w nowym brzmieniu na żywo i w tak atrakcyjnej oprawie wizualnej.
ASPEKTY TECHNICZNE
Osobna sprawa to realizacja i rejestracja koncertu. Kamera zagląda w każdy zakątek sceny i stadionu. Nurkuje z góry, panoramuje stadion. Są nie tylko plany ogólne, ale i zbliżenia. Realizacja koncertu podobna do „Flight 666 – The Film”. W obu realizatorzy zastosowali technikę dzielenia ekranu na dwa, trzy, cztery lub aż sześć kawałków. Obraz, zapisany w formacie panoramicznym, wyrazisty, ostry, kontrastowy, o świetnie dobranej kolorystyce. Zwraca uwagę reprodukcja czerni i całkowity brak szumu w scenach nocnych. Świetny, szybki montaż potęguje wrażenie estetyczne. Podejrzewam, że na BD obraz prezentuje się jeszcze lepiej.
W zespole jest trzech gitarzystów, basista, perkusista, wokalista i rozkrzyczany stadion ryczący głosem 55 tysięcy gardeł (te melodyjne zaśpiewy z publicznością „łołołoło”). Mimo wielu nakładek, wielopłaszczyznowej realizacji nagrania wszystko słychać bardzo wyraźnie. Żaden instrument nie zakłóca drugiego, a przy tym dźwięk w DTS 5.1 ma dużą głębię, spory zapas dynamiki i jest dookolny nie tylko z nazwy. Mocny, z solidnie podbitym dołem i selektywny. Reżyser dźwięku Kevin Shirley dał muzyce Ironów nowoczesny szlif, który potem kunsztownie obrobił zmarły w 2012 roku senior mastering engeener George Marino w legendarnym Sterling Sound w Nowym Jorku.
BONUSY
Wszystkie umieszczono na drugiej płycie. Można je obejrzeć z dźwiękiem w LPCM Stereo i w DTS 5.1. Materiałem głównym (mającym m.in. angielskie napisy) jest fascynujący jak sam koncert „Behind The Beast. Documentary”, wyczerpujący 87-minutowy making of z trasy Iron Maiden po całym świecie. Podobny do „Flight 666 – The Film”. Film krok po kroku pokazuje, jak coś takiego jak wielka trasa koncertowa może się odbyć i jak to wszystko jest możliwe. Poznajemy każdy detal przedsięwzięcia. Materiał pokazuje, że podróż dookoła świata jest jak wyprawa krzyżowa. Poznajemy przygotowania do trasy od strony logistycznej, kamera zagląda do biura odpowiedzialnego za projektowanie nowej sceny, do garderoby, wszędzie. Podczas tournée zespół spędził w powietrzu 113 godzin, leciał nad 54 krajami, miał na pokładzie dziewięciu pilotów, blisko 300-osobową załogę techniczną, wypił 1,5 tysiąca galonów wody, 133 butelki whisky i zarejestrował 240 tysięcy minut materiału audiowizualnego, z którego ułamek wykrojono na to DVD razem z dodatkami. Całą ekipę ze sprzętem załadowano na pokład słynnego „Ed Force One”, za którego sterami zasiadł Bruce Dickinson. Fascynujący materiał, który wielu może potraktować jako film szkoleniowy na temat organizacji produkcji.
Pozostałe dodatki umieszczono w sekcji „Extras”. Znajdziemy tam promocyjny klip do „Satellite 15” (wyraźnie inspirowany szeroko pojętą klasyką SF), materiał z jego kręcenia oraz „The Final Frontier World Tour Show Intro”. To krótki filmik wyświetlany przed koncertem.
Marcin Kaniak |