Okrutny admirał generał Aladeen sprawuje władzę absolutną w islamskiej Wadiyi, jego ambicją jest posiadanie broni jądrowej. ONZ grozi mu nalotami, jeżeli nie złoży wyjaśnień na Zgromadzeniu Ogólnym. W USA Aladeen zostaje wzięty na tortury, po których ma zostać zgładzony, ale udaje mu się uciec. W samej bieliźnie i pozbawiony brody jest brany za świra. Wraz z tłumem gapiów wysłuchuje wystąpienia, które wygłasza za niego jego sobowtór i który deklaruje, że wprowadzi w Wadiyi demokrację. Wszystko to jest dziełem spiskujących za jego plecami doradców, którzy chcą się wzbogacić na sprzedaży złóż ropy i łupków. Wałęsający się po Brooklynie Aladeen spotyka Nadala, pracującego niegdyś dla niego naukowca i konstruktora broni jądrowej, którego skazał na ścięcie (wszyscy skazani w istocie byli wysyłani do USA). Nadal zgadza się mu pomóc, pod warunkiem że wróci na stanowisko i dokończy rakietę. Zanim do tego dojdzie, Aladeen musi się z czegoś utrzymać, podejmuje więc pracę w sklepie ze zdrową żywnością.
Są aktorzy, którzy potrafią rozśmieszyć samym pojawieniem się na scenie, a instrukcja obsługi pralki brzmi w ich ustach jak skecz najlepszego autorstwa. O takich osobach można powiedzieć, że są geniuszami komizmu. Sacha Baron Cohen, choć dwoi się i troi, takiego talentu nie ma, widniejący więc na okładce werdykt „The Daily Mail”, opisujący w tych właśnie słowach Cohena, tylko pogłębia rozczarowanie filmem. Drugi cytat, z „Time'a”: „Piekielnie zabawny. Zabójczy dowcip.” też wydaje się, że dotyczy innego filmu, na pewno nie „Dyktatora”. Co jest bowiem warunkiem koniecznym dla uzyskania komizmu (niezależnie od rodzajów poczucia humoru, których jest bardzo wiele)? Zaskoczenie. Mózg przewiduje, że stanie się tak i tak, a dostaje coś innego, oryginalnego, zaskakującego, coś czego się nie spodziewał (może są odstępstwa od tej reguły – nieśmiertelna skórka od banana czy kiwanie palcem – ale to wyjątki). Tego czegoś trzeba szukać w innych komediach. Nie brak w „Dyktatorze” celnych spostrzeżeń na temat dyktatury i demokracji (wychodzi na to, że niczym się nie różnią), papki informacyjnej oferowanej przez telewizję czy tego, że wszystkim chodzi tylko o ropę i o nic więcej. Ale wszystko to jest wyłożone kawa na ławę. Czy należą się peany komuś za to tylko, że pojechał po wszystkich jak leci? Za przelecenie po wszystkich mogę dać piątkę, za śmieszność – jeden. Średnia z tego daje przeciętność.
ASPEKTY TECHNICZNE
Obraz niezbyt ostry, na ogół ma ciepłe kolory, czerń bywa lekko szarawa. W ciemnych ujęciach słaba widoczność detali. Leciutkie zakłócenia da się zauważyć jedynie we fragmentach, gdy pokazywany jest program telewizyjny.
Jeżeli chodzi o dźwięk, to jest on głównie frontalny. Dookolność słychać w paru momentach: gdy z głośników dobiega wrzawa tłumu, gdy przejeżdża samochód trafiony przez kubeł na śmieci oraz gdy przelatuje helikopter.
BONUSY
W materiałach dodatkowych (są polskie napisy) 7 scen rozszerzonych lub niewykorzystanych („dialog” o łamaniu praw człowieka, przeprosiny, tortury, scena w sklepie z komputerami, cesarskie cięcie wykonane na ciężarnej kozie w zoo, scena z ofiarowaniem „prezentu” i poród kobiety w sklepie). Wejście owych scen w postaci nierozszerzonej lub ich usunięcie w żaden sposób nie zubożyło filmu. Drugim dodatkiem jest krótki wywiad (2.44 min) z Aladeenem, w którym pada m.in. pytanie o ulubionych oprawców i o broń nuklearną.
itk
Premiera DVD: 19.09.2012 |