Niedaleka przyszłość, Stany Zjednoczone. Walki na ringach toczone są nie przez ludzi, ale przez sterowane przez nich olbrzymie roboty. Charlie Kenton, właściciel jednej z takich maszyn, zarabia z lepszym lub gorszym skutkiem, wystawiając swojego robota w takich właśnie walkach. Po ostatniej przegranej jest spłukany, w dodatku dostaje złą wiadomość – zmarła jego była żona, z którą miał syna, a którą 10 lat wcześniej zostawił samą z dzieckiem rok po jego urodzeniu. Odbywa się rozprawa mająca ustalić miejsce pobytu chłopca przy ojcu lub w rodzinie zastępczej, u zamożnej ciotki. Charlie wykorzystuje tę sytuację do odrobienia strat – w tajemnicy uzgadnia z wujem chłopca, że zrzeknie się praw rodzicielskich za pokaźną sumkę, przedtem jednak ojciec i syn mają spędzić ze sobą czas, w którym wujostwo chłopca wyjeżdża za granicę. Okazuje się, że 11-letni Maks jest fanem walk robotów i jest to pierwsza z rzeczy, która nieoczekiwanie zaczyna ich łączyć.
„Giganci ze stali” to kino dla młodego widza, dla którego atrakcją będzie sam widok imponujących robotów. Określenie familijny pasuje do niego raczej ze względu na tematykę – budowanie więzi przez praktycznie nieznających się ojca i syna – niż ze względu na moc przykucia uwagi wszystkich członków rodziny. Jeżeli chodzi o dorosłych, to największą frajdę mieli chyba twórcy robotów, którzy mogli wyżyć się twórczo i konstrukcyjnie. Dużym plusem filmu jest na pewno bardzo dobrze dobrana muzyka, bardzo różna (jeden z utworów, które słychać w ścieżce muzycznej, reżyser usłyszał na zajęciach jogi – tak mu się spodobał, że postanowił umieścić go w filmie) i budująca nastrój filmu. Z przyjemnością ogląda się także grę wcielającego się w postać Maksa 11-letniego Dakoty Goyo. Gra z łatwością i bardzo naturalnie, potrafi mimiką wyrazić niuanse stanu uczuć swojego bohatera. W swoim gatunku jest to niezły film, a na pewno – już niezależnie od przynależności gatunkowej – solidnie zrobiony.
ASPEKTY TECHNICZNE
Ostrość obrazu jest średnia, szczegóły konstrukcji robotów, jeśli akurat nie połyskują w świetle reflektorów, czasem giną w mroku (walki toczą się w halach). Paleta kolorów w scenach walk i w innych scenach z robotami, czyli tych, które przeważają, jest specyficzna – dominuje w nich kolor stali, srebra, śniedzi i odmiany szarych zieloności. Wszystko to muśnięte błękitnym lub żółtym światłem, w zależności od koloru światła reflektorów. Codzienność jest ukazana w ciepłych barwach wczesnej jesieni, zieleń ma domieszkę żółcieni, błękit jest jasny od rozświetlających go promieni słońca, inne kolory są nasycone i ocieplone, jest sporo beżów, sjeny i ochry.
Film zdecydowanie lepiej wypada w oryginalnej ścieżce dźwiękowej (dubbing mu nie służy, a wręcz nie pasuje do tego typu filmu). Przestrzenność najbardziej daje o sobie znać w scenach pojedynków na ringu, kiedy zewsząd rozlega się wrzawa i oklaski tłumu, a z przodów (choć czasem również z tyłów) dochodzą się metaliczne odgłosy ciosów, brzęk łańcuchów, szczęk gniecionej blachy czy iskrzenie przewodów. Głuche łomoty są wspomagane przez basy, ale nie porażają głębią częstotliwości. Z tyłów daje się także słyszeć głos komentatora, dźwięk gongu czy skandowanie publiczności. Bardzo dobrze słychać odgłosy ulewy na złomowisku, najpierw dalekie grzmoty, potem pluskanie strug deszczu – naprawdę pada dookoła.
BONUSY
W dodatkach (wszystkie mają polskie napisy) zobaczymy dwa ciekawe materiały tematyczne. Pierwszy z nich nosi tytuł „Jak powstała Metalowa dolina” (14 min) i pokazuje plan zdjęciowy – starą fabrykę agregatów, którą przerobiono na Metalową dolinę. Jej głównym tematem jest kręcenie sceny spadania Maksa z urwiska, a głos zabierają producenci, specjaliści od efektów specjalnych, kaskaderzy i sam reżyser. „Budowanie robotów” (5 min) to drugi z owych materiałów, w którym zobaczymy, jak powstawały grające w filmie roboty, zbudowane specjalnie na potrzeby filmu, z których każdy miał mieć swoją osobowość i miał być realną maszyną, a nie jedynie wytworem efektów cyfrowych. Wśród dodatków znajdują się również wpadki (2.30 min) i opcja oglądania filmu z komentarzem audio reżysera. Komentarz jest ciekawy, jeżeli zdarzają się chwile ciszy, to krótkie. Shawn Levy omawia w nim wszystkie aspekty tworzenia filmu, począwszy od jego retro-przyszłościowego charakteru (akcja toczy się w bliskiej przyszłości, ale silnie wiąże się z przeszłością jednego z głównych bohaterów, Charlie'ego). Omawia scenografię (zdjęcia kręcono m.in. w fabryce Forda i w starym, nieczynnym zoo), sposób kręcenia zdjęć, który miał odzwierciedlać relacje między ojcem i synem czy w ciekawy sposób pokazywać plany zdjęciowe. Część komentarza poświęca aktorom, tym ludzkim – Hugh Jackmanowi (Charlie) i Dakocie Goyo (Maks) i tym „nieludzkim”, czyli robotom, których zbudowano 20. Przy okazji tych drugich wspomina o technice motion capture, dzięki której roboty poruszają się w indywidualny sposób i mają własny charakter. Warto wspomnieć, że jeden robot to efekt pracy ok. 100 osób. Ujęcia z robotami to połączenie zdjęć prawdziwych robotów z efektami cyfrowymi, jednak nawet sam reżyser ma kłopot z odróżnieniem jednych od drugich. Sporo słów reżyser poświęca muzyce w filmie i kluczowemu dla filmu o sporcie montażowi. Dla dorosłego widza, podobnie jak dla piszącej te słowa, oglądanie filmu z komentarzem reżysera może okazać się znacznie ciekawsze niż sam film.
itk
Premiera DVD: 22.02.2012 |