Obraz duetu Botko – Gurland porusza wymiętoszony do cna w komediach dla nastolatków temat utraty dziewictwa. Dziewictwo ma utracić Matt, ale jego życie osobiste to dłuuugie pasmo niepowodzeń z płcią przeciwną. Na dodatek jego złośliwy brat nagrywa wszystkie jego wpadki i… umieszcza w internecie! Pewnego dnia oczywiście karta się odwróci i Matt stanie (nomen omen) przed swą wielką szansą. Wcześniej jednak złamie prawo, zdradzi go ukochana i pozna gwiazdę porno.
O ile treść jest banalna i pełna wyświechtanych schematów (powtarzanych głównie za „American Pie”), to forma „Skoku na cnotę” jest, jak na ten gatunek, nowatorska – mamy bowiem do czynienia z mockumentary, czyli z zapisem pseudodokumentalnym, czymś na wzór „Blair Witch Project”. Przez pierwsze 30-40 minut nawet jest to interesujące, potem jednak coraz bardziej irytuje. Plusem filmu jest natomiast z pewnością obsada – nieznani aktorzy w większości zaprezentowali się naturalnie i świeżo. Z drugiej jednak strony wiele do zagrania nie dostali… Jeśli odtwórca jednej z głównych ról (Zack Pearlman grający… Zacka) otrzymuje angaż po przesłaniu materiału, na którym opowiada, w jaki sposób siostra przyłapała go na masturbacji, gdy miał 16 lat, to wiele mówi to o poziomie produkcji i „wizji” reżyserów… „Skok na cnotę” został, o dziwo (w tym gatunku to się rzadko zdarza), bardziej doceniony przez krytyków niż przez samych widzów.
Jan |