Gdyby Stalin uważniej wsłuchiwał się w doniesienia wywiadu, Niemcy nie wniknęliby tak daleko w głąb Związku Radzieckiego i nie podeszliby tak blisko Moskwy, od której dzieliło ich zaledwie 30 kilometrów. Związek Radziecki dysponował ówcześnie ogromnym potencjałem militarnym, ale wobec braku wiary Stalina w informacje o planowanym ataku Hitlera na Rosję i wskutek braku odpowiednich planów obronnych i przygotowań próba powstrzymania najeźdźcy załamała się.
Monumentalny obraz Jurija Ozierowa nie stanowi jednak próby rozrachunku z oczywistymi błędami radzieckiego przywódcy, który wcześniej beztrosko pozbawił swą armię doświadczonej kadry oficerskiej, a potem zawinił niedowierzaniem. Mimo przemycenia takich czy innych informacji sugerujących przyczyny klęski Rosjan w 1941 roku i dopuszczenia Niemców niemal na rubieże Moskwy, jest to jednak przede wszystkim tradycyjne kino propagandowe, mające na celu gloryfikację bohaterskiego narodu radzieckiego, który przez swe poświęcenie wygrywa nawet wtedy, gdy przegrywa. Znamienny jest tu fakt, że dzieło miało upamiętniać 40. rocznicę zwycięskiej wojny ojczyźnianej.
Z radzieckimi megaprodukcjami wojennymi – a dwuczęściowe, trwające 345 minut dzieło Ozierowa do takich oczywiście należy – jest tak, że najciekawsze w nich jest to, na ile reżyser odważył się pokazać prawdę, a tu jest ona w wielu przypadkach bardzo fragmentaryczna. Mówi się więc o braku doktryny obronnej, błędach dowódców, pomyłkach Stalina, o fanatyzmie NKWD, ale summa summarum całość jest bardziej hymnem na cześć bohaterskiego narodu radzieckiego niż próbą odbrązowienia zakłamanych przez propagandę, a tak niewygodnych dla władzy faktów.
Jako film „Bitwa o Moskwę” stanowi jakby sfabularyzowaną kronikę wydarzeń. Przez ekran przewija się galeria autentycznych postaci, fakt goni fakt, a indywidualnych, ubarwiających akcję epizodów praktycznie nie ma. Podobnie też jak w innych filmach Ozierowa, wojna pokazana jest bez rozlewu krwi i drastyczności. Ale z drugiej strony imponuje rozmach tego widowiska, kręconego w koprodukcji z kinematografią czechosłowacką, niemiecką i… wietnamską. W zdjęciach uczestniczyło 250 aktorów i 7000 żołnierzy radzieckich i czeskich (jako statyści), ekipa liczyła 500 osób, 7000 fachowców budowało dekoracje. Połowa radzieckich czołgów to autentyki z czasów II wojny światowej. Dziś pewnie oglądalibyśmy cyfrowe podróbki.
„Bitwa o Moskwę” składa się z dwóch części, „Agresja” i Tajfun”, rozdzielonych na cztery płyty DVD (w jednym boksie), wydane przez Epelpol w ramach „Klasyki kina radzieckiego”.
ASPEKTY TECHNICZNE
Obraz lekko zmiękczony, zabrudzony, szczegóły widoczne słabo. Jest zielonkawo-niebieski, trochę przełamany czerwienią pagonów na mundurach Rosjan.
Dźwięk lekko stłumiony, dochodzi jedynie z głośnika centralnego.
BONUSY
Broszura.
ren |