Romantyczna opowieść o (w rzeczywistości mało romantycznej) parze przestępców łączy w sobie tyleż przemocy, co miłości. Żyjący w latach Wielkiego Kryzysu Bonnie i Clyde bowiem po tym, jak poznali się i pokochali, przemierzają amerykańskie stany i rabują banki. Oni i ich gang – kaptują po drodze brata Clyde’a Bucka, jego żonę i Mossa, lekko opóźnionego w rozwoju pracownika stacji benzynowej – w krótkim czasie stają się sławni, a artykuły o nich zajmują pierwsze strony gazet. Niestety, sława ta powoduje, że każdy policjant chce mieć na swoim koncie schwytanie gangu w ramach zemsty za upokorzenie i śmierć kolegów.
Klimat buntowniczych lat 60., w których powstawał film, i nazwisko Arthura Penna sprawiły, że historia Bonnie i Clyde’a nabrała zupełnie innej, symbolicznej wymowy. Postawa bohaterów, pomimo ich straceńczości, z której zresztą zdają sobie sprawę, jest żywiołową manifestacją negacji obowiązujących stosunków społecznych, kostycznych zasad funkcjonowania państwa, w którym władzę dzierżą posiadacze fortun, biednym pozostawiając życie bez perspektyw.
Głównym jednak przeciwnikiem Bonnie i Clyde’a jest policja, chroniąca owych kapitalistów, na usługach których, a nie obywateli, zdaje się być. Właśnie potyczki z nią są źródłem najbardziej widowiskowych scen w filmie Penna, który już wcześniej w „Obławie” dał popis filmowego realizmu w oddawaniu scen walki. Toteż strzelaniny, brawurowe ucieczki, rozbijanie aut, autentyczna przemoc i krew obywają się bez taryfy ulgowej dla widza.
Clyde odczytany przez Penna i kreującego jego rolę Warrena Beatty to antybohater, który staje się nim jakby wbrew intencjom. Jest nieśmiałym wobec kobiet, wrażliwym, żądnym przygód ryzykantem, ale nie ma w sobie rysów zabójcy i przestępcy. Ewidentnie staje się nim… bo musi.
Bonnie to dziewczyna, która nie chce wieść tak banalnego życia jak jej rówieśniczki, zbyt wiele w niej żądzy życia, która maluje się w wyrazie oczu i mowie ciała. Faye Dunaway, która dopiero po latach dorobiła się opinii najbardziej konfliktowej aktorki filmowej, gra Bonnie koncertowo. Oboje z Beattym stali się ikonami kina i pomimo zagrania potem wielu podobnie wyrazistych ról na zawsze pozostali Bonnie i Clyde'em, konającymi w morderczym, powolnym balecie śmierci w dziurawionym kulami samochodzie.
ASPEKTY TECHNICZNE
Obraz zachował specyficzny, lekko zbrązowiały koloryt charakterystyczny dla filmów z lat 60., z mocnymi i głębokimi, ale jednak ograniczonymi rdzawą paletą barwami. Głęboki kontrast i niezła ostrość przemawiają na korzyść transferu (modelowa scena na polu, gdzie widać poszczególne kłosy jako tło wyraźnie skadrowanych twarzy). Tylko kilka pojedynczych scen cierpi na syndrom (zrozumiałego, biorąc pod uwagę wiek filmu) zmiękczenia. Materiał źródłowy odczyszczono i odrestaurowano (poza nielicznymi przypadkami ziarna), co pozwoliło na wydobycie spod rys, krop i brudów jego piękna (autorem zdjęć był laureat Oscara za ten film oraz za zdjęcia do „Stąd do wieczności” Burnett Guffey).
Jeśli edycja specjalna wiele zrobiła dla obrazu, to już mniej dla poprawienia jakości dźwięku, który pozostał, jak onegdaj, monofoniczny. Nie ma więc co oczekiwać po scenach akcji jakichś specjalnych fajerwerków, a szkoda, bo np. ostatniej, tak mocnej scenie przydałby się większy impet i przestrzenność.
BONUSY
Główne bonusy znajdują się na drugiej płycie (poza dwoma zwiastunami z pierwszej).
Zacznę tym razem od najkrótszych dodatków, którymi są dwie sceny niewykorzystane (bez ścieżki dźwiękowej, która zaginęła) oraz test garderoby Warrena Beatty (Warren Beatty Wardrobe Tests). Umieszczenie tego dziwnego nieco dodatku jest jak najbardziej zrozumiałe w kontekście tego, że film Penna wpłynął na zmianę mody, zwłaszcza kobiecej. Wszyscy zakochani chcieli wyglądać jak Bonnie i Clyde. Ponoć pewna francuska firma odzieżowa przysłała Faye Dunaway pudełko beretów w podzięce za podwojenie swoich tygodniowych dochodów.
Podobnych ciekawostek usłyszymy wiele w będących prawdziwą gratką dla kinomaniaków materiałach. Aż trzech, obszernych, ciekawych, a w dodatku tłumaczonych!
Pierwszy to trwający pół godziny „Gang Bonnie i Clyde’a” („Bonnie & Clyde Gang”), omawiający nierzadko w sposób anegdotyczny genezę powstania filmu. Dowiemy się z niego, że w pierwotnych założeniach reżyserem filmu miał być Francuz François Truffaut, ale ponieważ scenariusz był utrzymany w duchu francuskim, Warren Beatty, będący (co było wówczas ewenementem) również producentem filmu, uznał, że reżyser powinien być amerykański. Wybrano Arthura Penna, który całe godziny spędzał na zażartych dyskusjach (czytaj kłótniach) z Beattym o kształt filmu.
Mowa w materiale również o wyborze Faye Dunaway, która musiała się porządnie do roli Bonnie odchudzić, przytyła bowiem na potrzeby kreacji w poprzednim filmie dobrych parę kilogramów.
Dowiemy się też, jak zmieniła się koncepcja roli Mossa, „złożonego” z trzech postaci, które Bonnie i Clyde zabrali w czasie swej eskapady po amerykańskich bezdrożach i… bankach. Pierwotnie Moss miał być głupim bufonem, ale po poznaniu aktora grającego tę postać, twórcy zmienili zdanie. Miał też Moss tworzyć z naszymi bohaterami trójkąt miłosny, co miało podkreślić homoseksualizm Clyde’a. Ostatecznie jednak poprzestano „jedynie” na jego impotencji.
Z „Prawdy i mitu o Bonnie i Clydzie” („Realism & Myth Of Bonnie & Clyde”, 23 min) dowiemy się, że film miał być czarno-biały (tak chciał operator), ale na ten „archaizm” nie zgodzili się producenci i wytwórnia. Mowa również o rewolucji, jakiej w kinie dokonał film Penna, jeśli chodzi o pokazywanie przemocy, a konkretnie ofiary strzału z broni palnej. Zawsze do tej pory kiedy padał strzał, następowało cięcie… i wszystko było oczywiste. Kiedy tu Clyde popełnia pierwsze morderstwo, dziurę w głowie denata widać jak na dłoni.
W materiale wspomina się również o scenie śmierci Bucka, którego agonia miała przypominać ostatnie chwile zadręczonego na arenie byka, i o koncepcji śmierci głównych bohaterów opartej na widoku ptaka szamoczącego się w klatce. Usłyszymy też o technicznych kulisach tej sceny, np. o tym, że Dunaway przywiązano nogędo hamulca , by – bezwładna – nie zsunęła się z fotela przy otwieraniu drzwi. Zresztą sporo w nim innych cennych informacji i cytowanych wypowiedzi tych, którzy znali prawdziwych Bonnie i Clyde’a.
Następny materiał, „Dystrybucja Bonnie i Clyde'a” („Releasing Bonnie & Clyde”, 17 min), traktuje o dość niefortunnym wejściu na ekrany filmu, który nie spodobał się szefom Warner Bros. i w amerykańskich kinach przeszedł bez echa. Dopiero po olbrzymim sukcesie za oceanem i bardzo pochlebnej recenzji filmoznawczej wyroczni, jaką była krytyk Pauline Kael, film zyskał drugą szansę i osiągnął wreszcie zasłużony sukces w swej ojczyźnie.
Najobszerniejszych materiałem opowiadającym o życiu i przestępczej działalności prawdziwej pary rabusiów jest zrealizowany dla History Channel dokument „Miłość i śmierć: Historia Bonnie i Clyde'a” („The History Channel Documentary – Love And Death: The Story Of Bonnie And Clyde”, 43 min). Zatrzymamy się przy nim dłużej, bo szkoda nie przytoczyć tak fachowych i nieznanych ogółowi informacji, które oferuje kanał historyczny.
Według słów siostry Clyde’a młodzi zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia, kiedy poznali się w domu koleżanki Bonnie, której ta pomagała. Było to w roku 1930. Widoczna na palcu Bonnie obrączka sygnalizowała, że filigranowa (150 cm wzrostu, ponad 40 kg wagi), dwudziestoletnia wówczas dziewczyna jest już zamężna. Małżeństwo z jej poślubionym cztery lata wcześniej mężem, który nadużywał alkoholu, bił ją i znikał z domu, trwało niedługo, ale nigdy się z nim formalnie nie rozstała. Bonnie różniła się od swoich koleżanek – była utalentowana literacko, pisała wiersze, wygrywała szkolne konkursy i układała mowy dla lokalnych polityków.
Clyde z kolei był w dzieciństwie maminsynkiem, ale szybko dorósł na tyle, by z bratem popełniać małe wykroczenia. Handlował trefnymi towarami, a pierwszy raz do więzienia trafił za to, że nie oddał na czas samochodu, który pożyczył.
Wspólne życie tych dwojga od początku było burzliwe. Już po dwóch tygodniach od ich poznania się, kiedy Clyde został aresztowany, Bonnie przemyciła do więzienia colta, umożliwiając kochankowi ucieczkę. Niedługo cieszył się jednak wolnością. Gdy wpadł znowu, skazano go na pobyt w bardzo ciężkim więzieniu Eastham, gdzie więźniów bito i zabijano. W więzieniu Clyde bardzo się zmienił, zhardział i zaczął pałać nienawiścią do strażników i tylko pełne miłości listy Bonnie trzymały go przy życiu. By odzyskać wolność, wpadł na pomysł, żeby się okaleczyć: kazał koledze obciąć sobie kilka palców u nóg. To spowodowało zwolnienie go z więzienia. Po wyjściu z niego poszedł do pracy, ale ponieważ nękała go tam policja, wkrótce ją stracił.
Stwierdził wtedy, że już nie będzie pracował dla systemu, ale przeciwko niemu. Wraz z Bonnie zaczął napadać na sklepy, sejfy i banki, rabować samochody i kraść co popadnie, nie gardząc nawet drobnymi sumami, jak np. 10 dolarów. Po tym jak Clyde zastrzelił sklepikarza, a w jakiś czas później policjanta, który mu zwrócił uwagę, że jest pijany, zaczęła się gra bez odwrotu i tropienie przez policję (na swoim koncie para miała w sumie 13 morderstw). Bonnie i Clyde koczowali gdzie się dało, a z rodziną spotykali się tylko raz w miesiącu i to po umówieniu się za pomocą tajnych sygnałów.
Wiele razy gang wymykał się policji, ale podczas zasadzki w 1933 roku stracił postrzelonego w głowę brata Clyde’a Bucka i jego żonę Blanche ranioną odłamkiem szyby w oko, którzy przyłączyli się do nich rok wcześniej. Słynnej parze udało się uciec, choć Bonnie została poważnie ranna: jej noga ugrzęzła w płonącym samochodzie i jej łydka spaliła się niemal do kości.
Kiedy doszli do zdrowia, parę miesięcy przed śmiercią zdążyli jeszcze zorganizować ucieczkę czterech kumpli Clyde’a z więzienia w Eastham.
Bonnie i Clyde zostali zdradzeni przez ojca jednego z ich młodych wspólników, który wydał ich policji w zamian za uwolnienie syna. Samochód, którym podróżowali przez Luizjanę, został ostrzelany przez policjantów. Para podziurawiona ponad 50 kulami zginęła (inaczej niż w filmie) w samochodzie, a znalezione ciała były oparte o siebie. Ich pogrzeby (osobne zresztą) stały się prawdziwymi manifestacjami. Ludzie, którzy uważali ich za swego rodzaju wyidealizowane bożyszcza w typie Robin Hooda, chcieli nawet zabrać kawałki ich ciał na pamiątkę.
veroika |