Najpierw trochę historii. Zespół Black Country Communion to supergrupa z prawdziwego zdarzenia. Powstała w 2010 roku w składzie: basista i wokalista Glenn Hughes (ex Deep Purple), gitarzysta i wokalista Joe Bonamassa, perkusista Jason Bonham (syn perkusisty Led Zeppelin Johna Bonhama) oraz klawiszowiec Derek Sherinian. Zespół ma już na koncie dwa albumy: „Black Country Communion” z 2010 roku oraz „Black Country Communion 2” z 2011 roku. Każdy wypełniony muzyką powyżej 60 minut. Szacun!!!
W tym składzie panowie nagrali muzykę, z której mogą być dumni. Szczególnie powinien z tego związku być dumny Glenn Hughes, który ostatnimi czasy brał udział w paru projektach i sam nagrał solowe płyty, ale nic, co byłoby tak dobre jak BCC czy jego album „From Now On…” lub koncertowy dynamit „Burning Japan Live”. Oglądając w akcji Hughesa, który ma już swoje lata, obwieszonego paciorkami, bransoletami, wisiorkami, chustami, pierścieniami, z nastroszonymi piórami, trochę pstrokatego, można odnieść wrażenie, że skacząc na scenie, wygląda jak rozjuszony kogut. Może i tak, ale patrząc, ile serca i energii wkłada w muzykę, można mu to wybaczyć. Zwłaszcza że to on robi całe show, a robi to świetnie. Wygląda to tak, jakby przeżywał swoją drugą muzyczną młodość. Bez wątpienia to, co robi z BCC, to najlepsze, co go spotkało w zawodowym życiu od wielu lat, zwłaszcza że w składzie supergrupy znaleźli się ludzie nieprzypadkowi. Gitarzysta Joe Bonamassa to człowiek-instytucja. Prawdziwa perła wśród gitarzystów. Porównywany pod względem talentu do Stevie’ego Ray Vaughana czy Kenny’ego Wayne Shepherda. Z kolei Jason Bonham, syn zmarłego Johna Bonhama, odziedziczył po ojcu talent do perkusji. Widać, że dopiero po latach szukania i błądzenia znalazł prawdziwą przystań. Klawiszowiec Derek Sherinian, mający na koncie współpracę z wieloma gwiazdami z najwyższej półki, też sroce spod ogona nie wypadł.
Naprawdę więc nie dziwi mnie, że BCC po wydaniu dwóch świetnych albumów i fantastycznie przyjętej trasy koncertowej wydał z niej DVD. Po tym, co oglądamy, widać jak na dłoni, że tym dwóm Anglikom i dwóm Amerykanom na trasie szło bardzo dobrze. Decyzja o wydaniu materiału live była czystą formalnością. Materiał zarejestrowano na koncertach we Włoszech (Vigevano) i w Niemczech (Monachium, Berlin, Hamburg).
„Live Over Europe”, podobnie jak dwa studyjne albumy BCC, wypełniła muzyka świeża, pełna młodzieńczej energii, werwy, zapału, momentami bezczelna, bo czerpiąca pełnymi garściami z klasyki rocka. Jednak niekopiująca jej, ale szukająca inspiracji. W nutach BCC słychać bliskie i dalekie echa Deep Purple, Led Zeppelin (fenomenalne nawiązanie do orientalizującego Led Zeppelin w środkowej części „The Ballad Of John Henry”), Budgie, The Who, trochę funky, ale głównie klasycznego rocka mocno zaprawionego bluesem. Wszystko to jest zagrane na światowym poziomie. Mimo mocnych inspiracji klasycznym rockiem zespół brzmi świeżo i nie odcina kuponów. Glenn Hughes wreszcie zrozumiał, że praca zespołowa znaczy co innego niż granie solo, dlatego gdy śpiewa Bonamassa, nie wcina mu się, jak to robił będąc w Deep Purple.
U nas w Polsce podobną muzykę gra Delhy Seed i naprawdę niezgorzej! Jeśli chodzi o repertuar DVD, to mamy tu wszystko co najlepsze z dwóch płyt BCC: Na początek w roli intro „Revolution Of The Machine”, potem „Black Country”, „One Last Soul”, „Crossfire”, „Save Me”, „The Battle For Hadrian’s Wall”, „Beggarman”, „Faithless”, „Song Of Yesterday”, „I Can See Your Spirit”, „Cold”, „The Ballad Of John Henry”, „The Outsider”, „The Great Divide”, „Sista Jane”, „Man In The Middle”, „Burn” z repertuaru Deep Purple czy wreszcie „Smokestack Woman” w napisach końcowych. Słychać, że muzycy bawią się tym, co robią. Czuć chemię panującą między nimi i nawet spora różnica wieku między Hughesem a resztą muzyków nie ma znaczenia. Glenn Hughes wolał zebrać do zespołu młodszy skład, bo pewnie z rówieśnikami zbytnio by się nie dogadał.
Efekt tego jest taki, że „Live Over Europe” lśni w każdej minucie, a fan rocka bez wątpienia znajdzie tu coś dla siebie. Zabawa w odgadywanie, w którym utworze co zespół cytuje lub czym się inspiruje, jest przednia. Osobna sprawa to realizacja, o czym niżej.
ASPEKTY TECHNICZNE
Koncerty, mimo że filmowano je w klubach i w plenerze, mają zbliżoną jakość wizualną. Ogólne wrażenie jest takie, jakby grupa grała o zmroku. Rzadko coś takiego wykorzystuje się w koncertowych DVD. Twórcy używali w postprodukcji filtrów zmiękczających wybrane części obrazu, na przykład rozmazywali całe tło odseparowując je od planu pierwszego. W niektórych ujęciach można odnieść wrażenie, że manewrowali drugim planem. Celowo przyciemnili kadry, kierując się stronę czerni i brązów, aby zdjęcia nie wyglądały na kręcone w pełnym słońcu, jak to miało miejsce. Zaciemnienie kadrów przez winietowanie ich rogów, jak w filmach z lat 70., dodało zdjęciom kinowego charakteru, o czym świadczą też jego proporcje (2.35.1). Obraz jest przykładem świetnego transferu.
Ścieżka dźwiękowa w DTS 5.1, dynamiczna, agresywna, o mocnym, koncertowym brzmieniu. Słychać, że spec od realizacji dźwięku, Kevin Shirley, maczał w tym palce. Dźwięk nagrywany w różnych miejscach brzmi bardzo jednolicie i przestrzennie. Jest wyraźny podział na kanały frontowe i centralny. Pomiędzy ścieżką DTS a Dolby Digital 5.1 wyraźna różnica w detalach i dynamice.
BONUSY
Te znajdują się na płycie drugiej. A tam niespełna dwudziestominutowy materiał zakulisowy „Forging BCC: The Making Of »Live Over Europe«”. Znalazło się tu sporo uwag o idei zespołu i trasie. Rzecz dobra dla rodzimych muzyków i nie tylko. Do podglądnięcia, na czym polega wzajemny szacunek i duża kultura osobista. W dziale „BCC Photo Collections: Live On Tour & Behind The Scenes” znajdują się bardzo trafione zdjęcia z trasy autorstwa Christie Goodwin.
Marcin Kaniak |