Upierdliwy, złośliwy, pyskaty i w dodatku uważający swych gości za niepotrzebny balast. Zdarza się, że porażeni jego „gościnnością” ludzie uciekają z Zacisza gdzie pieprz rośnie. Basila nie boi się tylko jego żona Sybil, jedyna, która potrafi pohamować jego krwiożercze instynkty, i pyskata pokojówka Polly. Dla reszty personelu, głównie dla poczciwego, acz nieco infantylnego Hiszpana Manuela, Fawlty to prawdziwy dopust Boży! Ten komediowy serial BBC z członkiem grupy Monty Python Johnem Cleesem w roli Basila to jeden z najzabawniejszych seriali, jakie udało nam się obejrzeć na szklanym ekranie. Nic w tym dziwnego, bo Cleese, będący współautorem scenariusza, przemycił do niego wiele ze specyficznego humoru brytyjskich komików. Na pierwszej płycie palmę pierwszeństwa wśród najzabawniejszych motywów dzierży ten z gośćmi z Niemiec, w którym Basil absolutnie mimowolnie i oczywiście przez przypadek nawiązuje co chwila do wojennej historii, naśladując Hitlera czy opowiadając wojenne dowcipasy. Kładzie na kolana również odcinek z wieczorkiem smakosza, gdzie biednemu Basilowi udaje się pomylić kaczkę z tortem. Moim ulubionym jest jednak odcinek na drugiej płycie – z trupem w roli głównej – który jest w stanie wyciągnąć z najgorszego dołka. Nie można nie konać ze śmiechu, widząc żałosne próby ukrycia kłopotliwego nieboszczyka a to w koszu na bieliznę, a to w szafie, a to w kuchni, czy po prostu zostawienia go na widoku. W serialu wszystko jest perfekcyjne – rewelacyjny scenariusz i zahaczające o groteskę wykonanie.
ASPEKTY TECHNICZNE
Gdyby nie to, że nie dla walorów artystycznych ogląda się „Hotel Zacisze”, byłby nie do strawienia. Na szczęście film oparty jest głównie na dialogach, toteż nie ucierpimy moralnie z powodu kiepskiej jakości filmu. Telewizyjny obraz ma wszystkie błędy transferu, jakie można sobie wyobrazić: od szemrania tła począwszy, na przeostrzeniach w postaci aureoli wokół postaci i poszarpanych krawędziach skończywszy. Kiepski kontrast sprawia, że biel jarzy się nadmiernie, a czerni daleko do smolistości. Pojawiają się przejaskrawienia bieli, a przy ruchu spore smużenie. Powierzchnie faktur materiałów w kratkę migają, a barwy się krzyżują. Sporo śmieci analogowych. Kolory głównie wypłowiałe, gdy zaś czasem zdarzają się żywsze, to z kolei nie trzymają się konturów. Dźwięk w Dolby Digital Mono płaski i nieco dźwięczący. Jest polski lektor o niespecjalnie pasującym głosie.
BONUSY
Dodatki usytuowano na drugiej płycie. Jest kilka ujęć zepsutych (1.30 min) i takich, w których Cleese daje upust swej energii. Poza tym wywiady. Pierwszy (24 min), intrygujący, z Andrew Sachsem (Manuel), prywatnie człekiem poważnym, w dodatku Niemcem! Mówi m.in. o wypadku, jaki miał na planie w scenie z pożarem w kuchni, z której wychodzi w dymiącym uniformie. Otóż substancje wywołujące ów efekt weszły z sobą w reakcję i przeżarły odzież, boleśnie go parząc. Wywiad z Prunellą Scales (Sybil) jest krótszy (7 min) i mniej ciekawy, ale dowiemy się z niego, że serial jest skomponowany tak, by pokazać 12 bolączek hotelarzy, i pomimo że była presja, by go wydłużyć, John Cleese nie uległ jej. Jest jeszcze dodatek ukryty (w menu pod nazwą hotelu) w postaci impresji filmowej na temat budynku „grającego” w filmie Hotel Zacisze. Minutowy materiał ukazuje go jako kompletną ruinę. W roku 1991 budynek strawił ogień, potem został kompletnie wyburzony, by na jego miejscu powstało kilka innych hoteli.
veroika |
Opinie użytkowników (1)
mim 2022-09-11 8:50 Odpowiedz
Fajny artykuł, nic dodać nic ująć - serial, do którego się z przyjemnością wraca i ktory nic nie traci na aktualności z upływem lat.