„Artur i Minimki 3: Dwa światy” to druga część drugiej części opowieści o przygodach Artura i jego maleńkich znajomych – „Zemsta Maltazara” urywała się nagle, a „Dwa światy” zaczynają się właśnie od tamtej urwanej sceny. Artur z przyjaciółmi przedostaje się do świata ludzi – a w zasadzie do swego pokoju – by powstrzymać Maltazara i jego armię zmutowanych ogromnych moskitów, pragnących zawładnąć naszą planetą. Wcześniej czarny charakter (w ludzkim przebraniu) wydobędzie, bez większego zresztą trudu, co bardzo rozczarowuje, potrzebne informacje i rzeczy od dziadka Artura, zaś potem w mieście dojdzie do starcia ludzi z siłami zła.
Cała część rozgrywająca się w pokoju Artura przypomina rodzimy „Kingsajz”: maleńkie ludziki poruszają się wśród olbrzymich dla nich przedmiotów, korzystając z resorówek czy kolejki elektrycznej. Czasem to zabawne, czasem naiwne i skierowane wyłącznie do najmłodszych.
Długi finał w miasteczku to już widowiskowe kino science fiction, oparte na zgranych niestety do bólu chwytach – o wiele efektowniej i oryginalniej prezentowały się sceny w świecie Minimków… Na osłodę pozostaje świetna scena spotkania młodego reportera George’a Lucasa (późniejszy twórca „Gwiezdnych wojen” rzeczywiście parał się tym zajęciem) z… Lordem Vaderem (a w zasadzie z jednym z bohaterów, który w sklepie dla zmyły założył słynny później hełm), a także liczne odniesienia do kiczowatych produkcji amerykańskich o inwazjach ufoludków.
W sumie „Dwa światy” są najsłabszą częścią trylogii, ale i tak prezentują wyższy poziom niż masowo tłuczone w Hollywood (zwłaszcza w wytwórni Disneya) familijne filmiki dla młodszych widzów: nakręcono je z wyobraźnią, fantazją, a w tle pojawiają się wątki proekologiczne.
ASPEKTY TECHNICZNE
Obraz bardzo dobry, czysty i wyraźny, bez problemu widać najdrobniejsze szczegóły: ziarenka i grudki ziemi, źdźbła trawy, nóżki owadów, fakturę dywanu. Bąbelki powietrza w wodzie wydają się namacalnie miękkie. Kolory żywe i nasycone, zieleń przyjemnie soczysta.
W głośnikach cały czas coś się dzieje. Bogata w brzmienia muzyka ilustracyjna dobrze spełnia swoją rolę, nie zagłuszając przy tym wyraźnych dialogów. W wielu scenach można wyłowić dobiegające z różnych stron odgłosy, przykładem walka z Darkosem, w której słychać brzęk metalu i odgłosy uderzeń, bardzo ładnie słychać brzęczące dookoła pszczoły czy rozpryskiwanie się stłuczonego szkła. Podobnie przestrzennie brzmi brzęk i szelest mknących w powietrzu zmutowanych moskitów, realistycznie rozpryskuje się chlustająca z góry woda.
BONUSY
W dodatkach trzy króciuteńkie, dosłownie parozdaniowe wywiady z reżyserem Lukiem Bessonem, odtwórcą roli Artura Freddiem Highmore’em oraz wcielającym się w Darkosa Iggy Popem. Ponadto w części „Jak powstawał film” dwa, również króciutkie, materiały o realizacji: „Rodeo Artura” – pokazuje, jak kręcono scenę ucieczki Artura przed olbrzymimi zmutowanymi moskitami, „Coś się kręci... Maltazar” – o tym, jak poradzono sobie z filmowaniem postaci Maltazara. Prócz tego w menu znajdują się dwa zwiastuny.
Jan / itk
Premiera DVD i BD: 18.04.2011
|