Rok 1994, Ruanda. Śmierć generała Habyarimana, zwolennika porozumienia pokojowego, staje się zarzewiem walk między skonfliktowanymi od wielu lat plemionami Hutu i Tutsi. Bojówki Hutu przemierzają ulice i włamują się do domów w poszukiwaniu Tutsi, zabijając z całym okrucieństwem nawet kobiety i dzieci. Paul, kierownik hotelu Milles Collines, chcąc chronić żonę z plemienia Tutsi, zabiera rodzinę i sąsiadów do budynku, który z uwagi na zagranicznych gości jest pilnowany przez wojska ONZ. Zaogniająca się sytuacja powoduje, że cudzoziemcy zostają ewakuowani, a mieszkańcy hotelu, czyli setki uciekinierów, zostają sami, zdani na odwagę i spryt Paula.
Kiedy w wiadomościach pojawiają się newsy z Afryki, możemy być pewni, że znajdą się gdzieś pomiędzy problemem dziurawych dróg w Polsce a informacjami sportowymi. Ruanda leży na końcu świata i choć mówi się, że współczesna telewizja przybliża nam owe peryferie, to robi to w stylu „pocztówki ze świata”. Zbyt egzotyczne to tereny, byśmy mogli utożsamić się z bohaterami owych newsów. Tę sytuację i naszą postawę emocjonalną radykalnie zmienia film „Hotel Ruanda”, w którym losy czarnoskórych bohaterów odległego kraju poruszają w niezwykły sposób emocje białych Europejczyków. Może to zasługa bliskości przedstawionego w filmie problemu: czy pojedynczy człowiek może przeciwstawić się fali zła i nienawiści, czy jest w stanie stanąć przeciwko wszystkim. Paul Rusesabagina, postać autentyczna, przypomina nam nieco Spielbergowskiego Schindlera. Jest jednak pewna kolosalna różnica – Schindler ani przez moment nie ryzykował więcej niż własne pieniądze. Tu jest inaczej: Paul, mając żonę Tutsi i przeciwstawiając się pobratymcom Hutu, staje się wrogiem publicznym numer jeden, którego zlikwidować może każdy. Chronią go (do czasu) znajomości, ale bardziej wiedza, jakimi argumentami wpłynąć na swych skorumpowanych rodaków, od których dosłownie kupuje życie będących pod jego opieką ludzi. Grający go Don Cheadle akcent położył na... zwyczajność. Nie ma w nim niczego z herosa, z początku zależy mu tylko na uratowaniu rodziny, z czasem los powoduje, że musi stać się bohaterem, skoro tchórzami i zdrajcami okazują się ludzie wokół niego. W obliczu jego postawy czujemy się tym bardziej nieswojo, że to my stoimy za wojskami ONZ, które w konflikcie w Ruandzie nie oddały ani jednego strzału i wolały zachować daleko idącą obojętność, jakby zakładając, że Afrykanie mają prawo do eksterminacji swych ziomków. Ot, twarde prawa Czarnego Lądu! I podobnie twardy, zrealizowany w poetyce dokumentu, wstrząsający jest obraz, który każdy człek prawy powinien obejrzeć.
Płyta ukazuje się w ramach serii „Filmowe strony świata”.
ASPEKTY TECHNICZNE
Bajecznie kolorowe „barwy wojenne”: ubrania i flagi Hutu są nasycone i jaskrawe. Przeważają słoneczne żółcienie, krwiste czerwienie i ostre zielenie. Karnacja skóry bohaterów to cała paleta odcieni – od mahoniu do kawy z mlekiem, co akurat ważne, bo to głównie karnacja odróżnia Hutu od Tutsi. Błędy transferu to przede wszystkim falowanie krawędzi (druty telefoniczne, okapy) oraz szemranie tła.
Dźwięk dosyć dynamiczny, tyły odzywają się często i gęsto w scenach zbiorowych: strzelaniny, masakry, manifestacji. Wrzaski rozwścieczonych członków bojówek Hutu i krzyki ich ofiar są wyraźne i dobrze rozseparowane. W sekwencji ewakuacji tropikalny deszcz wypełnia całe pomieszczenie. Dobrze wypadła scena na dachu hotelu, gdy pojedyncze wystrzały są słyszane z miasta (czyli z tyłów).
BONUSY
Najciekawszym dodatkiem jest przyczepiona do okładki płyty książeczka pełna wypowiedzi twórców i aktorów, dostarczająca wiedzę o wydarzeniach, które stały się podstawą filmu. Reszta dodatków to już tłumaczone materiały wizualne. Tak więc jest „Reportaż z planu” (4 min), koncentrujący się na scenach akcji, materiał „O filmie” (4 min), w którym aktorzy wypowiadają się na temat filmu i czasów, o jakich opowiada. Najciekawsza wypowiedź spośród wywiadów należy do prawdziwego Paula Rusesabaginy. Ze słów tego skromnego człowieka wynika, że zrobił to, co zrobił, ponieważ – wiedząc, że i tak umrze – nie chciał zginąć jako tchórz. O odtwarzającym jego postać Donie Cheadle wypowiada się w superlatywach, jak o dawno niewidzianym przyjacielu. Dodatki zamyka zwiastun.
veroika
Premiera DVD: 18.10.2012
|