Koncertowe DVD Heya z Przystanku Woodstock z 2004 roku jest flagową pozycją w repertuarze Złotego Melona, ale przede wszystkim rewelacyjną wizytówką samego zespołu. To kolejny przykład bardzo dobrej rejestracji koncertu z jedynego tego typu festiwalu w tej części Europy. Plenerowe występy zagrane przy bardzo dużych audytoriach cechuje specyficzny dla takich miejsc klimat, który na recenzowanej płycie udało się znakomicie oddać.
Przystanek Woodstock na dobre zagościł w repertuarze letnich festiwali i z powodzeniem przejął schedę Jarocina. Swoistym znakiem czasu jest też fakt, że idea Przystanku Woodstock, goszczącego zespoły spoza dużych wytwórni, z biegiem czasem uległa ewolucji. Wśród wykonawców ze sceny niezależnej znalazły się zespoły mające kontrakty z dużymi wytwórniami. Hey występujący w tej konstelacji zagrał bardzo udany, wybitnie emocjonujący, gdy trzeba energetyczny, a kiedy indziej refleksyjny występ. Pokazał, że mimo lat potrafi nawiązać świetny kontakt z publicznością bez nadymania się i gwiazdorskich póz. Udowodnił, że choć jest na scenie od 1992 roku, nadal w jego nutach drzemie specyficzny klimat znany z debiutanckiego albumu „Fire”, czyli młodzieńcza pasja, odrobina naiwności i świeżości.
Koncert Heya zagrany na 10. edycji festiwalu Przystanku Woodstock w Kostrzynie nad Odrą 31 lipca 2004 roku muzycznie udowadnia, że muzyka tego zespołu w wersji koncertowej mimo upływu lat nadal porywa niepowtarzalnością, urokiem młodości, a w tekstach Kasi Nosowskiej każdy dostrzeże odbicie naszej rzeczywistości.
Zespół w 2004 roku miał już dwunastoletni staż muzyczny i „Music, Music” – ósmy w jego karierze album studyjny. O tym, że Hey tego dnia był w wyśmienitej formie koncertowej na woodstockowym festiwalu, świadczy fakt, że rok wcześniej wydał podwójny album „Koncertowy”, wyjątkowo udany.
Patrząc na listę 20 utworów, widać, że zespół zaprezentował swoiste the best of.
Oprócz kompozycji z albumu „Music, Music”, który okazał się bardzo dojrzały nie tylko muzycznie, ale przede wszystkim tekstowo, zespół zagrał m.in.: „Muka!”, „Moogie”, „Zobaczysz”, „4 pory”, „Cisza, ja i czas”, „(sic!)”, „Manto”, „Mru mru”, „Mikimoto – król pereł”, świetna riffowo „Antiba”, „Teksanski”, „Ja sowa” i „Ho” zagrane w wersjach akustycznych, „I’m only sleeping”, „Dorosłość jak początek umierania”, „Chyba”, „As raindrops Fell”, „Zazdrość”, „Katasza” i „Moja i twoja nadzieja”.
Pozytywną odmianą jest sięgnięcie po „I’m only sleeping” The Beatles znakomicie urozmaicający „heyowy repertuar”. Okazuje się, że nawet w tak klasycznej kompozycji zespół odcisnął swój styl. Oglądając Hey AD 2004, śmiało można powiedzieć, że siłą grupy nadal jest autentyczność, brak rutyny i znużenia graniem, prostota wykonania, ale i gorycz płynąca z tekstów Nosowskiej. Autentyczne drżenie głosu wokalistki po „Mojej i twojej nadziei” świadczy, że ten koncert był wyjątkowy dla zespołu. Widać, że na zespole po ponad dwunastu latach grania nadal robi wrażenie gorące przyjęcie woodstockowej publiczności, która chóralnie odśpiewała mu gromkie sto lat. Nie dziwią łzy wzruszenia spływające po policzkach Nosowskiej po takim owacyjnym przyjęciu.
Dla każdego muzyka taka reakcja to duży zastrzyk energii i wiara, że jego działalność ma sens. Może kogoś drażnić maniera wokalna Nosowskiej czy jej sposób bycia na scenie, ale nie można jej odmówić, że za każdym razem z powodzeniem uwodzi publiczność i najzwyczajniej w świecie wzrusza. W pamięci zostaje morze łopoczących flag pod sceną z nazwami miast i świetna muzyka, do której, gdy koncert się kończy, chce się wracać po raz kolejny.
ASPEKTY TECHNICZNE
Edycja DVD z koncertem Heya nie schodzi poniżej wysokiego poziomu ustawionego przez wydawcę. Tak jak w wypadku innych koncertów z Przystanku Woodstock, tak i tu przeniesienie obrazu i dźwięku jest perfekcyjne. Obraz w pełnoekranowym 16:9 jest bardzo ostry, ma wyraziste krawędzie i nasycone, intensywne, krzyczące z ekranu barwy o wysokim stopniu przejrzystości tonalnej i czystości. Nie ma tu żadnych przebarwień i kolorów o nienaturalnych odcieniach. Reprodukcja czerni i żywej, bogatej palety barw stoi na wysokim poziomie. Dynamiczna praca kamer, tych ustawionych na scenie i tych zawieszonych nad morzem publiczności, dopełnia płynnego odbioru. Podczas transmisji nie widać żadnych cyfrowych szumów, falowania krawędzi i innych błędów kodowania. Jakość obrazu jest tak perfekcyjna, że w zbliżeniach twarzy Kasi Nosowskiej widać każdą porę jej skóry, długie rzęsy i wyraźny, perfekcyjny makijaż.
Ścieżka w DTS 5.1 spełnia wszystkie cechy, których brakowało od lat retransmisjom telewizyjnym. Wyraźna separacja instrumentów w kanałach przednich potwierdza tezę, że jak się chce, to można. Dynamiczny dźwięk jest przestrzenny, ma ostro zaakcentowane wysokie i średnie pasmo i jak to jest w wypadku koncertów plenerowych, wyraźnie nagłośnioną publiczność. Gitary i wokal dobrze wkomponowano w całość. Nie ma wątpliwości, że nagranie z koncertu robi wrażenie dosłowną namacalnością dźwięków. Zamykając oczy, można się przenieść na ten koncert.
BONUSY
Dobrym pomysłem było przeprowadzenie z muzykami Heya wywiadu na gorąco, tuż po koncercie. Zespół zadziwia świeżym spojrzeniem na muzykę i nie przeszkadza mu nawet grający głośno w tle Dżem. Muzycy dzielą się refleksjami na temat koncertów granych na festiwalu, atmosfery tam panującej i obaw, jak zostaną przyjęci na kolejnym występie. Więcej Heya znajdziemy w opcji z materiałem koncertowym. Tam 6 utworów z występu zespołu z 2002 roku, a wśród nich: „Dosyć poważnie”, „Where Is My Mind” The Pixies, „Cudzoziemka w raju kobiet”, „Dreams”, „Schizophrenic family” i „Dolly”. W przeciwieństwie do występu z 2004 roku Kasia Nosowska śpiewa tu obcięta prawie na łyso. Ostatnim dodatkiem, po galerii zdjęć i zwiastunach poprzednich płyt Złotego Melona z Przystanku Woodstock, jest retrospektywa z występu Heya w filmie „Najgłośniejszy film polski” w utworze „Z rejestru strasznych słów”.
Marcin Kaniak |