TĘCZOWO, ALE CZY RÓŻOWO?

film ciekawostki, kino gejowskie

Gej – jak się ładnie nazywa homoseksualistów – stał się modny i jest dziś niemal obowiązkowym elementem każdego poprawnego politycznie filmu (choć z racji owej specyficznej mody często pojawia się w nim bez poważniejszego uzasadnienia). Czy jednak, skoro na ekranie zrobiło się tęczowo, można powiedzieć, że jest i różowo? 

GEJE_0_Caligula_1979_Caligola_3Tak dobrze jeszcze nie ma, choć filmowcy zrobili wiele dobrego dla przełamania negatywnego stereotypu homoseksualisty – w realnym życiu i na ekranie. Przez całe wieki wmawiano ludziom, że homoseksualizm jest występkiem, chorobą lub karygodnym zboczeniem, kiedyś więc musiał nastąpić ten moment, że co światlejsi twórcy filmowi, sami najczęściej reprezentujący szeregi kochających inaczej, postanowili rozprawić się z owym negatywnym wizerunkiem budzącego pogardę i wstręt geja. (Lesbijki ze względów estetycznych traktowano bardziej ulgowo, co najlepiej oddaje powiedzenie pewnego polskiego posła, że „geje to nie, ale lesbijki chętnie by sobie pooglądał”).

 

fot. „Caligula”

Kwestia nie tylko artystyczna

Potrzebne to było zarówno odbiorcy hetero- jak i homoseksualnemu. W tym pierwszym wypadku rolą sztuki filmowej stało się pokazanie, że to, co jest inne, niekoniecznie musi być złe, oraz pomoc w oswojeniu owej inności i jej zaakceptowaniu. W drugim wypadku prezentowanie problematyki homoseksualnej miało dla gejów i lesbijek znaczenie terapeutyczne. Jeśli „kochający inaczej” widzą, że nie są w tej inności osamotnieni, że takich jak oni jest wielu i często są to fajni, wrażliwi ludzie, czują się silniejsi, pewniejsi i już na pewno nie gorsi. Ewa Graczyk, dyrektor Instytutu Filologii Polskiej Uniwersytetu Gdańskiego, ujęła to następująco: – Wszystkie mniejszości mają ogromny głód reprezentacji, muszą zobaczyć siebie na scenie, w lustrze. To ważne również dla gejów i lesbijek. To nie tylko kwestia artystyczna, ale i moralna. Pozwala lepiej żyć różnym grupom, a mniejszości pozwala ukonstytuować swoją tożsamość.

W ogniu potępienia

GEJE10_KROLOWA KRYSTYNA

Droga do poprawnego politycznie obrazu homoseksualisty była w kinie długa i wyboista. Akcenty homoseksualne pokazywało już wczesne kino amerykańskie, ale na samym początku mężczyzna kochający inaczej prezentowany był w Hollywood jako budzący śmiech i politowanie zniewieściały dziwak o cienkim głosie. W przeciwieństwie do gejów lesbijki wywoływały pewien entuzjazm. Nic więc dziwnego, że homoseksualny kontekst ról nie odstraszył takich gwiazd ekranu, jak Marlena Dietrich, która w „Maroku” wymienia gorący pocałunek z inną kobietą, ani Greta Garbo, która w „Królowej Krystynie” gra sceny niedwuznacznie określające homoseksualną orientację jej bohaterki.

Purytańska widownia amerykańska nie była jednak w stanie zaakceptować takiego wyuzdania, a kres filmowej swobodzie obyczajowej w Hollywood położył niejaki Will Hays, twórca niesławnego kodeksu oznaczającego praktycznie cenzurę obyczajową. Zgodnie z jego wytycznymi nie do pomyślenia było w latach 50. pokazywanie na ekranie „seksualnej perwersji”, a jeśli wątki homoseksualne pojawiały się, w bardzo zawoalowanej formie rzecz jasna, to tylko po to, aby jeszcze bardziej zohydzić czarne charaktery – przykładem „Rebecca” Alfreda Hitchcocka i „Sokół maltański” Johna Hustona.

geje_niewiniatka

Nie znaczy to, że w amerykańskim kinie w ogóle nie powstawały filmy o tematyce jawnie homoseksualnej, zwłaszcza gdy malało już znaczenie „Kodeksu Haysa”. Przykładem „NiewiniątkaWilliama Wylera z 1961 r. (opartego na bazującym na faktach dramacie Lillian Hellman), w którym główne role posądzanych o skłonności lesbijskie młodych nauczycielek zagrały Shirley MacLaine i Audrey Hepburn. Filmy te jednakże kręcone były zgodnie z dominującą tendencją do pokazywania homoseksualizmu jako skłonności wstydliwej i moralnie nagannej, a geje i lesbijki obowiązkowo cierpieli w nich z powodu swoich niezdrowych skłonności i najczęściej umierali na końcu filmu.

Świt przełomu

W tym samym roku Brytyjczyk Basil Dearden nakręcił film zatytułowany „Victim” („Ofiara”), pierwszy obraz anglojęzyczny, w którym pada na ekranie słowo homoseksualizm i który stara się jakoś zrehabilitować to zjawisko. Tematem „Ofiary” jest szantaż, jakiemu zostaje poddany szanowany obywatel z racji jego rzekomych niedozwolonych związków z innym mężczyzną. Rolę tę zagrał Dirk Bogarde, gwiazda wielu angielskich filmów wojennych, którego do przyjęcia tej ryzykownej propozycji skłonił być może własny (choć ukrywany) homoseksualizm. Co ciekawe, skłonność do tej samej płci była jeszcze wówczas ścigana w Wielkiej Brytanii przez prawo, ale film Deardena odegrał pozytywną rolę w zmianie nastawienia do odmiennej orientacji seksualnej. W „Ofierze” pojawia się też słowo „queer” (pedał), które w latach 90. dało nazwę określonemu nurtowi amerykańskiego kina gejowskiego, o czym za chwilę.

geje_bogart_chorzysci

Przełomem w postrzeganiu gejów okazali się nakręceni w 1970 r. przez Williamam Friedkina Chórzyści”. Ten psychologiczny dramat pokazuje przyjęcie urodzinowe z udziałem homoseksualistów, którzy w trakcie pewnej zabawy odkrywają swoje uczucia i sekrety. To już nie są skazani na społeczne potępienie nieszczęśnicy, ale ludzie wyzwoleni i akceptujący swoją orientację. Nie oznaczało to jednak, że społeczne postrzeganie gejów i lesbijek od razu zmieniło się na lepsze, czego przykładem New Queer Cinema – filmy spod znaku „queer”.

New Queer Cinema i AIDS

Termin ten, użyty po raz pierwszy w 1992 r. w magazynie Sight & Sound, odnosi się do niezależnego kina gejowskiego i lesbijskiego z wczesnych lat 90., którego bohaterowie byli skonfliktowanymi ze społeczeństwem i często stojącymi na bakier z prawem buntownikami. Ich wykluczenie spowodowane było niechętnym nastawieniem do homoseksualizmu stojących wtedy u władzy konserwatystów, jak Ronald Reagan  w USA i Margaret Thatcher w Wielkiej Brytanii.geje_living_filadelfia

„Queer movies” odnosiły się poza tym do problemu, który kino hollywoodzkie, w ślad za tymi rządami, ignorowało – AIDS, który zaczął w latach 80. zbierać śmiertelne żniwo. Przykładowym tytułem New Queer Cinema może być wydany ostatnio w Polsce na DVD przez firmę Tongariro „The Living EndGregga Arakiego, dedykowany przez reżysera pamięci – jak to określił – setek tysięcy obecnych i przyszłych ofiar AIDS, zma rłych w wyniku obojętności republikańskich „fuckheads”.

Pierwszą wielką produkcją Hollywood odnoszącą się do problemu AIDS w kontekście homoseksualizmu była dopiero „FiladelfiaJonathana Demme’a z 1993 r., której główny bohater zostaje po zachorowaniu na AIDS wyrzucony z pracy i pozywa za to pracodawcę do sądu. W filmie zagrali uhonorowany Oscarem Tom Hanks, Antonio Banderas i Denzel Washington.

GEJE 5_Dom_chlopcow_5087076

Temat AIDS został ostatnio nieco zarzucony, a przecież groźba zarażenia się wirusem HIV nie znikła. Przypomina o niej zrealizowany w Luksemburgu współczesny obraz „Dom chłopców”, opowiadający historię licealisty, który w 1984 r. wyjeżdża do Amsterdamu i tam podejmuje pracę w nocnym klubie. Zafascynowany nowym życiem, rzuca się w wir mocno zakrapianych alkoholem rozrywek i łatwego seksu, co w erze początków epidemii AIDS kończy się w sposób łatwy do przewidzenia. 


Coraz więcej tęczy

Od lat 90. tematyka gejowska i (rzadziej) lesbijska jest już zatem na stałe obecna priest6yo8w kinie (a także w bogatej, acz nie zawsze artystycznie wartościowej ofercie DVD). Pokazywani w tych produkcjach ludzie prezentują całą galerię postaw i osobowości, urozmaicona jest również gama ich problemów. Przeżywają swoje miłości, traumy związane z odkryciem swojej orientacji seksualnej, dramaty odrzucenia przez nietolerancyjne otoczenie, borykają się z dyskryminacją i prześladowaniem, przełamane zostało nawet tabu związane z homoseksualizmem księży („KsiądzAntonii Bird). Doszedł do tego także motyw wychowywania dzieci przez parę homo („Wszystko w porządku” Lisy Cholodenko, polski niezależny „Homo father” Piotra Matwiejczyka).

samotny

Można powiedzieć, że na dużym ekranie zrobiło się rzeczywiście bardzo tęczowo, a problematyka seksualna jest traktowana często z dużą subtelnością, a czasem w sposób nieco prześmiewczy („Bruno”), co najlepiej świadczy o braku kompleksów.

Przykładowe tytuły z listy najbardziej wartościowych dzieł to biograficzny „Obywatel Milk” i „Moje własne Idaho” Gusa Van Santa, „Tajemnica Brokeback MountainAnga Lee, „Wspaniała rzecz” Hettie MacDonald, „Priscilla, królowa pustyni” Stephana Elliotta, „Złe wychowanie” Pedra Almodóvara, „Maurycy'” Jamesa Ivory’ego, „Carrington” Christophera Hamptona, a z najnowszych tytułów „Samotny mężczyznaToma Forda (w roli geja – Colin Firth!).

GEJE_MILK_BORKE

Szczególnie ciekawie, zwłaszcza na tle nieco dramatycznego kina amerykańskiego, wypada współczesna twórczość europejska, którą reprezentują nazwiska takich reżyserów, jak Hiszpan Pedro Almodóvar, Francuz François Ozon czy mieszkający we Włoszech Turek Ferzan Özpetek, ostatnio reżyser stylowej komedii „Mine Vaganti. O miłości i makaronach”, w której do homoseksualizmu przyznaje się aż dwóch synów producenta makaronu

Polska nie lubi gejów?

Także i w nadzwyczaj obyczajowo konserwatywnej Polsce wątki gejowskie zaczynają pojawiać się na ekranie coraz częściej, ale zaległości w stosunku do postępowego kina zachodniego są bardzo duże. W PRL-u motywy homoseksualne pojawiały się marginalnie („Zaklęte rewiry”, „Krzyk”, „Magnat”), a homoseksualiści pokazywani byli w sposób karykaturalny i groteskowy, jako osobnicy zniewieściali, z podmalowanymi oczami (taki makijaż nosił np. Bohdan Łazuka w „Czterdziestolatku” Jerzego Gruzy), lub odstręczający („Ballada o Januszku”, filmy Krzysztofa Zanussiego „Paradygmat”, „Urok wszeteczny” i inne). W tym samym czasie, w 1982 r., Węgrzy nakręcili dojrzały film „Inne spojrzenie”, w którym role zakochanych w sobie pań zagrały jednakże polskie gwiazdy: Grażyna Szapołowska i Jadwiga Jankowska-Cieślak.

GEJE_REWIRY

W kinie współczesnym tęczowi bohaterowie nadal pojawiają się dość rzadko, a jeśli już („Lejdis”, „Idealny facet dla mojej dziewczyny”), to w raczej średnio udanych komediach. Wyjątek stanowi obyczajowy dramat „SennośćMagdaleny Piekorz, której jeden z trzech epizodów opowiada historię chłopaka odrzuconego przez rodzinę z powodu skłonności homoseksualnych, a także wspomniany „Homo father” Matwiejczyka. Znamienne, że ten drugi obraz, opowiadający historię geja dowiadującego się, że jest ojcem, i zmuszonego do opieki nad córką, nie został z powodu swej „kontrowersyjności” zakupiony przez telewizję publiczną.

Inaczej rzecz ma się z serialami, w których gejów nie brakuje, niestety, traktowani są tam na ogół z dużą rezerwą.

Tęczowo, ale nie różowo

Tak więc o ile na ekranie zrobiło się tęczowo, to wciąż jeszcze nie jest „z tym tematem” różowo, i to nie tylko w Polsce. W USA dystrybucja „Tajemnicy Brokeback Mountain” – filmu z 2005 r.! – była zakazana w stanie Utah, a nominację filmu do Oscara oprotestowali chrześcijańscy konserwatyści. Bardzo długo kinowej premiery nie mogła doczekać się w USA komedia „I Love You Phillip Morris Glenna Ficarry i Johna Requai, i to pomimo – a może właśnie z tego powodu – udziału popularnego komika Jima Carreya (ryzykowne było pokazanie go w roli faceta mizdrzącego się do drugiego faceta). Kiedy film ostatecznie skierowano do dystrybucji, w premierowy weekend wyświetlono go na zaledwie… 6 ekranach. Dla porównania – w Wielkiej Brytanii obraz Ficarry i Requai trafił do 342 kin. W Polsce, w opisie treści dystrybutora, starannie ukryto informację, że film opowiada nie tyle o przygodach genialnego oszusta, ile o jego miłości do innego więźnia.

geje_phil

No cóż, można powiedzieć, że homoseksualna miłość to miłość taka jak inna, albo że homoseksualiści to tacy sami ludzie jak heteroseksualni i nie trzeba tego wątku nadmiernie akcentować. Prawda jest chyba jednak inna – nie jesteśmy jeszcze z tematyką gejowską oswojeni na tyle, aby uznać ją za równoprawną z heteroseksualną. Najważniejsze jednak, że negatywny stereotyp kochającego inaczej został już przełamany i to jest niewątpliwa zasługa całej rzeszy wytrwałych filmowców, którzy cegła po cegle (a raczej – film po filmie) kruszyli mur homofobicznej wrogości i nietolerancji. I dziś dzięki nim wiemy już, że pięknie kochać można także kochając inaczej.

Renata Głuszek


Od autorki: w powyższym tekście odniosłam się jedynie do kina gejowsko-lesbijskiego, z pominięciem zjawiska biseksualizmu i transwestytyzmu czy transseksualizmu. Wszystkie te kategorie można jednak zaliczyć do tzw. kina LGBT – takie szersze pojęcie także istnieje.

Newsletter - przyłącz się!
Bądź na bieżąco, podaj swój e-mail, odbieraj newsy i korzystaj z promocji.
  Wybierz najbardziej interesujący dział, 
  a następnie kliknij Zapisz się.