Tylko to liczy się dla producentów stacji telewizyjnych – tako rzecze, pewnie nie bez racji, Roger Michell, który nakręcił solidną komedię w starym stylu. „Dzień dobry TV” to historia młodej, pełnej entuzjazmu pracoholiczki, producentki telewizyjnej Becky, która właśnie znalazła nową pracę przy realizacji programu z serii „telewizja śniadaniowa”. Wymagania szefa są ogromne, potencjał współpracowników raczej mierny, więc Becky postanawia zatrudnić swego idola, Mike’a Pomeroya. Przed laty był największą gwiazdą telewizji, potem został zastąpiony przez kogoś młodszego i poszedł w odstawkę. Od tego momentu wszystkich producentów traktuje jak osobistych wrogów, więc początki łatwe nie będą, ale z czasem Mike zacznie doceniać profesjonalizm Becky i postanowi jej pomóc (także w życiu osobistym).
Trochę prawd o telewizji i współczesnym wyścigu szczurów wymieszano z wątkami romansowymi i z wątkiem dogryzających sobie – inteligentnymi docinkami – partnerów. Powstał obraz może trochę staroświecki, ale ma on swój czar. Do tego jest porządnie zagrany przez duet kinowych legend: Harrisona Forda i Diane Keaton. Jeśli coś może drażnić, to tylko histeryczna wręcz kreacja Rachel McAdams (Becky), która nieustannie rozszczebiotana, uśmiechnięta i biegająca dość szybko zaczyna irytować swym typowo amerykańskim hurraoptymizmem bez pokrycia.
Jan |