FLAPJACK: KEEP YOUR HEADS DOWN

Nasza ocena:3Nośnik:CD
Tytuł oryginalny:Flapjack: Keep Your Heads Down
Gatunek:metal, rap core
Kraj produkcji:Polska
Rok produkcji:2012
Czas trwania:56 min
Obsada:Guzik, Ślimak, Jahnz, Junkie, Mihau
Dystrybucja:Makumba Music / Mystic Production
Opis
Powrót po latach supergrupy ciężkiego grania lat dziewięćdziesiątych.

Flapjack, który zadebiutował w 1994 roku płytą „Ruthless Kick”, stał się w chwili jej wydania prawdziwą sensacją. Okazało się, że trash metal, hip-hop czy rapcore tu nad Wisłą można grać równie dobrze jak tam, gdzie się narodził, czyli w Stanach. Oczywiście było to grane „po naszemu”, ale bardzo wysoki poziom wykonawczy porywał. Zespół zrobił prawdziwą furorę na scenie bocznej Odjazdów w 1994 roku, roznosząc ją w drobny mak. Płyta wypełniona półgodzinnym materiałem przyniosła świeżą i eksplodującą muzę. Potem był album „Fairplay”, psychodeliczno-dołujący, ale oryginalny (klimat, brzmienie, produkcja) „Juicy Planet Earth” i w 1998 roku zespół zakończył działalność.

Po czternastu latach i bardzo wielu perturbacjach Flapjack wydał płytę-reaktywację. Z oryginalnego składu został Guzik, Jahnz i Ślimak. Litzę zastąpił Jankiel (gitara prowadząca w Acid Drinkers) występujący tu pod pseudonimem Junkie. Hraplucka, który grał na basie na trzech płytach Flapjacka i był jego współproducentem, zastąpił Mihau, na co dzień techniczny Acidów.

Materiał na „Keep Your Heads Down” powstał parę lat temu, jeszcze gdy żył gitarzysta Acidów, Aleksander „Olass” Mendyk. Niestety z różnych przyczyn kompozycje, które miały wejść na czwarty album Flapjacka, weszły na „Verses Of Steel” Acid Drinkers. Olass, zanim odszedł z tego świata, zdążył razem z zespołem skomponować materiał na „Keep Your Heads Down”. Flapjack po jego śmierci długo nie mógł się pozbierać. Gdy w szeregach Acidów pojawił się Jankiel, prace na czwartym albumem Flapjacka zostały wznowione.

Słuchając „Keep Your Heads Down”, nie wiem, do jakiego słuchacza Flapjack kierował swoją muzykę. Do starego, wychowanego na szybkich, trashmetalowych, ultraczadowych kawałkach w stylu „I Hate Fuckas” i „Wake Up Deaf” czy do nowego, który urodził się, gdy zespół nagrywał debiut? Pytanie, czy młodzi słuchacze kojarzą Flapjacka, bo starzy na pewno. To, co gra teraz ten zespół, to próba zdefiniowania na nowo stylu, który stworzył. Pokazanie, że można grać rzeczy nowe, ale w duchu starego zespołu, a nie odcinać kupony od tego, co było kiedyś.

Jest na tej płycie parę trafionych kawałków, jak otwierający album „Stand Up”, „BTV”, „False Flag Operation”, wolny „Dead End”. Rozczarowuje jakością płaskiego garażowego brzmienia „In A Structure” z gościnnym udziałem Hau, wokalisty Dynamind, który śpiewał gościnnie na albumie „Fairplay”. Ten kawałek to ewidentne spojrzenie za siebie, sentyment za latami dziewięćdziesiątymi i graniem w duchu Biohazard. Żartobliwy „The Ballad Of Frankie Pots” jest skoczną i radosną „metalową polką”. Dominują bardzo szybkie tempa. Zupełnie zbędny jest parosekundowy przerywnik „Yogo”. „Nombre: Odio” jest bliskie stylistyce Tuff Enuff (te meksykańskie zaśpiewy). Jest szybko, jest groove, brudno i z growlem na wokalu. Teksty oczywiście po hiszpańsku. Egzotycznie i wreszcie czadowo.

„Black Leather Couch” oferuje typowe dla Flapjacka granie, czyli średnie tempo, ścianę przesterowanego dźwięku oraz melorecytujący wokal. „Feud” brzmi jak odrzut z sesji „Fairplay”. Po raz drugi śpiewa w nim Hau. Wolne i ciężkie „Blackmail” zabiera nas w klimaty Kyuss. „Quickasand” brzmi trochę jak Limp Bizkit i miks jakiegoś soundtracka z filmu z lat siedemdziesiątych (pogłosy i plamy klawiszy jak z ery disco). Oryginalne i właściwie psychodeliczne. „Reborn” z udziałem Olassa (zespół wykorzystał ślady gitar i jego wokalu) brzmi jak głos zza grobu, ale także pokazuje, że Mendyk miał wielki potencjał twórczy, swój rozpoznawalny styl i zanim zdążył cokolwiek pokazać, już nam go zabrano. Wielka szkoda.

Podsumowując, muzyka na „Keep Your Heads Down” jest dobra, ciekawa, niejednoznaczna, trudna do ujednolicenia. Najważniejsze, że zasiadając do jej słuchania, nie można nastawiać się na powtórkę z rozrywki w stylu „Ruthless Kick”. Zespół wyznaczył sobie nową, trudniejszą i mniej przebojową drogę. Ta płyta momentami jest bardziej rockowa, a mniej rapcoretrashmetalowa. Nie przeciera nowych ścieżek, ba taką muzę grało się dekadę temu, więc to jest jakaś wtórność. Dominują głównie średnie tempa lub wolne, ale ciężkie. Słychać, że zespół postawił bardziej na psychodeliczny dołujący klimat aniżeli na konkretne czady i wiadomo, czym się inspirował: RATM, Alice In Chains, Kyuss.

Więcej na płycie jest groove, klimatu transu, szerokich plam dźwiękowych, elektronicznych dodatków, gitarowych ozdobników. Dwie gitary razem z basem tworzą gęstą ścianę dźwięku, którą osadza charyzmatyczna gra bębnów Ślimaka oraz niski bas. Podejrzewam, że to dopiero rozgrzewka i kolejny album Flapjacka, który mam nadzieję będzie, porządnie nas zmiażdży. Dla mnie „Keep Your Heads Down” to taki „drugi debiut” grupy, która wkracza w kolejny, dorosły już etap twórczości.

Marcin Kaniak

 

Dodaj swoją opinię
Ocena
Ocena 0.00 (0 głosów)
Podpis:
Newsletter - przyłącz się!
Bądź na bieżąco, podaj swój e-mail, odbieraj newsy i korzystaj z promocji.
  Wybierz najbardziej interesujący dział, 
  a następnie kliknij Zapisz się.