J.D. OVERDRIVE: THE KINDEST OF DEATHS

Kod produktu: J.D. OVERDRIVE: THE KINDEST OF DEATHS
Nasza ocena:4Nośnik:CD
Tytuł oryginalny:J.D. Overdrive: The Kindest Of Deaths
Kraj produkcji:Polska
Rok produkcji:2014
Czas trwania:49
Obsada:Wojciech Kałuża, Michał Stemplowski, Marcin Łyźniak, Łukasz Jurewicz
Dystrybucja:Metal Mind Productions

Najnowszy, już trzeci album JDO okazuje się być tym najlepszym

Muszę przyznać, że poprzedni album JDO bardzo przypadł mi do gustu. Pustynne, mięsiste i gęste od przesterowanych gitar brzmienie „Fortune Favors The Brave” na „The Kindest Of Deaths” zostało spotęgowane dwukrotnie.

Już otwierający album instrumentalny „Wreckage, Part 1” zwiastuje, że na trzeciej płycie będzie działo się sporo, że postawiono na klimat, gitarową wirtuozerię i brak monotonni. Stemplowski jako główny kompozytor albumu pokazuje, że z roku na rok rozwija się należycie, z łatwością żongluje riffami, a Kałuża jako tekściarz i wokalista idzie spory krok do przodu w swoim fachu. Tego drugiego zdecydowanie jednak wolę gdy zamiast brutalnie „drzeć ryja”, inteligentnie popisuje się w łagodnych partiach, pokazując, że ma bogatą skalę głosu.

Energetyczny „The Fury In Me” nie dość, że ma chwytliwy riff, to napędza tempo i nokautuje od pierwszych taktów. Zapada w pamięć kołyszący „Dull Knives And Dead Friends” nie tylko za sprawą pustynnego, stonerowo-southernowego klimatu, bogatej palety ozdobników, ale gęstej partii gitar, hipnotyzującego głosu Kałuży i transowego brzmienia sekcji rytmicznej.

Ciekawym przerywnikiem jest akustyczny i instrumentalny „Seeds And Stones”. Dynamikę i tempo podkręca ponury „The Greater Good”. Wolniejszy „Demon Days” to już typowe JDO, a więc agresywny śpiew Kałuży z łatwością przechodzący od łagodnego porykiwania do growlingu. Transowy „Wreckage, Part II” tworzy wyczuwalną ścianę dźwięku i udowadnia, że JDO z wprawą operuje klimatem, zwrotami temp i melodyką. Z kolei Stemplowski sprawnie prezentuje wpadające w ucho riffy, smaczne zagrywki gitarowe i ogarnia całość przebojową melodią. Najbardziej jednak nomen omen „przebojowy” okazuje się „A Painful Reminder”.

Zamykająca album, dziewięciominutowa, najdłuższa w dorobku JDO kompozycja tytułowa „The Kindest Of Deaths” okazuje się być wybornym jej zwieńczeniem. Podobnie jak „Shadow Of The Beast” z poprzedniej płyty, tak i tu mamy domowy charakter, bagnisty bas i hipnotyzujące tempo. Oczywiście zdarzają się na płycie dźwięki, które gdzieś już wcześniej słyszeliśmy, ale JDO odciska w nich swój styl.

Daje się zauważyć, że zespół nie zapchał „The Kindest Of Deaths” wypełniaczami, tylko umieścił na niej tylko te kompozycje, które są rzeczywiście wartościowe. Nagrał płytę, która w pełni oddaje intencje zespołu i jest świadoma pod względem kompozytorskim. Nie ma tu podpierania się „special guest” czy cudzymi kompozycjami.

Zespół z łatwością łączy elementy szybkie, agresywne z klimatycznymi momentami, zmianami temp, nastrojów i temperatury kompozycji. Z powodzeniem miesza elementy stoner-rocka z trashem czy southern-rockiem bez wpadania w przesadę czy autoplagiat. Oczywiście, nadal to, co gra, to amerykański southern-metal, stoner-metal wzbogacony o grunge („Criplled King”) zagrany po polsku, ale po pierwsze w tym kraju nikt tak przekonująco tego nie robi jak chłopaki ze Śląska, a po drugie i tak Amerykanie mają w tym gatunku palmę pierwszeństwa. Dlatego też “The Kindest Of Deaths” to na dzień dzisiejszy najlepszy album w dorobku zespołu.

Marcin Kaniak

Dodaj swoją opinię
Ocena
Ocena 0.00 (0 głosów)
Podpis:
Newsletter - przyłącz się!
Bądź na bieżąco, podaj swój e-mail, odbieraj newsy i korzystaj z promocji.
  Wybierz najbardziej interesujący dział, 
  a następnie kliknij Zapisz się.