Ponownym narodzeniu, gdyż w zasadzie przez pierwsze 16 lat Precious (tak wszyscy mówią na Clareece Jones) nie żyła własnym życiem – groteskowo otyła analfabetka z patologicznej rodziny była marionetką w rękach despotycznej matki, która przymykała oczy na to, że wracający sporadycznie do domu ojciec gwałci córkę (Precious urodziła mu dwójkę dzieci). Szansa na własne życie otworzyła się dla niej z chwilą zapisania do szkoły dla kobiet w trudnej sytuacji i otrzymania pomocy pedagogów.
Ten film, ekranizacja powieści „Push” autorstwa Sapphire, równocześnie porusza i drażni. Porusza, gdyż przedstawia często spotykane w czarnoskórych rodzinach z Harlemu patologie (otyłość, młodociane ciąże, gwałty, narkotyki, analfabetyzm) i to w sposób niezwykle obrazowy – wielka w tym zasługa aktorek, a zwłaszcza wspaniałej gry Mo’Nique (Oscar i Złoty Glob; drugiego Oscara przyznano filmowi za scenariusz) w roli terroryzującej córkę matki. „Hej, skarbie” działa na emocje, wciąga do wspólnego kibicowania młodej Precious w jej próbach wyrwania się z łap niemoralnej manipulatorki. Historia dziewczyny wzbudza szczere współczucie, a finał daje nadzieję na lepszą przyszłość jej i jej podobnych. I tu zaczyna się to, co w tym filmie drażni – szlachetności pedagogom i opiekunom społecznym mogliby pozazdrościć wszyscy rycerze króla Artura razem wzięci. To wręcz chodzące anioły! Jakżeż doszło do tego, że w okolicach, nad którymi mają pieczę, dzieje się cokolwiek złego – pojąć nie sposób… Dla Lee Danielsa można być wyłącznie ideałem albo diabłem wcielonym, półśrodków nie uznaje. I to największa wada tego bardzo dobrego filmu, który mógł być arcydziełem.
Jan |