Wspomniane „Paranormal Activity” doczekało się już parodii w „Strasznym filmie 5” (nota bene to cykl związany z Marlonem Wayansem, odtwórcą głównej roli w „Domu bardzo nawiedzonym”), z tym że o ile tam dodano jeszcze liczne wątki z innych hitów ubiegłych lat, to w obrazie Michaela Tiddesa mamy do czynienia raczej z parodią poświęconą wyłącznie temu dziełu.
Głównymi bohaterami są Malcolm i Keisha, para, która właśnie wprowadziła się do wymarzonego domu. A w domu takim, jak to często w USA bywa, czai się demon. I demon ów opętuje Keishę, utrudniając dość znacząco bicie kolejnych rekordów łóżkowych przez Malcolma dokumentującego swe wyczyny kamerą filmową… Malcolm zwraca się o pomoc do księdza, a potem do ekipy zajmującej się poskramianiem demonów.
Porównanie ze „Strasznym filmem 5” wychodzi zdecydowanie na korzyść „Domu bardzo nawiedzonego”, który nie jest zlepkiem luźno połączonych wątków, ma zakreśloną konkretną fabułę i jest lepiej zagrany. Tym niemniej to film przeznaczony dla miłośników specyficznego humoru, przekraczającego dość wyraźnie granicę dobrego smaku, a czasem też nie tyle absurdalnego, co zwyczajnie głupiego (choć są scenki autentycznie zabawne – chociażby ta z misiem). To po prostu film, który najlepiej ogląda się z grupką kumpli przy piwku, rechocząc z kolejnych seksualnych aluzji czy wyczynów głównego bohatera-erotomana. Reszta może go sobie zwyczajnie darować.
Jan |