Grace Kelly, gwiazda filmowa z Hollywood, porzuca karierę aktorską z miłości do księcia Monako Rainiera III. Wbrew sielankowym obrazom pokazywanym przez media jej życie po poślubieniu księcia nie ma nic wspólnego z życiem księżniczki z bajki. Grace musi wypełniać przypisaną jej rolę społeczną, uczyć się i przestrzegać sztywnej etykiety, w jej życiu ważna, z konieczności, staje się polityka.
Film został nakręcony według scenariusza znajdującego się dotąd na liście najlepszych niezrealizowanych scenariuszy filmowych w Hollywood. Jednak patrząc na film, nikt tego faktu by nie odgadł. „Grace, księżna Monako” jest nie do końca określona gatunkowo – teoretycznie jest to biografia, ale mamy tu i politykę, i trochę thrillera. Na ekranie dużo gadania, ale niewiele – dla aktorów – do zagrania. Nicole Kidman jednak troszkę za stara do roli rozkwitającej młodością i promieniejącej urodą (nienabotoksowaną) księżnej. Finał proporcją słów do akcji (na niekorzyść tej drugiej) nie odbiega od poprzedzających go minut projekcji, w efekcie widz czeka na coś, co ma nastąpić, ale… nie następuje, bo bohaterowie gadają, gadają i gadają. Na pocieszenie naprawdę piękne zdjęcia, stanowiące malowniczą oprawę wizualną dla tej niezbyt wciągającej, ale strawnej opowieści.
ASPEKTY TECHNICZNE
Claude Monet byłby tym filmem zachwycony z powodu feerii ciepłych, rozjaśnionych pięknym naturalnym światłem francuskiej riwiery kolorów, wśród których dominują rozbielone żółcienie, oranże, czerwienie, róże i błękity. Sporo barw ziemi: ecru, beżów, piasku, sjeny, cegły. Toalety pań i szczegóły wystroju wnętrz pysznią się połyskliwym złotem. Obraz jest miękki, zastosowano sporo filtrów, które sprawiają, że kadry pokrywa lekki woal. Notabene ten sam woal pozwala Nicole Kidman grać kobietę o 15 lat młodszą. Owo artystyczne posunięcie sprawia, że zwłaszcza w mroku zatracają się kontury przedmiotów na drugim planie, bo poświata rozmiękcza krawędzie. Sporo zbliżeń, ale one również wpisują się w romantyczny look filmu.
Dźwięk stonowany, nie ma wielkich scen. Dużo dialogów, a w tyłach głównie świst wiatru i gwar tłumu na przyjęciu i na ulicach Monako. Dramatyczna muzyka, troszkę przypominająca mocne fortepianowe akordy z „Godzin”. Piękna aria operowa z końca filmu wybrzmiewa długo w tyłach.
BONUSY
Zwiastuny.
itk / veroika |