Tak, właśnie przeciętny – wszelakie dziwaki, pozerzy i świrusy dają sobie bez problemu radę w middle school (coś w rodzaju naszego gimnazjum). A Greg, mimo usilnych starań, nie jest nikim takim – jest do bólu zwyczajny. A więc jest ofiarą, kimś, kogo można obśmiać, szturchnąć, obić. Gimnazjum to dla Grega miejsce, które można bez przesady nazwać piekłem na ziemi. Chłopak próbuje się zmienić, zostać gwiazdką (bo na gwiazdę warunków brak) sportu, społecznikiem, artystą – wszystko na nic… Albo sam nie daje rady z wyznaczonym sobie zadaniem, albo jego starania rujnuje najlepszy kumpel, gruby Rowley (Rowley jest dziwakiem, ale najgorszego typu – nie zauważył, że dorósł i wciąż porusza się na obciachowo różowym rowerku i nosi ciuchy, których nie powstydziłyby się co bardziej zacofane przedszkolaki). Greg postanawia więc najpierw zmienić image Rowleya, a reszta – w jego mniemaniu – przyjdzie sama.
To pierwsza z ekranizacji popularnych książeczek Jeffa Kinneya (sprzedano ich około 30 milionów; druga część „Dziennika…” zawita wiosną do naszych kin). A te są czymś w rodzaju odpowiedzi na francuskiego „Mikołajka” (z tym że bohater jest nieco starszy, a akcja dotyczy głównie szkoły).
Obraz Thora Freudenthala („Hotel dla psów”) zubożył nieco wymowę książkowego oryginału, a zwłaszcza stępił ironiczno-sarkastyczny humor głównego bohatera, ale to i tak jedna z lepszych pozycji podejmujących temat przeżyć szkolnego autsajdera: z ciekawymi dialogami, wybornie zagrana, interesująca formalnie (liczne wstawki komiksowe). A już scena pobudki zafundowanej Gregowi przez starszego brata – wyborna!
Jan |