Firma Grega – Alibi.com to strzał w dziesiątkę. Idealna propozycja dla każdego, kto ma coś do ukrycia. Skaczesz na boki, migasz się w pracy, unikasz teściowej – Alibi.com zapewni Ci wymówkę na każdą okazję. Ale kij ma dwa końce. Gdy Greg z wzajemnością zakocha się w pięknej Flo, szczęście przysłoni mu pewien drobiazg: otóż Flo najbardziej na świecie nie znosi kłamstwa. Co robi więc Greg, by ukryć swoją profesję? Kłamie jak z nut. Wkrótce jednak zaczyna cienko śpiewać, gdy okazuje się, że ojciec Flo jest jednym z jego klientów. Greg musi więc zbudować piętrową ściemę, która w przypadku wpadki pogrzebie jego wielką miłość, szczęście i złotodajną firmę. A kłamstwo, jak wiadomo, ma raczej krótkie nogi…
Spośród ostatnio obejrzanych francuskich komedii zabawny, lekki obraz Philippe’a Lacheau „Alibi.com”, plasuje się gdzieś przy końcu za takimi tytułami jak „Za jakie grzechy dobry Boże?”, „Przychodzi facet do lekarza” czy „Dusigrosz”. Nie, dlatego że jest zły tylko, dlatego że tamte pozostałe to już klasa sama w sobie, a „Alibi.com” i tak na głowę bije przeciętne amerykańskie komedie z fekaliowo-genitalnym humorem w roli głównej. Komedia pożyczyła sobie świetny punkt wyjścia, czyli załatwianie idealnego alibi od obrazu z 2006 roku, amerykańsko-holenderskiej komedii z Rebeccą Romijn. Nie jest to żaden zarzut, bo tak dobry punkt wyjścia może nim być zarówno dla kryminalnej komedii, jakim jest tamta produkcja, jak dla komedii romantycznej. Nawiasem mówiąc aż dziw bierze, że żaden rzutki biznesman nie zrobił jeszcze na takim interesie kokosów. To właśnie inwencja twórcza w zakresie wymyślana doskonałego alibi jest źródłem najlepszego humoru w tym filmie. Studio nagraniowe w vanie udające salę konferencyjną, czy preparowanie urazów powypadkowych młodzianowi, który zabalował z inną wywołują salwy śmiechu. Jak to często bywa kłamstwo ma krótkie nogi i adresatom owych kłamstewek przyjdzie za nie sporo zapłacić, ale przez półtorej godziny jesteśmy sojusznikami owych kłamczuchów. Plusem „Alibi.com” jest to, że łączy w sobie wiele typów humoru. Jest w nim wyrafinowany francuski dowcip słowny, molierowskie komedie omyłek, slapstick, buddy mowie i parodia. Widać tradycje rodem z komedii Louisa De Funesa. Jest też zabawa w nawiązywanie do ikon popkultury: filmów karate z Jeanem-Claude Van Dammem, akcesoriów znanych z Gwiezdnych wojen czy kostiumów z komiksów Marvella. Tempo przyspiesza, akcja się zagęszcza, a bohaterowie wikłają się w coraz to nowe trudności. Niedane jest nam ani przez moment się nudzić i do samego końca „Alibi.com” nie traci animuszu. Dwója głównych bohaterów grana przez reżysera Philippe Lacheau i Elodie Fontan jest wiarygodna i sympatyczna, a co najważniejsze czuć między nimi chemię. To bardzo miła propozycja na zimowe wieczory tym bardziej, że piękna śródziemnomorska przyroda i błękitne niebo też robią swoje!
ASPEKTY TECHNICZNE
Obraz to sporo tęczowych kolorów, naturalnych kolorów, tylko podczas sceny na balu przebierańców kolory zmieniają się na jaskrawe. Barwy przyrody to nasycone zieleni i lazur. Tylko ostrość w tym jasnym pogodnym obrazie mogłaby być nieco lepsza.
W scenach akcyjnych dzieje się sporo, a ponieważ bohaterowie są mistrzami w utrudnianiu sobie życia, więc różne odgłosy ich destrukcyjnych działań: brzęk szkła, pisk hamulców, czy uderzenia bywają słyszalne w tyłach.
BONUSY
Wydanie typu booklet.
veroika
|