To romansidło. Ale nie łzawe i pełne amerykańskiego patosu, a czarujące, skromne, zdecydowanie europejskie w stylu. W dodatku ze sporym ładunkiem humoru (niektórzy pisali nawet o komedii romantycznej, ale film ten nie spełnia zbyt wielu wymogów tego gatunku).
Ona, Edith, bizneswoman, stanowcza, pewna siebie, odwiedza ze swą podobną do siebie ambitną córką uczelnie, do których warto się dostać (grające Edith i Audrey Vera i Taissa Farmiga nie są tak naprawdę, jak by się mogło zdawać, matką i córką, a siostrami). On, George, zamknięty w sobie kardiochirurg, odbywa podobną podróż ze swym niezbyt skłonnym do nauki synem. To właśnie rodzice, a nie ich nastoletnie pociechy znajdują się w sercu tej opowieści. Cała czwórka dotrze do tytułowego Middleton, tam spędzi cały dzień, Edith i George odkryją – w pięknych okolicznościach przyrody – że wiele ich łączy, że podobnie patrzą na świat, że – być może – są sobie pisani... Ale wiedzą też, że ten dzień się skończy, a jutro zacznie się zwyczajne życie…
Zabawne dialogi, sympatyczni bohaterowie, między którymi wyraźnie iskrzy, dobre aktorstwo, piękne, pełne słońca zdjęcia, wyważone dawkowanie słodyczy i goryczy w relacjach między Edith a George’em – to wszystko składa się na lekki film, który powinien spodobać się widzom w różnym wieku (choć płci raczej wyłącznie pięknej…). Nie ma w nim hurraoptymistycznego happy endu, przystojniaka biegnącego na lotnisko, by w ostatniej sekundzie zatrzymać ukochaną: jest zwyczajne życie, które na jeden dzień stało się dla dwóch osób niezwykłym doświadczeniem.
ASPEKTY TECHNICZNE
Warstwą plastyczną nie będziemy zawiedzeni. Obraz jest piękny, wysmakowany, rozsłoneczniony wewnętrznie. Scena w fontannie to kolorowy balet baniek, bąbelek, kropli wody i unoszących się nad tym wszystkim dmuchanych zabawek. W „Dniu w Middletown” spotykamy chyba całą paletę przyjaznych oku barw: pastelowe kolory ubrań, wybujałe zieloności trawników kampusu, łagodne błękity nieba, ciepły brąz murów uczelni czy ecru marmurów wieży. Obraz jest leciutko zmiękczony, ale ta łagodność nawet pasuje do opowiadanej historii. Lekko szumi tło i falują krawędzie balustrad.
Dźwięk mocno obyczajowy, co oznacza spokojność tyłów (odzywają się w nich na dobrą sprawę jedynie dzwony na wieży) i dobrą, niezbyt agresywną ścieżkę, pełną muzyki o lekko zabawowym odcieniu. Jednak to dobrze słyszalne i wyraźne dialogi stanowią kwintesencję ścieżki dźwiękowej.
BONUSY
Zwiastuny.