DJANGO

Nasza ocena:5Nośnik:DVD
Tytuł oryginalny:Django: Unchained
Gatunek:western
Kraj produkcji:USA
Rok produkcji:2012
Czas trwania:168 min.
Kategoria wiekowa:15 lat
Reżyseria:Quentin Tarantino
Obsada:Jamie Foxx, Christoph Waltz, Leonardo DiCaprio, Kerry Washington, Samuel L. Jackson, Walton Goggins, James Remar, Don Johnson, Jonah Hill
Dystrybucja:Imperial CinePix
Opis
Tarantino nawet książkę telefoniczną sfilmowałby w fascynujący sposób, a w jego rękach materiał wyjściowy okazałby się prawdopodobnie pełnokrwistym i niemal gotowym scenariuszem filmowym.
Galeria

Tutaj nie musiał aż tak kombinować, a w dodatku trudno powiedzieć, żeby nie trzymał się faktów. Tarantino, czyni swoim bohaterem czarnoskórego niewolnika a potem rewolwerowca, Django, który na pozór pasuje do westernu jak pieść do nosa. Ale tylko pozornie, bo jeśli wierzyć źródłom historycznym statystycznie co trzeci kowboj na Dzikim Zachodzie był czarnoskóry. Po wojnie secesyjnej, podobnie jak biali i oni wyjeżdżali na Zachód. Ten fakt jednak wymazano z pamięci historycznej, wykreślając tym samym jedną nację z mitologii Dzikiego Zachodu. Nota bene do tego tematu nawiązywał już 20 lat temu Mario Van Peebles w westernie „Posse – opowieśc o Jessse Lee”, uczyniwszy swym bohaterem właśnie czarnoskórego, który w kowbojskim kapeluszu i z coltem w dłoni wymierza sprawiedliwość.

Tarantino okazał się więc wyjątkowo „historyczny’ i… w swoim żywiole, bo western to gatunek do którego nawiązuje bardzo często w swoich filmach, nawet gdy dzieją się współcześnie.

Tym razem zabiera nas do Ameryki. Parę lat przed wojną secesyjną. Łowca nagród Niemiec, dr King Schultz wykupuje z rąk oprawców czarnoskórego niewolnika Django, który może mu pomóc w identyfikacji następnych ściganych – braci Brittle. Po zabiciu bandziorów Schultz, będący pod wrażeniem swego nowego towarzysza proponuje Django, już jako wolny człowiek pracował wraz z nim jako łowca nagród. Django zgadza się, ale tylko do czasu gdy będzie go stać na wykupienie z niewoli jego żony, Broomhildy, sprzedanej do majątku okrutnego Candiego. Schultz zgadza się pomóc przyjacielowi uwolnić jego ukochaną.

Fabułą oczywiście nie uwzględnia wszystkich tarantinowksich smaczków: jak choćby ten że ukochana Django czarnoskóra Brunhilda ma na nazwisko von… Że największym rasistą w Candylandzie jest czarny majordomus ( w genialnej interpretacji Samuela L. Jacksona), że właściciel posiadłości niczym Hamlet, trzymając czaszkę sługi w dłoni rozprawia o różnicach rasowych. Tarantino kocha kino i to widać w każdym jego filmie, a tę jego miłość doceniają widzowie, którzy w lot łapią niuanse, rozpoznają cytaty filmowe, tropią nawiązania, czytają tarantinowskie metafory i orientują się w artystycznych plagiatach. A co u Tarantino chyba równie ważne co specyficzny styl to, to że u niego nie ma nudnej postaci, wszystkie mają charakter, osobowość a jeśli brakuje im obu tych zalet ich nijakość czy głupota jest podniesiona do takiego poziomu, który nieodparcie bawi.

Tak jak nie ma źle napisanej postaci, tak nie znajdziemy u Tarantino źle zagranej roli. Tak jest i w Django. Jamie Foxx w roli tytułowej jest wiarygodny zarówno w łachmanach niewolnika, kiczowatym błękitnej liberii lokaja, jak i w stroju rewolwerowca. Oscar dla Christopha Waltza (Schultz) może i należał mu się bardziej za rolę w „Bękartach wojny”, ale równie bezbłędnie zagrał w Django brutalnego, pozbawionego skrupułów zabójcę o idealistycznej duszy romantyka, kryjącej się za poczuciem humoru i lekkim cynizmem. Leonardo DiCaprio, jako właściciel Candylandu to dandysowate królewiątko, łase na wszystko co przerwie jego znudzenie życiem i spowoduje przyrost adrenaliny. No i znów coś co dla Tarantino charakterystyczne, aktorskie wykopaliska, czyli angażowanie do epizodów dawnych aktorskich legend. W tym wypadku to zapomniany już całkiem Don Johnson czy Franco Nero, tytułowy „Django” z filmu z 1966.

Dobre filmy „kurczą się” w oglądaniu i fakt, że „Django” przykuwa się nas do fotela na 2 i pół godziny czujemy dopiero po trudnościach z rozprostowaniem kości. Zaskakujący, przykuwający uwagę, ze znakomitymi dialogami, ze scenami, które porażają dramatyzmem czy przemocą i takimi, w czasie których chichotamy jak opętańcy – taki jest właśnie nowy Tarantino. Tylko patrzeć!

ASPEKTY TECHNICZNE

Najpierw muzyka. Mamy tu cały wachlarz utworów, na zasadzie co się komu żywnie spodoba: muzykę klasyczną - organową, rap, wokalizy, ciężki rock, motywy z rosyjskich ballad czy matriksową elektronikę. A wszystko o dziwo pasujące zarówno do motywu przewodniego, jak i pięknie wplecione w ścieżkę dźwiękową, w której jednakowoż dominują charakterystyczne kompozycje Ennio Morricone. Ścieżka dźwiękowa o bardzo dobrej separacji. Pierwsza scena w lesie wyznacza standard filmu: słychać odgłosy nocnego lasu, pohukiwania, parskanie koni, szczęk uprzęży, kołyszących się lamp… a potem strzał. Basem dudni tętent koni w scenie napadu członków Ku-Klux-Klanu na wóz dentystyczny, a potem głośny wybuch tegoż. W kolejnych, naprzemiennie głośnikach odzywają się też odgłosy walki: plaski upadających ciał, stuki o podłogę i ciężkie ciosy zadawane sobie wzajem przez ścierających się mandingo. Do pojedynczych ciekawych odgłosów zaliczyć można na pewno trzask rozbijanej czaszki czy odgłosy smagania batem jednego z braci Brittle, w którym świsty wężowym ruchem przechodzą od jednego kanału do drugiego. Oscar dźwiękowy należy się jednak efektowi wybuchu Candylandu, potężnemu basowi ze świstami wyrwanych siłą wybuchu setkom drobniejszych, kawałków muru.

Obraz utrzymany w dosyć konsekwentnej kolorystyce brązu i jego odmian: bursztynu, sjeny, beżu. Ostrość bardzo dobra, podobnie jak widoczność szczegółów (pyłki w powietrzu, wzbijany kopytami koni piasek, pojedyncze krople krwi na białych kulkach bawełny). Zdarzają się żywsze kolory: błękit liberii Django czy soczyste zielenie plantacji. Przydałoby się lekko podrasować kontrast, bo w ciemnych scenach może być problem z detalami wnętrz.

BONUSY

Do bonusów zaliczyć można dodatkowe menu dźwiękowe, z bezpośrednim dostępem do kolejnych „kawałków” muzycznych słyszanych w filmie. Oprócz zwiastuna kolekcji filmów Tarantino, głównym bonusem jest tłumaczony na polski materiał będący hołdem dla zmarłego w czasie zdjęć scenografa J. Michaela Rivy: „Remembering J. Michael Riva: The Production Design Of Django Unchained” (12 min). Przyjaciele i współpracownicy wspominają go nie tylko jego jako osobę, ale także zwracają uwagę na jego koncepcje artystyczne, które sprawiły, że scenografia „Django” przypomina tę z westernu, ale też ma swój charakter polegający na wiele mówiących ograniczeniach w epatowaniu detalami i budowlami. Ta edycja wydana z ciekawą książeczką o produkcji filmu.

veroika

Dodaj swoją opinię
Ocena
Ocena 0.00 (0 głosów)
Podpis:
Nasze oceny
Film:5
Obraz:4
Dźwięk:4
Bonusy:2
Stopka techniczna
Obraz::kolor, 2.40:1, 16:9
Dźwięk::Dolby Digital 5.1
Ścieżki dźwiękowe::polska (lektor), angielska, turecka
Napisy::PL, CHO, TUR, SŁW, RUM, WĘG
Płyta::2-warstwowa
Liczba scen::28
Bonusy::broszura, materiał tematyczny
Newsletter - przyłącz się!
Bądź na bieżąco, podaj swój e-mail, odbieraj newsy i korzystaj z promocji.
  Wybierz najbardziej interesujący dział, 
  a następnie kliknij Zapisz się.