To już trzecia część „Igrzysk śmierci”, ekranizacji serii powieści Suzanne Collins. „Kosogłos” został modnie podzielony na dwie części, co okazało się jego i zaletą (więcej czasu na przedstawienie relacji między bohaterami, więcej psychologii postaci), i wadą (wszystkie co lepsze atrakcje wizualne pozostawiono na deser, tutaj jest, jak na akcyjne widowisko science fiction, dość spokojnie i mało spektakularnie). Główna bohaterka, Katniss, zostaje z przyjaciółmi przetransportowana do Dystryktu 13, który oficjalnie został całkowicie zniszczony. Tak naprawdę żyją tam jednak przesiedleńcy i uciekinierzy z Dystryktu 12. I planują rebelię przeciw rządowi Kapitolu. Katniss zgadza się zostać „twarzą rebelii”, jej symbolem, Kosogłosem. Ma nadzieję, że to pomoże jej uwolnić uwięzionych przez Kapitol i dopaść największego wroga, Snowa.
Jeśli film kosztuje 125 milionów dolarów, a zarabia – na tą porę – blisko 800 milionów, nie ma co dyskutować: to wielki przebój, który ma to „coś”, co trafia w gusta młodych widzów. Trzecia część „Igrzysk śmierci” różni się nieco od dwóch poprzednich, jeśli chodzi o widowiskowość (jest jej mniej), zbliża się natomiast do pierwszej części, jeśli brać pod uwagę rolę i sposób pokazania wpływu i siły mediów (Katniss biorąc na siebie rolę Kosogłosu jest pod ścisłym nadzorem speców od kreowania wizerunku, gra w reklamach, przemawia itp.). Ciekawie naszkicowano postacie bohaterów, wszystkie wątki porządnie rozwinięto (lub przygotowano ich rozwinięcie), dobrze spisali się także aktorzy na czele z Jennifer Lawrence (reżyser, Francis Lawrence, to nie rodzina, nie urodził się nawet w USA, a w Wiedniu). Jest, owszem, kilka dłużyzn, jest nastrój oczekiwania na kolejną część i niezbyt pocieszająca wiedza o tym, że urwą w najciekawszym momencie (nie dlatego, że lepiej dramaturgicznie, a dla większych zysków), ale to niewątpliwie wyróżniające się w swoim gatunku dzieło, którego nawet mniej zagorzali fani nie mogą przegapić.
ASPEKTY TECHNICZNE
Najbardziej sugestywnymi, a powtarzającymi się odgłosami są te związane z odgłosami lądowania i startu statków kosmicznych, przewożących rebeliantów między dystryktami. Mają nie tylko odpowiedni power, ale są też odpowiednio rozseparowane jeśli chodzi o świst śmigieł. Równie dynamiczna jest scena ze zbombardowaniem szpitala kiedy nie dość że spadają na niego bomby to w dodatku dwa samoloty zdarzają się w powietrzu trafione uprzednio strzałami rebeliantów i z ciężkim basem spadają na ziemię. W tej scenie nie zabraknie też porządnie rozspeparowanych strzałów z broni maszynowej, świstu przelatujących maszyn, ciężkiego grzmotu walącego się komina i brzęku tłuczonych szyb co mocno kontrastuje z uprzednią sceną w szpitalu pełną ściszonego gwaru ludzkiego: szeptów, jęków i oddechów. No i z piękną wokalizą podkreślającą wzruszenie i przerażenie oglądającej tyle ludzkiego nieszczęścia Katniss. Podobnie poetycki wymiar jeśli chodzi o dźwięk ma sekwencja w lesie, której towarzyszy śpiew ptaków, szum rzeki i cichy śpiew bohaterki, który za chwilę przeradza się w mocne skandowanie tej samej pieśni przez ludzki tłum. Klaustrofobiczne wrażenie robi sekwencja nalotów na bazy rebeliantów, gdy ciężki bas zamykanych wrót inicjuje wrażenie zasypywania: z lekkim szumem sypie się żwir z pękających ścian a z zewnątrz dochodzi przytłumiony odgłos detonacji.
Obraz o dosyć mrocznej kolorystyce, oddającej klimat filmu, którego akcja rozgrywa się wśród ruin miast, lub w ciemnych bunkrach gdzie ukrywają się niedobitki. Dominują więc wszelkie odcienie szarości w połączeniu z granatami i brązami. Tylko w kilku scenach „oddychamy” kolorami: zielenią liści i trawy czy błękitem nieba. Ostrość bardzo dobra, acz widoczność detali w ciemnościach mogłaby być lepsza. Kontrast głęboki, uwzględniający tło i kolejne plany widzianych przestrzeni. Lekkie szemranie tła.
BONUSY
Tylko zwiastuny.
Jan/veroika |