Nastoletnia Chloe, opuszczona przed laty przez rodzinę, dorasta w sierocińcu. Niespodziewanie pojawia się tam jej biologiczna matka Jesse, która jest teraz znaną artystka i chce ją odzyskać. Dziewczyna zgadza się zamieszkać z matką, po tym jak w dziwnych okolicznościach ginie jej przyjaciel z którym zastukała do drzwi pewnego tajemniczego domu.
Tunnigowano już w kinie bóstwa egipskie i greckie, czyniąc z nich – jak leci- napakowanych osiłków którym tylko naparzanki w głowie. Teraz wzięto się za mitologię słowiańską… z równie opłakanym skutkiem. Az strach myśleć co czeka skrzaty, wodniki, krasnoludki, Dziadka Mroza czy Borutę. Wydaje się, że cokolwiek, co pochodzi spoza (wyspy) może budzić strach. Aż dziwne, że „Baba Jaga” nie postała w Hollywood tylko w Wielkiej Brytanii, co lepiej tłumaczyłoby psychologiczne przeniesienie strachu przed obcymi na biedną wiedźmę. Nie nam jednak sądzić co w głowie reżysera siedzi. Niemniej z naszej Baby Jagi, która miała domek z piernika i chciała zjeść łakomczucha Jasia, nie zostało niż, poza nazwą. Nic również nie pozostało z ambicji reżysera, by wzbogacić narracje horroru głębszymi psychologicznych wątkami. Miał oto bowiem w fabule matkę, którą jej własne demony (używki) skazały na rozłąkę z dzieckiem oddanym do ośrodka i przez wiele lat wychowywanym przez obcych. Szkoda, że Baba Jaga, która zjadała dzieci nie stałą się metafora matki, krzywdzącej swe dziecko swą niezdolnością do wzięcia na siebie odpowiedzialności. Mając tak dobrą, charakterystyczną aktorkę jak Katee Sackhoff tym bardziej trudno zrozumieć nie wykorzystania jej przez reżysera w tym zakresie, bo sama uciągnęłaby cały film! Jeśli więc nie wyszła głębia to co wyszło? Niestety, na pewno nie dobry horror. Poza paroma scenami typu jump scare’, mamy przewidywalny scenariusz, ciężki montaż i nawet finał pozbawiony został ostatniego akordu, tak jakby twórcom brakło taśmy, bo na pewno nie jest to inspirujące zakończenie otwarte. Szkoda fajnej scenografii (wielki dom na odludzi z mnóstwem zakamarków), którą zamiast wykorzystać do granic możliwości, zamieniono na malownicze błoto, w którym utytłano aktorów. Horror dla bardzo wytrwałych i miłośników… japońskich horrorów, bo filmowa Baba Jaga jest właśnie stylizowana na postacie z tego kręgu kulturowego. Ot, mrożący krew w żyłach filmowy ekumenizm.
ASPEKTY TECHNICZNE
W warstwie dźwiękowej mamy za to całkiem ciekawie, może nie jest to zaśługą intensywnej najeżonej „atrakcyjnymi” dźwiękami, nazbyt ekspresyjnej ścieżki muzycznej, ale tego co się dzieje w tle: kroków, szeptów, stuków, skrzypnięć, oddechów i płaczu.
Obraz jest wyraźny i ostry, ciekawa paleta barwy o zimnych sterylnych kolorach: bieli szarości i błękitów (dom Jesse). Ognista czerwień podziemi demonów wydaje się tym bardziej żywa.
BONUSY
Film wydany jako booklet, zwiastuny.
veroika
|