Jowialny, zabawny grubasek i chodzące wcielenie dobroci jest tak naprawdę autorem kilku najbardziej perwersyjnych motywów, jakie znalazły wyraz w kinie i to wtedy, gdy nie zaludniali go jeszcze szaleńcy tacy jak Jigsaw czy wariat z piła łańcuchową. W umyśle Hitchcocka powstawały wizje, które wprawdzie z dzisiejszej perspektywy mogą śmieszyć (prymitywnie wygenerowane ptaki), ale na swój czas stanowiący probierz pewnych lęków społecznych.
Film jest tym wycinkiem z okresu życia Hitcha gdy stworzył on niezapomnianą kultową już dziś „Psychozę”. Obraz pokazując skomplikowaną relację miedzy reżyserem, a jego żoną, odsłaniając dosyć trudny charakter Hitcha, jego leki, obsesje, kompleksy, fobie. Ten konglomerat ułomności zdaje się jednak być źródłem filmowej inspiracji, a to czego reżyser nie może dokonać w rzeczywistości znajduje ujście na ekranie. Ta artystyczna projekcja byłaby li tylko rzemiosłem, gdyby nie intuicja i ręka jego utalentowanej choć żyjącej w cieniu sławnego męża żony, Almy. I to tak naprawdę ona jest bohaterka filmu, bo okazuje się największą muzą Hitcha. Nie były nimi – jak sugeruje film – sławne i zimne blondynki, ale właśnie Alma, bez której Hitch nie wspiąłby się na wyżyny talentu. To Alma domyka, dopina i puentuje jego pomysły. To Alma ma nosa do obsady, a Hitch tylko z zasady czasem kwestionuje jej wybory. W czasie realizacji „Psychozy” te dwa charaktery konfrontują się. Alma chce większej niezależności, a tak naprawdę docenienia jej przez męża. Hitch, czujący że się starzeje, przeżywa męki artysty, który być może się kończy. Czuje też na sobie presję odpowiedzialności za zastawienie domu, by uzyskać pieniądze na realizację w opinii wszystkich „chorego” filmu. Ta żyjąca w wielkim napięciu para rani się i bywa dla siebie okrutna, a miłość i nienawiść dzieli w tym momencie ich życia bardzo cienka granica. Film, w którym pobrzmiewa wiele z życia Eda Geina, psychopatycznego mordercy, patroszącego swe ofiary i czyniącego ze zwłok przedmioty domowego użytku, niesie z sobą piękne przesłanie: nigdy nie jest za późno na reanimację uczuć. Trzeba tylko zmienić perspektywę, dopuścić do głosu serce, a nie rozum, pozwolić wyjść sobie ze skorupy zastałych poglądów i przyzwyczajeń, narosłych podczas stosunkowo bezpiecznego życia. Alma musi oddalić się w stronę innego mężczyzny, aby Hitch zrozumiał kim tak naprawdę dla niego jest i czym on jest bez niej.
Pięknie to pokazują Helen Mirren i Anthony Hopkins. Ten ostatni z racji charakteryzacji ma może mniej mimicznie do zagrania, ale Mirren jest koncertowa!
ASPEKTY TECHNICZNE
„Hitchcock” jest bardzo estetycznym filmem z eleganckimi, ładnie fotografowanymi wnętrzami i plenerami. Koloryt filmu to naturalne, przyjazne dla oka pastele: nadmorskie beże i błękity oraz łagodne brązy i kolory podstawowe o głębokich odcieniach. Ostrość niezbyt brzytewna, raczej łagodna, film w ogóle trochę przypomina styl lat 50. Kontrast porządny. Obyło się bez przestrzeń i szemrania tła.
Dźwięk stosowny do sytuacji, ścieżka dźwiękowa jest łagodnie stylizowana na lata 50., tylko wstawki z „Psychozy” wybijają się mocno jako agresywne i drastyczne. Towarzyszą nam również odgłosy tła: trzask fleszy fotoreporterów fotografujących Hitcha podczas premiery, szum deszczu, nadmorski wiatr, czy budowlane i techniczne odgłosy pracy na planie zdjęciowym.
BONUSY
Są dość krótkie, niestety nietłumaczone materiały zakulisowe w liczbie sześciu o charakterze raczej promocyjnym. Mówią o charakterze związku Hitchcocka i jego żony, o nieznanej historii ich współpracy, o spotkaniu się dwóch wielkich gwiazd ekranu –Helen Mirren i Anthony’ego Hopkinsa, którzy byli sobie „przeznaczeni” oraz o muzyce filmowej, która w przypadku zarówno „Psychozy” jak i „Hitchcocka” ma ogromne znaczenie. Najciekawszy materiał w którym głos zabierają współpracownicy mistrza, mówi o samym Hitchcocku, nakreślając jakim był człowiekiem na planie filmowym.
veroika |