METALLICA: QUEBEC MAGNETIC

Nasza ocena:5Nośnik:DVD
Tytuł oryginalny:Metallica: Quebec Magnetic
Gatunek:koncert, heavy metal, trash metal
Kraj produkcji:USA
Rok produkcji:2009
Czas trwania:134 min
Kategoria wiekowa:b.o.
Reżyseria:Wayne Isham
Obsada:James Hetfield, Lars Ulrich, Kirk Hammett, Robert Trujillo
Dystrybucja:Universal Music Group / Blackened Recordings
Opis
Czwarte koncertowe DVD Metalliki z „World Magnetic Tour”.
Galeria

Metallica kuje żelazo, póki gorące. „Quebec Magnetic” to czwarte DVD zespołu zarejestrowane na trasie promującej album „Death Magnetic”, w Colisée Pepsi w Quebecu, 31 października i 1 listopada 2009 roku. Jest to pierwsze wydawnictwo, które ukazuje się pod szyldem „Blackened Recordings”, wytwórni Metalliki. Pierwszym DVD z tejże trasy było „Francais Pour Une Nuit” z koncertem z francuskiego Nimes (tam Rammstein nagrał „Völkerball”). Był to występ plenerowy, a płyta przeznaczona na rynek lokalny. Podobnie było z dwupłytowym „Orgullo, Pasion Y Gloria. Tres Noches En La Ciudad De Mexico” zarejestrowanym w Meksyku i tylko tam wydanym. Nie można zapomnieć o „The Big Four: Live From Sofia, Bulgaria” zarejestrowanym w ramach Sonisphere Festival, trasy świętej czwórki światowego trash metalu: Antraxu, Slayera, Megadeth i Metalliki.

Pytanie, czy kolejne DVD z trasy „World Magnetic Tour” było potrzebne. „Quebec Magnetic”, w przeciwieństwie do plenerowych koncertowych DVD wymienionych wcześniej, jest występem halowym. Takim jak słynne „Cunning Stunts” z 1997 roku, które, podobnie jak „Quebec Magnetic”, wyreżyserował mistrz ceremonii Wayne Isham. Żeby zdać sobie sprawę, kim jest Wayne Isham, podam tylko parę tytułów, pierwszych z brzegu, które wyreżyserował: „Delicate Sound Of Thunder” Pink Floyd, „S&M” i „Live Shit: Binge & Purge” Metalliki, „Electric Eye” Judas Priest czy „Tango In The Night” Fleetwood Mac. Z takim portfolio więcej referencji nie potrzeba.

Podobieństwa pomiędzy „Cunning Stunts” a „Quebec Magnetic” można mnożyć. Scena z zespołem została usytuowana w centralnym miejscu hali, nad którą zawieszono baterie zestawów głośnikowych i świateł przypiętych do gigantycznych trumien. Całość można poruszać góra-dół. Imponujące. Publiczność bardzo szczelnie otacza scenę z wszystkich stron, co pozwala na bliski kontakt z zespołem. W takim wypadku jakakolwiek scenografia jest zbędna, tu wszechobecna publiczność widoczna jest w każdym kadrze.

Po intro Metallica wbiega na scenę i przybija piątki z fanami. Na pierwszy ogień leci „That Was Just Your Life” i „The End Of The Line” z „Death Magnetic”. O ile na płycie brzmi to dobrze, to dopiero wykonanie na żywo dodaje tym utworom żaru. Zaraz potem skok w dalszą i bliższą przeszłość: „The Four Horsemen”, „The Shortest Straw” i „One” (są eksplozje). Potem mamy znów powrót do „Death Magnetic”: „Broken, Beat & Scarred” oraz „My Apocalypse”. Tego wieczora zagrali prawie wszystkie kawałki z tej płyty. Całkowicie natomiast pominęli „Loud”, „ReLoad”, „Shit Anger” oraz „S&M”.

Gdy Hetfield krzyczy: „Do you want some heavy?!”, to wiadomo, że zagrają „Sad But True”. Od tego momentu rozpoczyna się właściwy koncert. Zespół celebruje klasykę, a publiczność skanduje każdy wers piosenki. Perełką jest klimaciarski „Welcome Home (Sanitarium)”. Jeszcze tylko dwa kawałki z promowanej płyty: „The Judas Kiss” i „The Day That Never Comes” i obowiązki gospodarzy wieczoru zostają spełnione. Od tego momentu rozpoczyna się koncert życzeń.

„Master Of Puppets”, „Battery”, „Nothing Else Matters”, „Enter Sandman”, „Killing Time”, „Whiplash”. Podczas czadowego wykonania „Seek & Destroy” zespół zakłada horrorowate maski. Metallica na „Quebec Magnetic” jest bardziej zgrana, mocniejsza, pewniejsza swego, dynamiczniejsza niż na koncertach plenerowych, jak „Francais Pour Une Nuit” czy „Orgullo, Pasion Y Gloria”. W niezłej formie wokalnej jest Hetfield. Hammett wycina lepsze solówki niż zazwyczaj. Nawet Ulrich, perkusista bardzo słaby, tłucze w perkusję lepiej niż zwykle. Bas Trujillo też brzmi głębiej, dosadniej i w paru momentach porządnie warczy.

Cały koncert jest zagrany na jednym wdechu, ma szybkość, specyficzny drive i przelatuje jak huragan Katrina. Nie ma tu dłużyzn, rutyniarstwa, uczucia zmęczenia i znużenia, jakie mi towarzyszyło na koncercie z Nimes. Do tego dynamiczna praca kamer dookolnie najeżdżających na zespół lub publiczność, gęsty, nerwowy montaż wyraźnie odróżniają go na plus od wcześniejszych plenerowo-stadionowych DVD. Szkoda tylko, że okładka jest koszmarnie tandetna i pozbawiona polotu.

ASPEKTY TECHNICZNE

Kolejne DVD Metalliki ze ścieżką w DTS 5.1. W tym wypadku najlepsze.

Wreszcie słychać nie tylko selektywne brzmienie, ale i moc tego zespołu w kontakcie na żywo. Tego, czego brakowało rejestracjom koncertów plenerowych Metalliki, wreszcie jest pod dostatkiem.

Dźwięk jest głęboki, soczysty, a przy tym przestrzenny. Wokal Hetfielda z wyczuciem wkomponowano w kanał centralny. Oczywiście dobiega również z frontów, ale te są zajęte ekspansją gitar, bębnów i przenoszeniem zgiełku publiczności. Dla przekonania się, jak efektownie nagrano publiczność, proponuję wysłuchać jej skandowania „master, master!” podczas „Master Of Puppets”. Okrzyki dobiegają z frontów i kanałów surround, sprawiając namacalne wrażenie uczestnictwa w samym środku koncertu. Wydobywająca się z tego zgiełku śpiewów i krzyków solówka w środkowej części kompozycji brzmi bajecznie. Bębny i basy schodzą w takich momentach bardzo nisko. Apetycznie nisko, brutalnie, barbarzyńsko brzmi gitara Hetfielda intonująca „Battery”. Kiedy trzeba, dźwięk potrafi koić. Przykładem diablo pięknie brzmiąca gitara Hammetta w „Nothing Else Matters” (ten pogłos). Cudowne vibrato mają gitary w nieśmiertelnym „Enter Sandman”. Gdy po intro wjeżdża cały zespół i buchają płomienie, odgłos ich podmuchu jest tak sugestywny, że się cofamy.

Wybornie plastycznie, miękko i analogowo brzmi ścieżka w nieskompresowanym LPCM Stereo.

Obraz w pełnoekranowym 16:9 perfekcyjny, ostry jak żyleta, ale jednak pobawiony tego klimatu i kolorytu co „Cunning Stunts”. Oczywiście bardzo dobry, ale momentami ma zbyt ciemną ekspozycję i wszystkie jego walory widać dopiero na płycie BD. Pojawiają się też smużenia wokół krawędzi postaci i obiektów w jasnych planach. Tylko dobrze.

BONUSY

Edytorsko (pod względem dodatków) „Quebec Magnetic” nie przebije „Cunning Stunts”. Tam były ujęcia multiangle do paru kompozycji (rzecz na tamte czasy rewolucyjna, ale i dziś nikt tego na szeroką skalę nie kontynuuje, oprócz producentów filmów porno), a całość nakręcono na światłoczułej taśmie filmowej. Efekt wizualny… bezcenny. Tutaj w kwestii dodatków nie ma takiego bogactwa i multimedialności.

Na drugiej płycie znalazło się osiem kawałków (łączny czas to 41 minut muzyki na żywo), które nie zmieściły się na pierwszej płycie: „For Whom The Bell Tolls”, „Holier Than Thou”, „Cyanide”, niezwykle rzadko grany „Turn The Page”, „All Nightmare Long” i aż trzy perełki: „Damage, Inc.”, „Breadfan” oraz „Phantom Lord”. Te dodatkowe kompozycje znakomicie uzupełniają płytę pierwszą. Na koniec 8-minutowy „Quebec City Love Letters”, skromny materiał zakulisowy z wywiadami z fanami i zespołem. Można go sobie odpuścić.

Marcin Kaniak

 

Dodaj swoją opinię
Ocena
Ocena 0.00 (0 głosów)
Podpis:
Nasze oceny
Film:5
Obraz:4
Dźwięk:6
Bonusy:3
Stopka techniczna
Obraz::kolor, 1.78:1, 16:9
Dźwięk::DTS 5.1, Dolby Digital 5.1, Dolby Digital Stereo
Ścieżki dźwiękowe::angielska
Napisy::brak
Płyta::2-warstwowa, 1-warstwowa
Liczba scen::20
Bonusy::materiał zakulisowy, dodatkowe piosenki
Newsletter - przyłącz się!
Bądź na bieżąco, podaj swój e-mail, odbieraj newsy i korzystaj z promocji.
  Wybierz najbardziej interesujący dział, 
  a następnie kliknij Zapisz się.