Znający się na sztuce Harry ma dość swego szefa, Lionela Shahbandara. Trudno mu się dziwić, pan Shahbandar, multimilioner, traktuje wszystkich jak podludzi, z każdym gada jak z półgłówkiem, a Harry musi jeszcze znosić podczas tych rozmów wymierzone w niego genitalia zwierzchnika (Shahbandar nie krępuje się i poślednich pracowników przyjmuje w biurze, jeśli akurat jest mu gorąco, w adamowym stroju, z nogami szeroko rozłożonymi na przezroczystym biurku). Milioner chce nabyć dzieło Moneta, Harry zna świetnego fałszerza, a ponadto zna słabość szefa do płci pięknej. To wszystko układa się w jedną całość: Harry nakłania prostą (by nie rzec prostacką) Amerykankę PJ Puznowski do udawania bogatej damy z Teksasu, która ma uwieść Shahbandara i skłonić do kupna falsyfikatu. Problem w tym, że Harry nie ma serca z kamienia, a PJ jest naprawdę ponętna…
Film Michaela Hoffmana jest remakiem filmu z 1966 roku, w którym w rolach głównych wystąpili Shirley MacLaine i Michael Caine (pierwowzór zdobył po trzy nominacje do Oscara i Złotych Globów). Tam mieliśmy do czynienia ze stylową komedią romantyczną z domieszką kryminału, tutaj w sumie jest to samo, z wyjątkiem słowa „stylowa”… Nowy „Gambit…”, którego scenariusz napisali sami bracia Coen, jest niemrawy. Nie jest to bynajmniej winą reżysera, a właśnie wspomnianych twórców scenariusza, którzy nie potrafią ani podkręcić tempa, ani zaskoczyć. Parę scen jest fajnych, parę żenujących, całość można określić spokojnie jako przeciętną. Po takiej obsadzie i takich scenarzystach można było się spodziewać zdecydowanie czegoś więcej.
ASPEKTY TECHNICZNE
Ładny, bardzo estetyczny pod kątem kolorystyki obraz, zarówno panoramy jak i zdjęcia we wnętrzach mają piękne żywe, nasycone barwy. Sporo podstawowych kolorów: żółci, czerwieni, błękitów. Mocne czernie. Ostrość zadawalająca, ale też kamera na dłużej nie zatrzymuje się przy zbliżeniach, a w planach ogólnych jest w porządku. Troszkę interferencji i szemrania tła.
Dźwięk obyczajowy z bardzo zabawowym motywem muzycznym. Odgłosy życia miasta, gwar w restauracji czy na przyjęciu, odgłosy parkowania pojazdów na żwirku pod posesją czy stuk sztućców to wszystko sączy się z tyłów. Tym jednak co najważniejsze w filmie są dialogi, a te słychać bardzo dobrze. Każdy łamaniec językowy, specyficzny akcent czy ton wypowiedzi da się bez problemu uchwycić.
BONUSY
Są dosyć obszerne wywiady z aktorami i reżyserem (25 min), w których każdy mówi o troszkę innym zagadnieniu. Alan Rickman o łamańcach językowych będących grami dykcyjnymi jakie zafundowali im bracia Coen i o slapsticku jako integralnej części tej opowieści. Colin Firth koncentruje się na postaci swego bohatera, którego porównuje do walczącego z wiatrakami Don Kichota, zaś Cameron Diaz opowiada o nauce rzucania lassem. Reżyser podsumowuje współpracę z aktorami zauważając, że Diaz lubi improwizować a w Firthcie jest komizm typu Bustera Keatona, smutnego faceta, który nieustannie pakuje się w kłopoty. W sekcji z bonusami znajdziemy również reportaż z planu (23 min) oraz zwiastuny.
Jan/veroika
|