Historię Carrie tym razem oglądamy oczami reżyserki Kimberly Peirce. Kiedyś nakręciła świetne „Nie czas na łzy”, ale… Ale Brian De Palma też kiedyś był w formie i jego opowieści o pannie C. White bije dzisiejszą wersję pod każdym względem. Peirce pozmieniała to i owo, dodała trochę współczesnych gadżetów, bardziej wyeksponowała dewotyzm matki, lecz tak naprawdę pomysłu na film nie miała: po prostu starała się go nakręcić bardziej efektownie i dla dzisiejszej nastoletniej publiki, psychologia postaci poszła w kąt.
Co do fabuły, jest podobna: Carrie to wychowywana przez despotyczną matkę zahukana nastolatka, która przy pierwszej miesiączce odkrywa w sobie dar telekinezy – może poruszać przedmioty siłą woli. Mimo tego swych mocy używa rzadko, czasem w gniewie, gdy kłóci się z rodzicielką, czasem przeciw szkolnym prześladowcom… Zbliża się jednak bal maturalny, a na nim jej największa przeciwniczka chce Carrie ostatecznie upokorzyć…
Carrie De Palmy, czyli Sissy Spacek przeszła swą rolą do historii kina, Chloë Grace Moretz to nie grozi – gra w stylu produkcji dla młodych widzów, jest zbyt ładna i nie ma (przynajmniej tutaj) wielkiej charyzmy (może to kwestia wieku – Spacek miała w trakcie realizacji 26 lat, Moretz tylko 15). Nie przeraża, częściej irytuje. Drugi plan, może z wyjątkiem solidnej, choć i nie olśniewającej, Julianne Moore w roli matki gra na podobnym poziomie. Nie ma tutaj dusznego, mrocznego klimatu pierwowzoru, to po prostu opowieść o dziewczynie obdarzonej supermocami, bardziej komiksowa niż straszna…
ASPEKTY TECHNICZNE
Jak się nietrudno domyśleć w „Carrie” jest czego posłuchać!, zwłaszcza w ostatnich sekwencjach balu maturalnego, destrukcji i zniszczenia będących następstwem prześladowań Carrie. Są więc basy towarzyszące wylewaniu krwi i upadkowi wiadra, jest basowy wybuch na stacji benzynowej oraz zawalenie domu Carrie, który grzebie ją samą i jej matkę. Pięknie rozseparowano sceny efektu wybuchu gniewu Carrie: kable wysokiego napięcia rozsiewają dookoła iskry, wybucha ogień, którego płomienie huczą, z sufity leci deszcz wody z syczących spryskiwaczy. Stoły, krzesła i ludzkie ciała zderzają się ze sobą i obijają o ściany. W domu Carrie pod stopami jego mieszkanek skrzypi drewniana podłoga.
Obraz wyraźny, z duża ilością detali tła oraz wyraźnym kontrastem. Kolory jasne i żywe charakteryzują sceny szkolne i plenerowe, barwy brązowe, szare i pastelowe mają sekwencje domu Carrie. Troszkę zbyt pomarańczowe wydają się twarze bohaterek, a momentami pojawiają się falowania krawędzi (drzwi, szafki szkolne).
BONUSY
Oprócz zwiastuna jest dosyć ciekawy i obszerny materiał zakulisowy podzielony na tematy – „Creating Carrie” (20 min) Mowa tam o książce Stephena Kinga i jej aspektach: relacjach z córki z matką oraz dorastaniu. Reżyserka filmu wyjaśnia dlaczego przywiązywała wagę do poszczególnych wątków takich jak bycie outsiderem oraz że zdecydowała się zrealizować film by współcześni nastolatkowie mogli rozpoznać takie zjawiska z ich życia jak cyberprzemoc. Grająca Carrie Chloë Grace Moretz przyznaje że łatwo jej było wejść w rolę dręczonej przez rówieśników Carrie, bo sama doświadczyła ze strony zazdrosnych o jej popularność rówieśników prześladowań. W materiale usłyszymy i zobaczymy ile trudności wiązało się ze sceną oblewania Carrie świńską krwią (w filmie przelano 4 tysiące litrów krwi) oraz jak realizowano sceny z efektami specjalnymi. Trzecim bonusem jest bardzo zabawny filmik „Telekinetic: coffee shops surprise”, będący właściwie zapisem z ukrytej kamery zamontowanej w knajpce, w której inscenizuje się sytuacje związaną z telekinezą.
Jan/veroika
|