HUNTER: XXV LAT PÓŹNIEJ

Nasza ocena:4Nośnik:DVD
Tytuł oryginalny:Hunter: XXV lat później
Gatunek:koncert, trash, heavy metal
Kraj produkcji:Polska
Rok produkcji:2008, 2009
Czas trwania:100 min, 70 min
Kategoria wiekowa:b.o.
Reżyseria:Dawid Markow, Pawel Sobkiewicz
Obsada:Paweł Grzegorczyk, Piotr Kędzierzawski, Konrad Karchut, Michał Jelonek, Dariusz Brzozowski, Grzegorz Sławiński
Dystrybucja:Mystic Production
Opis
W metalu najważniejsze jest wejście na raz.
Galeria

Hunter na przestrzeni 25 lat swojej kariery wydał zaledwie parę albumów. Jego kariera nabrała rozpędu, dopiero gdy podpisał kontrakt muzyczny z Metal Mind w 2005 roku i wydał płytę T.E.L.I…. Płyta ukazała się w dwóch wersjach, polsko- i angielskojęzycznej. Wydany w 2009 roku „HellWood”, już pod skrzydłami Mystic Production, potwierdził pozycję zespołu na rynku. Grupa w 2010 roku uzyskała nominację do Fryderyka, nagrody polskiego przemysłu fonograficznego, w kategorii album roku heavy metal.

Zespół przez lata kroczył własną drogą. Dorobił się sporej grupy oddanych fanów. W muzyce Huntera pobrzmiewają silne akcenty i rozwiązania zaczerpnięte z muzyki klasycznej. Cieszy więc, że dostępne jest koncertowe podwójne DVD podsumowujące 25-letnią karierę zespołu. Co prawda na rynku jest dostępne DVD z Przystanku Woodstock z 2003 roku z Żar, ale koncerty umieszczone na „XXV lat później” są odmienne.

Na podwójne DVD złożyły się dwa występy.

Pierwsza płyta zawiera koncert w warszawskiej Stodole, który zespół zagrał 7 listopada 2009 roku promując album „HellWood”. Koncert ten grupa potraktowała priorytetowo. Scenę wystylizowano na okładkę albumu „HellWood”, umieszczono na niej wielkie konary, statyw mikrofonu oplotły liście, a zanim zespół zagrał pierwsze takty, na scenę weszli ubrani w skóry i z pochodniami Galindowie, plemię bałtyckie zamieszkujące tereny obecnych Mazur, pomiędzy dzisiejszym Olsztynem i Szczytnem.

Przez 100 minut na najwyższych obrotach zespół gra najważniejsze utwory w swojej karierze. Ze sceny słyszymy m.in. „Strasznika”, „ŚmierciŚmiech”, „Labirynt Fauna”, „Wyznawców”, „Greed”, „Zbawienie”, „Płytki dołek” czy „TSHAZSHYC”. Wykonaniu nie można odmówić pasji i zawziętości. Zespół gra technicznie bez zarzutu, ma parę momentów porywających.

W Stodole tamtego wieczora zebrali się najwierniejsi fani zespołu, co zmobilizowało Huntera do zagrania na 120%. Oprócz nowych kompozycji, największe wrażenie i uśmiech na twarzy recenzującego wywarły najstarsze kompozycje, jak metallikowo brzmiący „Misery”, uszyty dosłownie z pięknych riffów. Czysty jak łza trash metal. Najpiękniejszy moment koncertu. Epicki, bez zadęcia. Również podczas słuchania „Freedom” przechodzą ciarki. Dalej jest równie podniośle („Kiedy umieram…”).

Tyle zalet, teraz subiektywne wady.

Kogoś, kto nie jest fanem Huntera, może irytować teatralność i horrorowato-baśniowy klimat przywodzący na myśl stylizację na Kinda Diamonda (scena przypomina kiczowatą podróbkę scenografii „Jeźdźca bez głowy” Burtona). Mierzi konferansjerka Draka, szczególnie zbytnie spoufalanie się z publicznością i muzyczne przerywniki, jak „Czarny Miś”. Nie każdy zespół potrafi zrobić widowisko, w którym scenografia współgra z muzyką. No i ten cylinder na głowie Draka… pretensjonalne.

Wzbogacenie brzmienia skrzypcami Michała Jelonka niestety odebrało muzyce Huntera charakterystyczny, klasyczny trashheavymetalowy klimat. Jedno z drugim gryzie się ze sobą i brzmi jak koncert Metalliki z orkiestrą symfoniczną, tworząc ogromne dysharmonie.

O zamiłowaniu do świata z pogranicza filmowego horroru i baśni świadczy kompozycja „Labirynt Fauna”. Poza tym słuchanie koncertu utrzymanego w podniosłym stylu jest na dłuższą metę męczące.

Zdecydowanie lepszy, bo pozbawiony teatralności i wydumanej scenografii jest koncert zagrany we wrocławskiej Wytwórni Filmów Fabularnych w 2008 roku.

Tym razem muzycy poprzestali na ubraniu się w staroświeckie uniformy, całe szczęście tylko w paru pierwszych utworach. Sam koncert natomiast, może dlatego że krótszy, bo tylko 70-minutowy, jest bardziej esencjonalny, bardziej heavy niż koncert warszawski. Oprócz kompozycji z albumu T.E.L.I… w repertuarze znalazły się takie klasyki, jak „Requiem”, „Fallen”, „Kiedy umieram”. Tego wieczora Hunter zagrał wszystkie najważniejsze kompozycje ze swojej dyskografii. Koncert ma heavytrashowy charakter, głównie dzięki starszym kompozycjom pełnym patosu, jak „Freedom” czy „Requiem”. Przykładem klasy jest fenomenalne zgranie zespołu i skrzypiec w „Grabaszszszu…”, pełne świetnie zaakcentowanych delikatniejszych niuansów. 

O dziwo, zagrany na koniec „Hey Ya!” z repertuaru OutKast świetnie rozluźnił atmosferę. Wystarczy rzucić okiem na tytuły utworów, żeby zauważyć, że Hunter sporo inspiracji szuka w filmach: „The Cuckoo’s Nest”, „Deer Hunter”, „Labirynt Fauna”. Tytuł DVD też wziął się z filmu. Poczucie humoru w „Hey Ya!” okazało się świetnym zakończeniem koncertu.

Edycja digipack ze świetną okładką, jedną z lepszych.

ASPEKTY TECHNICZNE

W wypadku obu koncertów obraz jest zaprezentowany w formacie panoramicznym, pełnoekranowym 16:9, czyli 1.78:1. Koncert warszawski (pierwsza płyta) jest zdecydowanie lepiej sfilmowany. Widać więcej szczegółów, obraz jest ostrzejszy nie tylko w zbliżeniach, ale i w planach ogólnych. Kolorystyka dobrana do scenografii, a więc tonąca we wszelkiej maści brązach i odcieniach bordowego. Z kolei koncert z wrocławskiej WFF (druga płyta) ma lepszą pracę kamer, większy rozmach, ale ostrość w planach ogólnych i zbliżeniach gdzieś ucieka. Momentami brak mu głębi.

Obydwa koncerty zostały zaopatrzone w ścieżki dźwiękowe LPCM Stereo oraz DTS. Wersja wielokanałowa koncertu z Wrocławia brzmi nie tylko przestrzenniej, ale i ostrzej i bardziej koncertowo. Dźwięk jest naturalny i dobry brzmieniowo, o odpowiedniej głębi. DTS rozplanowano tak, że z centralnego dobiega głos Draka, a z frontów gitary i reszta instrumentów. Dość dobra separacja kanałów, z podziałem na lewą i prawą stronę.

Z kolei koncert ze stolicy ma DTS nienaturalnie stłumiony i płaski, zupełnie pozbawiony kopa. Wersja w LPCM Stereo jest lepsza brzmieniowo, a całość ma naturalną głębię.

BONUSY

Na pierwszej płycie znajdziemy galerię zdjęć. Ciekawiej prezentuje się druga płyta, a tam blok wideoklipów Huntera: „Fallen”, „Strasznik” (utrzymany w klimacie „Draculi” i „Lokisa”), „Labirynt Fauna” (inspirowany horrorem, fantasy lub filmem grozy), T.E.L.I…, „Zbawienie” (świetnie zmontowany klip koncertowy), czy utrzymany w wymowie antywojennej „ŚmierciŚmiech” i „Kiedy umieram…”.

O tym, jak zespół przez lata funkcjonował, opowiada dokument „XXV lat wcześniej”, trwający niepełne dwadzieścia minut. Utrzymano go w formie żartobliwej zgrywy, w której muzycy niepoważnie opowiadają o sobie i zespole. Wypełniają go wypowiedzi obecnych i byłych muzyków i współpracowników Huntera. Momentami poczucie humoru twórców… niewybredne, a całość bez pomysłu i polotu.

Marcin Kaniak

Dodaj swoją opinię
Ocena
Ocena 0.00 (0 głosów)
Podpis:
Nasze oceny
Film:4
Obraz:4
Dźwięk:4
Bonusy:3
Stopka techniczna
Obraz::kolor, 1.78:1, 16:9
Dźwięk::DTS 5.1, LPCM Stereo
Ścieżki dźwiękowe::polska
Napisy::brak
Płyta::2-warstwowe
Liczba scen::20, 15
Bonusy::wideoklipy, dokument, galeria zdjęć
Newsletter - przyłącz się!
Bądź na bieżąco, podaj swój e-mail, odbieraj newsy i korzystaj z promocji.
  Wybierz najbardziej interesujący dział, 
  a następnie kliknij Zapisz się.