20 lat po premierze „Głupiego i głupszego” Lloyd i Harry wracają. Lloyd ostatnie lata spędzał w wózku nie ruszając ni ręką, ni nogą, Harry dbał zaś o wiernego druha. Jak się jednak okazało, Lloyd nie był wcale sparaliżowany – było mu po prostu całkiem wygodnie, gdy Harry karmił go i podcierał mu tyłek… Kiedy jednak Harry dowie się, że ma dorosłą córkę i dziewczyna potrzebuje nerki do przeszczepu, Lloyd cudownie wstanie na nogi i wesprze przyjaciela w poszukiwaniach latorośli, której tamten mógłby oddać organ i uratować życie.
To była jedna z bardziej oczekiwanych premier ubiegłego roku. Producentów nie zawiodła – zyski były spore, choć mniejsze niż przed laty. Widzowie byli podzieleni. I nie ma się im co dziwić: gagi niby nie odstają za bardzo od tych z oryginału, są pełne czarnego humoru, niepoprawności politycznej i podrasowane absurdem, ale wiele z nich się powtarza, bohaterowie też zachowują się identycznie jak niegdyś, ogrywając wyłącznie stare miny. Słabsze jest też nieco tempo filmu – to zasadzie komiczne scenki, które są z sobą dość luźno powiązane. To, co między nimi, to zwykła wata filmowa, a nie konkretne spoiwo. Podsumowując, „Głupi i głupszy bardziej” wpisuje się w klimat „jedynki”, fani Lloyda i Harry’ego będą się dobrze bawić, jednak oryginału sprzed dwóch dekad zdecydowanie przebić się nie udało.
ASPEKTY TECHNICZNE
Przynajmniej tutaj można się trochę pozachwycać, bo akurat aspekty techniczne tego transferu są bez zarzutu. Ostrość i kontrast bardzo dobre, kolory jaskrawe, głównie podstawowe, cieszące oczy soczystością i paletą. Naturalne odcienie skóry bohaterów.
Dźwięk tylko miejscami przestrzenny, bo też przy komedii opartej na dialogu (głupim) niewiele potrzeba poweru. Fajnie rozseparowano dźwięk na autostradzie, gdy nasi bohaterowie stoją w samochodzie na jej środku, a inne pojazdy mijają ich z lewej i prawej strony. Dobrze wypadły odgłosy wybuchów sztucznych ogni w pokoju hotelowym, które zaczynają się jak kapiszony by skończyć na potężnym syku fajerwerków.
BONUSY
Zwiastuny.
Jan/veroika
|