Amerykański biznesman, nie mający ostatnio szczęścia w interesach Kenny Wells postanawia zawierzyć zdaniu poznanego niegdyś geologiem Michaelem Acostą, który twierdził że w trudnodostępnych górzystych rejonach Indonezji jest żyła złota. Wells ryzykuje całym swym majątkiem i rozpoczyna poszukiwania w dżungli. Wkrótce okazuje się, że przeczucie go nie myliło. W jednej chwili staje się milionerem. Ale złoto przyciąga kłopoty.
Film Stephena Gaghana to opowieść autentyczna, wzorowana na osobie Davida Walsha, kanadyjskiego poszukiwaczu złota, założyciela spółkę Bre-X, obwołanej „największym skandal kanadyjskiej giełdy” i oczywiście przekręt występuje tu w roli głównej. Ale film Gaghana to przede wszystkim film o realizacji marzenia, słuchaniu wewnętrznego głosu, który każe podążać za snami. Zwłaszcza tymi proroczymi i w tej chwili gdy Paul Coelho byłby z bohatera dumny zatrzymajmy się na chwilę. Bo choć film również traktuje o determinacji w dążeniu do celu, poświeceniu i ryzyku które trzeba ponieść by coś osiągnąć to jakoś pozostaje to wszystko na poziomie płytkiej filozofii tego pisarza. Nie wiemy co tak naprawdę napędza bohatera, o jego przyjacielu nie wspominając. Nie wchodzimy im do głowy i nie włazimy za skórę. To co oglądamy to historia wobec której jesteśmy raczej obojętni i której nie pomaga nawet ekspresyjna (chwilami nazbyt szarżująca) kreacja Mathhe Mac Connghey. Zabrakło mi też ładunku emocji po drugiej stronie, bo skoro dla Wellsa relacja z Acostą jest tak ważna to czemu nie jest lepiej rozpisana i pogłębiona, tylko po prostu letnia. Może dlatego nie ma takiej siły emocjonalnej zawód i rozczarowanie, jakim jest zdrada sprawiająca że to co budowało świat bohatera w jednej chwili pęka jak bańka mydlana. Nie znaczy to że film jest zły, bardzo wiarygodnie opowiada przeciekawą samą w sobie historię, ale podczas gdy podobny tematycznie do „Gold” „MacImperium” miało genialnie „opowiedziane” nawet postacie drugoplanowe, to w „Gold” tego zabrakło. Podobnie jak dynamiczniejszego montażu i bardziej błyskotliwych dialogów.
„Gold” jak dla mnie jest przede wszystkim filmem MMC i kolejnym ciekawym przykładem kariery zawodowej tego aktora, który z twarzy komedii romantycznych wyrasta na aktora nie bojącego się zmiany fizycznego image’u i eksperymentowania w kreowaniu postaci. Jego głownie zasługą jest to że do końca nie wiemy czy wiedział o przekręcie czy dobrze grał…
ASPEKTY TECHNICZNE
Obraz zachwyca paletą barwy zwłaszcza gdy akcja rozgrywa się w indonezyjskiej kipiącej soczystą zielenią dżungli, gdzie w błękicie nieba można się utopić. Sporo w filmie elementów złota (suknia partnerki Wellesa). Ostrość jest średnia, podobnie z kontrastem który nie daje nam wielkich możliwości cieszenia się widocznością detali tła.
Dźwięk dookólny z odgłosami dżungli, gwarem wzburzonych ludzi i harmiderem jaki czynią giełdowi gracze. Ścieżka muzyczna z motywami piszczałek i bębnów.
BONUSY
Wydanie typu booklet ze zwiastunami.
veroika |