GLINIARZE Z BROOKLYNU

Nasza ocena:4Nośnik:DVD
Tytuł polski:Gliniarze z Brooklynu
Tytuł oryginalny:Brooklyn’s Finest
Gatunek:sensacja
Kraj produkcji:USA
Rok produkcji:2009
Czas trwania:126 min
Kategoria wiekowa:15 lat
Reżyseria:Antoine Fuqua
Obsada:Richard Gere, Don Cheadle, Ethan Hawke, Wesley Snipes, Vincent D\'Onofrio, Brían F. O\'Byrne, Will Patton
Dystrybucja:Monolith Video
Opis
Nie chcę, żeby Bóg mi wybaczył. Chcę, żeby mi, kurwa, pomógł.
Galeria

 Pierwszorzędny dramat policyjny twórcy „Dnia próby”, „Strzelca” i „Króla Artura”. Zdecydowanie niedoceniony nie tylko u nas, ale i na świecie. Osią wydarzeń jest historia trójki nowojorskich policjantów, których losy krzyżują się nie raz. Będący w separacji z żoną Eddie Dugan (Richard Gere) ma zaledwie siedem dni do przejścia na emeryturę. Każdy dzień służby dłuży mu się w nieskończoność. W pracy nie należał do lubianych, na dodatek jest zmuszony wyszkolić żółtodzioba. Detektyw Sal Procida (oscarowa rola Ethana Hawke’a) jest sfrustrowany brakiem pieniędzy na kupno nowego domu. Na dodatek jego żona spodziewa się bliźniaków. Coraz bardziej kusi go kradzież pieniędzy pochodzących z handlu narkotykami. Clarence „Tango” Butler (Don Cheadle) od paru lat infiltruje środowisko handlarzy narkotyków. Z dnia na dzień z coraz większym trudem odróżnia dobro od zła. Już nie wie, czy jest jeszcze gliną czy już dilerem.

„Gliniarze z Brooklynu” nie są w żadnym wypadku rzemieślniczą robótką. To kino policyjne – jeśli można taki gatunek w ogóle wyróżnić – podążające utartymi schematami (znużenie policjanta idącego na emeryturę, korupcja w szeregach policji, zmęczenie infiltracją gangu), ale od strony realizacji, sposobu prezentacji problemu, a przede wszystkim aktorstwa to kino plasujące się w światowej czołówce, znacznie wyżej niż taka rutyna jak „W cieniu chwały” Gavina O’Connora. Ogromnym atutem filmu jest umiejętne utrzymanie napięcia, ukazanie bezsilności głównych bohaterów, ich niemocy, wzrastającej frustracji i nasilania się przemocy. Logicznie rozwijają się wielokrotnie krzyżujące się wątki. Akcja pełna sugestywnych scen przemocy w miarę rozwoju zagęszcza się i doprowadza do znakomitego momentu kulminacyjnego. Niby wszystko widzieliśmy w innych filmach, ale w rękach Fuquy nabrało to nowej jakości i świeżości. Od strony realizacji, budowania napięcia, wiarygodności, głębi i rysunku psychologicznego bohaterów to kino lepsze niż przereklamowany, podobny gatunkowo „Amerykański gangster” Scotta. Śmiem twierdzić, że „Gliniarze z Brooklynu” są też filmem lepszym niż „Dzień próby” – z paru powodów. W „Dniu próby” nie przekonał mnie Denzel Washington jako zły gliniarz. Oczywiście zagrał powyżej oczekiwań, ale to nie był zły charakter w 100%. Niewdzięczne zadanie aktorskie miał też partnerujący mu Ethan Hawke, który od paru lat przeżywa prawdziwy aktorski tour de force. I tu przechodzimy do popisów aktorskich w „Gliniarzach z Brooklynu”.

Rola Sala Procidy jest najlepszą rolą Hawke’a w karierze od czasów „Gattaki”. Równie fenomenalnie wypadł w „Nim diabeł dowie się, że nie żyjesz”, ale w „Gliniarzach z Brooklynu” wspiął się na szczyty sztuki aktorskiej. Siłą jego gry jest mowa ciała: to, jak się porusza czy grymasi, w każdej sekundzie nabiera odpowiedniego znaczenia. Gdy odbiera telefon od developera w szpitalu, a nie ma pieniędzy, wije się jak ćpun na głodzie. Gdy ma zamiar ukraść pieniądze należące do handlarzy narkotyków, jego mimika oddaje złożoność sytuacji. Raz jest odpychający, odrażający, a kiedy indziej budzi politowanie. Wychudzony, spocony, z oczami przekrwionymi i rozbieganymi wygląda nie lepiej niż Ratso z „Nocnego kowboja”. Jako jeden z nielicznych z obsady w 100% oddał ułomność ludzkiej natury. Zagrał człowieka, który grzeszy, spowiada się z tego, żałuje i dalej świadomie grzeszy. Przekonująco zagrał amoralność i to, jak łatwo daje się wodzić na pokuszenie. Jego Sal ma to wypisane na twarzy. Nie wiadomo, czy jest nawalony, czy naćpany, a może i jedno, i drugie. Czasem ma się wrażenie, że Hawke nie gra, on jest Salem.

Nadspodziewanie korzystnie wypadł szpakowaty Richard Gere, niegdyś topowy playboy, obecnie aktor o urodzie chomika. Od lat nie widziałem go w równie dobrej roli. Gere w swojej karierze aktorskiej zagrał już gliniarza w „Sprawach wewnętrznych” z 1990 roku, ale rola Dugana jest lepiej napisana i zagrana. Jego Eddie Dugan to klasyczny gliniarz idący na emeryturę: zmęczony, sfrustrowany, samotny, bez złudzeń, nielubiany przez kolegów, kochający się w prostytutce. Wydaje się, że nie stać go na żaden gest współczucia czy zrobienia czegoś ambitnego na odchodnym. W walce ze złem i słabościami potrafi przekonująco zagrać tchórzostwo, a potem udowodnić sobie i światu, że ma w sobie resztki ludzkiej godności, ducha walki i że stać go na ostatni heroiczny zryw w życiu. Rola z cyklu „Bohater ostatniej akcji”.

Clarence „Tango” Butler w wykonaniu Dona Cheadle'a to kolejna postać, która jest w potrzasku. Rozdarty między przyjaźnią z handlarzem narkotyków, Casanovą Phillipsem (świetny Wesley Snipes), a służbowym obowiązkiem. Cheadle koncertowo gra wewnętrzny niepokój i targające nim emocje związane z dylematem, po której stronie barykady się znaleźć. Na koniec jeszcze jedno. Mężczyzną, niejakim Bobbym „Carlo” Powersem, który pojawia się na samym początku filmu i rozmawia w samochodzie z Salem, jest nie kto inny jak Vincent D'Onofrio. Krótka scena, krótka rola, zaledwie parę kwestii, ale jak to jest zagrane.

Podsumowując, niby „Gliniarze z Brooklynu” to nic nowego, ale sposób, w jaki jest to podane, z jakim nerwem i charakterem, sprawia, że seans będzie pełen emocji.

ASPEKTY TECHNICZNE

Na świecie film w wydaniach na BD miał obraz o proporcjach 2.35:1. U nas z myślą o DVD proporcje obrazu skrócono do 1.85:1, czyli prawie pełnoekranowego 16:9. No i tu zaczynają się schody, gdyż gdyby nie ten zgrzyt, byłoby 5 gwiazdek. Poza tym obraz jest perfekcyjny jak na format DVD. Bez względu na to, czy akcja rozgrywa się w ciemnych wnętrzach, na rozświetlonej ulicy czy na zalanym słońcem dachu wielopiętrowego bloku, zawsze widoczność jest bez zarzutu. Obraz cechuje połyskliwość, bardzo dobry kontrast i soczyste, ale bez nadmiaru słodyczy nasycenie barw. Koloryt i odcień skóry bez zarzutu. W zbliżeniach widać każdą bruzdę na twarzach aktorów, jednak bez drastyczności. Kolorystyka zogniskowana wokół brązów i wszelkich jego odcieni. W żadnym kadrze zrealizowanym w słabym oświetleniu nie widać ziarna ani szumu cyfrowego.

W kwestii dźwięku nie ma mowy o fuszerce. Ścieżka wielokanałowa prezentuje wysoki poziom dynamiką, synchronizacją odgłosów otoczenia i ich natężeniem. Nie mamy problemu z lokalizacją efektów i kierunku, z którego dochodzą. Tak jak to jest w wypadku niektórych filmów, często muzyka wydaje się zbyt głośno nagrana w stosunku do dialogów, tak tu osiągnięto znakomity kompromis. Muzyka Marcelo Zarvosa, skądinąd świetna, nadaje filmowi ponury, pesymistyczny, ba, przygnębiający, nieomal elegijny nastrój, bez popadania w pretensjonalność. Świetnie podtrzymuje atmosferę bezsilności. Jej rola w filmie jest nieoceniona. Znakomicie komponuje się z tym, co na ekranie. Sporo scen szczyci się perfekcyjną realizacją dźwięku (Sal ścigający podejrzanego handlarza narkotyków pod kolejką miejską). Nagrania strzelanin brzmią z odpowiednim impetem i głośnością. Szczególne pochwały należą się nagraniu dialogów, które brzmią wyraźnie, a ich brzmienie jest wkomponowane w akustykę wnętrz.

BONUSY

Tylko zwiastuny (14).

 Marcin Kaniak

Premiera DVD i BD: 31.01.2011

 

CIEKAWOSTKI – CUDOCYTAT

Zobacz również








Dodaj swoją opinię
Ocena
Ocena 0.00 (0 głosów)
Podpis:
Nasze oceny
Film:4
Obraz:4
Dźwięk:5
Bonusy:1
Stopka techniczna
Obraz::kolor, 1.85:1, 4:3
Dźwięk::Dolby Digital 5.1
Ścieżki dźwiękowe::polska (lektor), angielska
Napisy::PL
Płyta::2-warstwowa
Liczba scen::11
Bonusy::zwiastuny
Newsletter - przyłącz się!
Bądź na bieżąco, podaj swój e-mail, odbieraj newsy i korzystaj z promocji.
  Wybierz najbardziej interesujący dział, 
  a następnie kliknij Zapisz się.