Świadczą o tym nie tylko wspólne dokonania z Ozzym Osbourne'em (studyjne i koncertowe), ale przede wszystkim ilość i jakość własnych albumów. O fenomenie Wylde’a i jego zespołu świadczy recenzowane DVD, zapis koncertu z 2006 roku zagranego w paryskim Elysee Montmartre („Paris Chapter”). Jest to jeden z najlepszych koncertów, jakie zostały zarejestrowane na żywo (a widziałem ich wiele), w całej historii szeroko pojętego ciężkiego grania. Ilość rewelacyjnych solówek, szarżujących gitarowych galopów i popisów genialnego instrumentalisty, jakim jest Zakk Wylde, może przyprawić o zawrót głowy. Mamy tu nie tylko zestaw kawałków z promowanej płyty „Mafia”, ale także największych killerów w karierze BLS. Nie zabrakło tego wieczora m.in. „Stoned And Drunk”, „Destruction Overdrive”, „Is This River”, „Suicide Messiah”, akustycznego kawałka „Spoke In The Wheel”, „Fire It Up”, „Stillborn” (fenomenalna rozbudowana wersja z udziałem publiczności) czy „Genocide Junkie”. Koncert-lekcja, popisowe, wyścigowe show, ale i świetna wizytówka stylu BLS.
Istotną rzeczą, która odróżnia go od dziesiątek innych występów nagranych na DVD, jest uchwycenie atmosfery koncertu jako przedstawienia, oddanie istoty niesłychanej żywiołowości zespołu i publiczności reagującej na każdy gest z jego strony. Twórcom udało się uchwycić chemię panującą między zespołem a publicznością. Poza tym w samym graniu BLS jest tyle świeżych rozwiązań brzmieniowych, melodyjnych, różnorodnych bogatych ozdobników, że ciężko oderwać się od tego koncertu.
Zachwyt potęguje strona wizualna oparta na dynamicznej pracy kamer. W obrazie wykorzystano lustrzane odbicia, rozmycia, zwężenia lub rozszerzenia (coś na kształt rozszerzenia świadomości), dzielenie ekranu na parę części itp. Wygląda to jak pełnometrażowy teledysk. Czyżby zespół chciał nawiązać do „Woodstock” Michaela Wadleigha? Kiedy indziej kamera skupiona na frontmanie robi z jego wyczynów istne pandemonium popisów. Ta niemodnie wyglądająca grupa muzyków, jaką jest BLS (ciężkie, nabite ćwiekami i naszywkami skórzane kamizelki, brody, pasy, pieszczochy, ciężkie buciory), przypomina bardziej harleyowców. Ci jak najbardziej samczy przedstawiciele stoner rocka pokazują, że trwający 114 minut koncert paryski, kiedy trzeba, brzmi ciężko i zwaliście jak Black Sabbath na dopalaczach, a kiedy indziej bardziej lirycznie (zapadająca w pamięć ballada „Is This River”, dedykowana tragicznie zmarłemu Dimebagowi Darrellowi z Pantery). To bez wątpienia najlepsza, przepełniona emocjonalnie część koncertu z długą, rozciągniętą solówką.
W momentach soczystych popisów solowych Wylde ze zmienianymi gitarami robi co chce. Chwilami nawet je gwałci. Przede wszystkim ten fenomenalny koncert charyzmatycznego muzyka i jego kumpli to znakomity przykład tego, jak powinno się robić show. Paryska publiczność je zespołowi z ręki. Jest na każde jego skinienie. Dodatkowo na płycie pierwszej, pod nazwą „London Chapter”, znajdziemy 33-minutowy koncert z londyńskiej Astorii, który wypełniają aż cztery kompozycje. Zamyka go rozróba na całego w postaci zrzucania wzmacniaczy ze sceny czy demolowania jej.
Tak czy inaczej „European Invasion” to rzecz pod względem muzycznym wielce urozmaicona, bardzo wypasiona edytorsko. Twórcom DVD udało się uchwycić BLS w najlepszym momencie jego kariery, kiedy jest u jej szczytu, osiągnął swoje, ale nadal jak dziecko bawi się tym, co robi.
ASPEKTY TECHNICZNE
Od strony technicznej obraz, panoramiczny, szczyci się samymi zaletami. Wszelkie celowe nakładki, grube ziarno, nagłe zmiany ostrości, dzielenie ekranu na parę części, stosowanie lustrzanych odbić, nakładanie trzech kadrów w jeden (przebitki), zwolnienia zostały na DVD pierwszorzędnie wyeksponowane. Kolory celowo są momentami przejaskrawione (sporo soczystych czerwieni, oranżów, rdzawego), ale ich gradacja, w tym nasycenie czerni, oraz bogata paleta szarości sprawiają, że pod względem różnorodności przeniesienie obrazu na dysk DVD stoi na bardzo wysokim poziomie. Mimo że koncert filmowano z użyciem kamer HD, obraz nie wygląda sterylnie i plastikowo, tylko ma kinowy charakter.
Spośród ścieżek DTS 5.1 w bitrate 768 kbps bije zwykły Dolby Digital na głowę, nie tylko poziomem głośności, ale czystością, detalicznością i klarowną przestrzennością. Uderzające z głośników mocne dźwięki gitar potrafią zdmuchnąć z głowy niejeden przedziałek. Do tego mocny, agresywny bas i głęboko brzmiąca perkusja.
BONUSY
Dodatki znajdują się na drugiej płycie, na której daniem głównym jest 50-minutowy „Backstage Pass”, oczywiście w DTS, będący raportem z trasy po Europie. Zawiera migawki z Wielkiej Brytanii, Francji, Monachium czy szwedzkiego festiwalu. Sporo tu ujęć z garderoby. Jest też pokazane wręczenie nagrody przez miesięcznik Metal Hammer w kategorii Riff Lord w 2005 roku. Twórcy nie omieszkali pokazać lidera BLS robiącego zespołowi awanturę, ale na ile to jest prawdziwe, a na ile zainscenizowane, nie dowiemy się.
Na koniec mamy aż trzy rasowe wideoklipy (z możliwością oglądania ich w wersji 4:3 lub 16:9) do „Suicide Messiah”, „In This River” i „Fire It Up” oraz „Making Of” do tego pierwszego. W każdym widać, że Zakk to facet, który potrafił siebie wymyślić i przełożyć to na nuty.
Marcin Kaniak |